niedziela, 4 marca 2018

Katarzyna Kozłowska: Feluś i Gucio idą do przedszkola

Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.

Bez strachu

Temat pierwszego dnia w przedszkolu był już niezliczoną ilość razy przerabiany przez twórców literatury czwartej, ale i tak powstają kolejne tomiki, które mają przekonać kilkulatki do oczywistości: że nie ma się czego bać. Do tego grona autorów-autorytetów dołącza Katarzyna Kozłowska z kartonową dużą publikacją „Feluś i Gucio idą do przedszkola”. Kolorowa, bogato ilustrowana i ogólnie przyjemna w odbiorze książeczka przyda się nie tyko świeżo upieczonym przedszkolakom, ale również ich rodzicom, jako zestaw wskazówek i porad, jak oswoić lęk i oddalić potencjalne stresotwórcze sytuacje. Autorka oczywiście dołącza do grona chwalących przedszkole – lecz dostrzega też szereg motywów, które ułatwią maluchom codzienność. Rodzice powinni nauczyć dzieci podstawowych czynności – samodzielności w ubieraniu się, myciu czy korzystaniu z toalety. Mogą wyposażyć kilkulatki w buty na rzepy, na zakupach razem z maluchem wybrać poduszkę czy szczoteczkę do zębów – tak, żeby dzieci potem bez trudu rozpoznawały swoją własność i kojarzyły ją przyjemnie. To jeden ze sposobów likwidowania strachu. Innym jest cierpliwe pokazywanie samym odbiorcom, że nie ma się czym przejmować. Leżakowanie to przecież odpoczynek tylko do obiadu, a nie całonocny sen, nowych potraw warto posmakować, skoro z apetytem zjadają je inne dzieci: a nuż danie okaże się ich nowym ulubionym. I tak autorka po kolei rozpatruje zjawiska oraz sytuacje znane z przedszkola i spotykane niemal w każdej placówce. Nie udaje, że zawsze jest wesoło: czasem dzieci mogą się przecież pokłócić o zabawkę, płaczą, bo coś je boli lub akurat zrobiło im się smutno – ale to wszystko przelotne kłopoty, o których zawsze można porozmawiać z panią. Feluś o tym wie, tak samo jak zdaje sobie sprawę z tego, że czasami trochę tęskni za mamą. Wówczas zaczyna dla niej tworzyć rysunki – to doskonały sposób zlikwidowania smutków i zabicia czasu, który pozostał do spotkania.

Wśród wskazówek dla dorosłych – poza uwagami dotyczącymi ubrań czy wpajanych maluchom zachowań – znajdują się inne subtelne podpowiedzi. Choćby taka, że gdy dziecko do przedszkola odprowadzi tata, pożegnanie trwa krócej i jest mniej łzawe. Kozłowska wprowadza szereg podobnych informacji, niby oczywistych, a jednak łatwych do przeoczenia w ferworze przygotowań. Najważniejsze jest to, że przez cały czas myśli o kilkulatkach i na przykładzie przedszkolnego dnia Felusia (oraz jego maskotki, Gucia), wyjaśnia odbiorcom, co ich czeka. Dzięki temu łatwiej będzie przygotować się do konkretnych zajęć lub wzbudzić miłe oczekiwanie – dzieci dodatkowo mogą poczuć się jak bohater książeczki, odkryć, że naśladują Felusia. Powinny więc zachowywać się jak on, równie dzielnie – ku radości rodziców. Unikanie niespodzianek to dobra strategia – czasami wystarczy pokazać dzieciom, co oznaczają poszczególne przedszkolne zwyczaje, żeby zapobiec emocjonalnej katastrofie.

Każda rozkładówka to duży obrazek do oglądania przez maluchy. Marianna Schoett dba o to, żeby kilkulatki się nie nudziły – podsuwa im prawdopodobne scenki, mieści na ilustracjach więcej wiadomości niż jest w tekście. Dociera do małych odbiorców przez prezentowane emocje czy zabawki. Sugeruje, co może się wydarzyć – przygotowując na wszelkie okoliczności. Do tego dochodzą jednoakapitowe komentarze, tak, żeby lektura towarzyszyła zabawie i porządkowała wrażenia. Feluś staje się zatem przewodnikiem po przedszkolu, dzieckiem takim samym jak odbiorcy, kilkulatkiem, któremu można zaufać przy sprawdzaniu, co stanie się za drzwiami nowej placówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz