Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.
Zakazane uczucie
Na dworze królewskim nic się nie zmienia, mimo że zmienia się wszystko. Ale Magdalena Niedźwiedzka operuje tą samą narracją co w pierwszym tomie i w efekcie odrobinę usypia czujność czytelników. Bo, na dobrą sprawę, co z tego, że Diana zaczyna zdradzać dziennikarzom sekrety rodziny królewskiej i coraz bardziej otwarcie występuje przeciwko monarchii. Co z tego, że rzuca się w ramiona kolejnych kochanków i żąda od męża rozwodu. Co z tego, że rozmowy, jakie przeprowadza z Karolem królowa, nie przynoszą efektu. Nic nie ma znaczenia, skoro trwała jest miłość Karola i Camilli. On nie potrafi zdobyć się na odwagę i zawalczyć o deklarowane wciąż marzenia. Ona dla niego poświęca wszystko, łącznie z własną rodziną. Cierpi w milczeniu, bo ataki Diany uderzają w nią. Zachowuje jednak klasę.
„Diana”, czyli druga część trylogii o wydarzeniach na królewskim dworze wcale nie stawia młodej księżnej Walii na pierwszym miejscu. Autorka raczej niechętnie – oczami innych postaci – przyznaje Dianie umiejętność kreowania wizerunku królowej ludzkich serc, delikatnej i wrażliwej ofiary sytuacji. Sama prezentuje znacznie chętniej ciemne strony działań księżnej. To histeryczka, zdolna do wszystkiego, nieobliczalna, nastawiająca dzieci przeciwko ojcu. Pozbawiona skrupułów, nierozumiejąca powinności i nieobeznana z dworską etykietą. Ta Diana jest bezapelacyjnie najczarniejszym charakterem drugiego już tomu. Niedźwiedzka rzadko w ogóle pozwala się zastanowić nad jej potrzebami – skupia się na Camilli. Diana to przeszkoda na jej drodze do szczęścia. Społeczeństwo jednak tworzy sobie jej wizerunek na bazie fałszywych przesłanek i staje murem za Dianą, oskarżając pozbawionego charyzmy Karola.
Cała powieść jest obserwowaniem działań Camilli – jednak ta, która do tej pory wydawała się niezłomna, coraz bardziej ma dość. Przestaje się godzić ze swoją rolą w życiu księcia, skazuje na potępienie ze strony bliskich. Nie może żądać radykalnych rozwiązań ani nawet sugerować ich ukochanemu, popada więc w apatię. Camillę w wersji Magdaleny Niedźwiedzkiej można lubić, można jej też kibicować. Ta postać nie chce władzy ani zaszczytów, zależy jej wyłącznie na miłości. Tylko narracją autorka sprawia, że chce się śledzić jej sercowe dylematy, bo w samej książce znów dużo się nie dzieje. Ale Niedźwiedzka jest wyczulona na uczucia i wie, jak zaangażować odbiorczynie w historię. Odchodzi od medialnych doniesień, skupia się na najbardziej prywatnych spotkaniach, tych, przy których nie ma świadków. Pozwala w ten sposób odbiorczyniom przeżywać wielkie uczucie bohaterów. Nawiązania do rzeczywistości tylko podsycają zainteresowanie historią. Magdalena Niedźwiedzka nie ma prawie żadnego pomysłu na fabułę, nawet upływu czasu nie akcentuje tak, by sugerował logiczny rozwój sytuacji – ot, po prostu postacie robią się coraz starsze, a o Dianie nie można już mówić „nastolatka”. Ale opowieść cały czas stoi w miejscu. Czynnikiem, który pcha do lektury, jest oczywiście zmysłowa relacja – w kwestii uczuć Niedźwiedzka staje się niekwestionowanym autorytetem. Opisuje zakazany związek jak najcenniejszy skarb, nawet w chwilach załamania i rozpaczy jednej ze stron, chociaż kryzysów tu nie brakuje, żaden z czytelników nawet na moment nie zwątpi w zakochaną parę. W związku z tym nie ma w opowieści żadnych zaskoczeń, a i punkty kulminacyjne automatycznie się tonują. Dobra proza wystarcza jako rozrywka – zafascynowani pierwszym tomem i tutaj będą uważnie śledzić losy księcia Walii i jego kochanki. „Diana” jest przedłużeniem pierwszego tomu, nie odrębną historią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz