Egmont, Warszawa 2017.
Przypadki w kuchni
Król Gromoryk razem z kotem Gadułą przeżywa zupełnie zwyczajne przygody, takie, które mogłyby stać się udziałem każdego, nawet dziecka. To postać bardzo sympatyczna, a do tego nasycona ogromną dawką komizmu. Królowa Dobrochna funkcjonuje tu jednocześnie jak dobra żona i wspaniała matka: jako jedyna nie popełnia naiwnych błędów i wydaje się dorosła. Ale tym razem Dobrochny w opowieści być nie może, zepsułaby cały dowcip.
Już w tytule Wojciech Widłak sugeruje, że będzie zabawnie – zresztą kto zna twórczość tego autora, ten nie zdziwi się wybieraną najczęściej przez niego poetyką. Niesforne jajko na miękko to wkroczenie w świat kreskówkowej wyobraźni, zapowiedź udziwnień i lekko zwariowanej fabuły. Król Gromoryk, nie od tego tomiku znany łasuch, ma ochotę na jajko na miękko. I zupełnie nie jak monarcha, postanawia je sobie sam przyrządzić. Może z niewielką pomocą zawsze przechwalającego się kota Gaduły. Dorośli na pewno domyślą się, co oznacza wizyta króla (który ma odruchy i mentalność kilkulatka) w kuchni, dla najmłodszych lektura będzie niespodzianką. Król nie potrafi wyjąć jajek z lodówki (bo przechowywane są za wysoko), wpada też na genialny w jego mniemaniu pomysł, że aby szybciej przystąpić do gotowania, warto jajka po prostu zrzucić z drzwiczek lodówki na podłogę. Pułapkom nie ma końca, Wojciech Widłak stara się temat wyczerpać, a że tomik objętościowo jest niewielki – wydaje się, że składa się wyłącznie z kulinarnych fajerwerków: po tej lekturze już każdy będzie dokładnie wiedział nie tylko, jak obchodzić się z jajkami, ale też jak ugotować je na miękko. Dzieci czeka sporo śmiechu.
Edukacyjne przygody króla w królewskiej spiżarni to jedna warstwa książeczki. Na niej maluchy będą ćwiczyć czytanie. Pod tym względem ważne jest dbanie o dowcip: śmieszna historyjka łatwiej zaangażuje kilkulatki, pozwoli im bez znudzenia śledzić wybryki króla (oraz jajka). Tekstu nie ma zbyt dużo, w końcu narracja to jedna trzecia tomiku – a dzieci mogą mieć satysfakcję, że udało im się samodzielnie przeczytać wszystko. Drugą część publikacji (a w układzie graficznym – dolną część każdej rozkładówki) zapewniają zabawy matematyczne powiązane trochę z tematem bajki, a trochę z samymi bohaterami. Zadania przygotowane przez Annę Boboryk nie przypominają tych z lekcji matematyki, to raczej rodzaj rozrywki, gier logicznych, które pozwalają na dokonywanie ciekawych odkryć. Trzeba tu porównywać wielkości, oceniać różnice lub podobieństwa, łączyć w pary. Dzieci dowiedzą się, jak zmierzyć długość, kiedy nie da się użyć linijki. Czasami coś dorysują, czasami – uzupełnią naklejkami, stworzą powtarzalny wzór lub zauważą „rytm”. Będzie tu sporo wyzwań, zwłaszcza że pojawią się na przykład labirynty czy liczenie, ale znów – w atmosferze zabawy. Tomik ilustruje Ewa Poklewska-Koziełło, która bardzo dobrze wyczuwa komizm i potrafi go uwypuklić w humorystycznych obrazkach. Jej ilustracje są bajkowe, ale nie mają w sobie przesłodzenia, naiwność służy w nich satyrze – co sprawi, że z przyjemnością przeglądać książkę z dziećmi mogą i rodzice.
Król Gromoryk to postać, która pozwala dzieciom ćwiczyć czytanie i liczenie. Seria malutkich tomików została bardzo dobrze pomyślana, tworzona przez najlepszych – w związku z tym można mieć pewność, że przyda się maluchom. Powinna trafić do każdego dziecka, żeby jeszcze przed pójściem do szkoły zrozumiało, że nauka może wiązać się z zabawą – tomik pomoże też w zabijaniu nudy. Króla Gromoryka po prostu trzeba polubić, to bohater skrojony na miarę dziecięcych potrzeb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz