Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.
Aktualne i nieaktualne
Ostatnim tomem wielkiego wydawniczego przedsięwzięcia „Brzechwa dzieciom” są „Teatrzyki”, czyli utwory pisane w celach inscenizacyjnych. Część zamieszczonych w potężnym tomie tekstów stanowi dzisiaj jedynie świadectwo czasów – dorośli będą musieli tłumaczyć pociechom historyczne aluzje i nawiązania do rzeczywistości PRL-u, co stanowić może spore czytelnicze wyzwanie. Inne teksty do dzisiaj mogą być najmłodszym znane, choćby przez znakomite radiowe adaptacje z udziałem najlepszych aktorów – w tym wypadku dużą rolę odgrywa również odnoszenie się do uniwersalnych fabuł, znanych wszystkim bohaterów lub chociaż konwencji. Jan Brzechwa przedstawia się w „Teatrzykach” nie tylko z najlepszej strony, nic dziwnego, że część utworów właściwie nie przetrwała w świadomości czytelników. Na przykładzie tego tomu widać dobrze, jak działa czas w przypadku literackich agitek.
Do lektury opasłego tomu dobrze w krótkim wstępie przygotowuje Grzegorz Leszczyński. Przypomina on i o zarobkowym przeznaczeniu utworów, i o założeniach Jana Brzechwy – który przecież nie ukrywał tego, że do dzieci chce dotrzeć przez ich matki. Wie doskonale, że kiedy zaintryguje dorosłych, stanie się popularnym autorem dla dzieci – konstruuje zatem drugie dno pozornie dziecięcych rymowanek, sprawia, że przed dorosłymi czytelnikami towarzyszącymi dzieciom w lekturze (lub po prostu przed rodzicami czytającymi pociechom do snu) odsłania się kolejna płaszczyzna znaczeniowa, zestaw haseł odnoszących bezpośrednio do rzeczywistości, wcale nie bajkowej. Są w „Teatrzykach” kultowe już „Bajki Samograjki” – opowieść o Czerwonym Kapturku, Kocie w butach, Kopciuszku oraz Jasiu i Małgosi – to teksty, które miejscami się w ogóle śpiewa, w wielu dorosłych uruchomią wspomnienia dotyczące nagrań radiowych. Ale i „Księżniczka na ziarnku grochu” poza tym cyklem nie musi być obca w podróży sentymentalnej i to wcale nie za sprawą znanej powszechnie fabuły – fragmenty tej bajki trafiły bowiem po kabaretowej obróbce na estradę i również zaistniały w wersji performatywnej poza grupą docelową odbiorców. Dzisiaj dzieciom spodobają się te wersje bajek – dynamiczne, opowiedziane z humorem i bez męczącego moralizatorstwa. To Brzechwa, jakiego do dzisiaj mali odbiorcy z kolejnych pokoleń cenią, a i powód do sięgnięcia po książkę.
Inaczej rzecz ma się z rozbudowanymi przygodami Pietruszki lub szkolno-zimowymi doświadczeniami różnych dzieci. Jan Brzechwa w tych utworach akcentuje wartości dydaktyczne, zmusza bohaterów do piętnowania wad i do krytykowania bumelanctwa, lenistwa czy nieuctwa. Co i rusz powracają tu prymusi z samymi piątkami w ostatnim kwartale – papierowi i nieznośni. Szkolny światek jest odbiciem dorosłego, to znaczy nie ma tu ochrony dla najmłodszych – kto zasługuje na krytykę, skrytykowany będzie. Z drugiej strony przedstawiciele starszego pokolenia to zestaw ideałów, zwykle w postaci fachowców, reprezentantów konkretnych zawodów. To pochwała milicjantów, piekarzy czy murarzy – stawianych dzieciom za wzór.
Ilustracje Magdaleny Kozieł-Nowak to dobrze przemyślane detale, klasyczne w stylu, nieco prześmiewcze rysunki. Autorka nie chce zdominować tekstu, uzupełnia go natomiast dyskretnie, czasem po prostu deseniami. Wpisuje się tym w założenia serii, nie odrywa od lektury, a nawiązuje do najlepszych tradycji ilustrowania tomików dla dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz