Rebis, Poznań 2017.
Strach
„Przemilczane tajemnice” to chyba najlepsza powieść, jaką dotąd Deborah Moggach zaproponowała czytelniczkom. Dzieje się tak dlatego, że autorka rezygnuje z dyżurnych tematów, odchodzi od tego, co znane również z codzienności – na rzecz pewnej egzotyki i wyzwań (na szczęście) niedostępnych w zwykłej i szarej rzeczywistości. W tomie splata losy kilku kobiet, ale zanim połączy bohaterki dziwnymi i niebezpiecznymi tajemnicami, pozwala odbiorczyniom bardzo dokładnie podejrzeć ich życie. Najsłabiej przedstawiona jest Lorrie – i zależna od niej Li Jing. Lorrie mieszka w Stanach Zjednoczonych, Li Jing w Chinach. Właściwie nie mogłyby się spotkać, ale Lorrie przez nieuwagę traci oszczędności. Boi się wyznać mężowi prawdę i postanawia zarobić wielkie pieniądze podczas jego nieobecności. Li Jing dowiaduje się, że nie może mieć dzieci, ale jej mąż biznesmen postanawia znaleźć matkę zastępczą, kobietę, która urodzi jego potomka i jednocześnie zapewni dziecku podwójne obywatelstwo, będzie więc przepustką do lepszego świata. Jego wybór pada na Lorrie. Plan działania jest bardzo misterny i w zasadzie nie może się udać. Ale i tak perypetie Lorrie, która ukrywa ciążę przed bliskimi, bledną przy romansie Petry. Petra gości u siebie (w Londynie) męża przyjaciółki. Z Jeremym wspominają dawne czasy i nieźle się przy tym bawią. Petra okazuje się być przeciwieństwem Beverley, nieatrakcyjnej już żony. Nic dziwnego, że pojawia się wielka miłość i wielkie plany na przyszłość.
Tym dwóm kobiecym relacjom przygląda się Moggach przez całą książkę, ale tym razem nie kusi jej prawdopodobieństwo wydarzeń a kryminał. Plany komplikuje za sprawą potencjału intryg w odległej perspektywie: to Afryka jest groźna i kusząca, ale też mroczna i tajemnicza. Tu ludzie kierują się innymi wartościami, skłonni są do rozmaitych czynów, a ich motywacje pozostają niejasne dla białych przybyszy. Jednak ani kolor skóry, ani narodowość nie mają znaczenia w zderzeniu z najsilniejszymi uczuciami. Namiętność, strach, zazdrość i wielkie pieniądze to motory napędowe tej historii – nierealnej, a jednak wciągającej przez ciekawe pomysły.
Deborah Moggach oczyszcza relację ze zbędnych danych. W przypadku Lorrie koncentruje się tylko na celu, nie na sposobach dążenia do niego (szyte zbyt grubymi nićmi kłamstwo nie powinno wyjść na jaw, żeby udała się większa niespodzianka fabularna), u Petry zagłusza ewentualne wyrzuty sumienia związane z lojalnością wobec przyjaciółki (z tego samego powodu). Poświęca mniejsze tematy, żeby zbudować większą i bardziej wstrząsającą całość. Pod tym względem jest usprawiedliwiona z fabularnych naiwności. Proponuje odbiorczyniom nieszablonowo i odważnie myślące bohaterki, za to będzie bardzo ceniona. Odświeża też literackie schematy: w nowej przestrzeni radzi sobie z pomysłową narracją. Rytm za to wybiera ten, który najbardziej lubi: przeskakiwanie między postaciami – co pozwala odłożyć w czasie rozwiązania niektórych tajemnic i zasugerować pewne wspólne punkty. „Przemilczanym tajemnicom” blisko do czytadła, ale przez wątki sensacyjne – bardziej drapieżnego, ciekawszego niż wtedy, gdy bohaterowie są chronieni i biernie czekają na rozwój sytuacji. Tu dużo się dzieje nie tylko w ramach uczuć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz