Agora, Warszawa 2017.
Podróż z dzieckiem
Dwójka malutkich dzieci i niekoniecznie bezpieczne w powszechnej opinii szlaki po krajach Ameryki Środkowej. Anna Alboth opowiada o podróżowaniu z maluchami samochododomem. Chce przekonać innych do takiego spędzania czasu i spełniania dorosłych marzeń, rozwiać wątpliwości i zaprezentować sposób na przygodę życia. Bez względu na to, czy kilkulatki zapamiętają cokolwiek z tych doświadczeń, autorka przekonuje, że warto zabierać dzieci w dalekie i egzotyczne podróże.
Anna Alboth jest blogerką podróżniczą, wraz z mężem Thomasem kolekcjonuje wrażenia z dalekich wypraw i ozdabia je licznymi zdjęciami, a także zestawem porad. Przedstawia kolejne etapy podróży: na własne córki spogląda równie często jak na zmieniające się krajobrazy. Sprawdza, jak podróżowanie wpływa na dzieci: odnotowuje między innymi ich otwartość czy drobne radości, ale też reakcje miejscowych na „egzotycznych” podróżników z maluchami. Dzieci pomagają wybrnąć z kłopotliwych sytuacji, przełamują lody, pomagają w nawiązywaniu kontaktu. Są idealnymi towarzyszami podróży, a nie przeszkodą – przynajmniej w sielskiej wersji przez autorkę proponowanej. Nadają się i do couchsurfingu, i to biwaków w dziczy, jeśli przestrzega się kilku prostych zasad. Anna Alboth nie zamierza – co podkreśla – kreować swoich córek na aniołki. Po prostu nie akcentuje przesadnie drobnych kłopotów i nie poddaje się kaprysom. Wie, jak ważne jest przestrzeganie stałych pór snu czy posiłków, zna zabawy, które może zaproponować maluchom, gdy dostrzeże pierwsze objawy zmęczenia. Szuka sposobów, by przekazać dzieciom wiedzę o przemierzanym kraju: uczy podstawowych zwrotów, przywołuje popularne w danym języku imiona po to, by córki mogły w praktyce sprawdzić te dane. Chociaż są jeszcze malutkie, czują się przez to ważne w podróży. Autorka podpowiada, jak unikać przykrości i na co zwraca uwagę. Poza kwestią dzieci najważniejszą w „Rodzinie bez granic”, opowiada o sposobach na podróżowanie. Tłumaczy między innymi, jak przerobić samochód na pomieszczenie do spania dla całej rodziny. To porady wynikające z praktyki, tym cenniejsze, że przetestowane. Trochę miejsca poświęca autorka bezpieczeństwu, odrobinę – historii. Przedstawia nowych znajomych i wyzwania, z jakimi się mierzyła. Od czasu do czasu pojawiają się też anegdoty z tras. Anna Alboth prowadzi typową dzisiaj relację podróżniczą – prostą, szybką i osobistą, pozbawioną literackich zachwytów czy kopiowania danych z przewodników. Daje szansę tym, którzy chcieliby ruszyć w jej ślady i nie boją się podróżowania z małymi dziećmi. Dramaturgii tej książce dodaje samo życie, autorka nie sili się na szukanie urozmaiceń. Jedynym odejściem od swoistego dziennika podróży są tutaj krótkie wyliczenia – w punktach – porad dla podróżujących z dziećmi. W ten sposób tom zamienia się w przydatną lekturę dla obieżyświatów.
„Rodzina bez granic w Ameryce Środkowej” to książka krótka pod względem tekstowym, za to mocno rozbudowana w warstwie graficznej. Relację przecinają dziesiątki zdjęć – nawet nie fotografii artystycznych, a dokumentalnych, za to zawsze barwnych i egzotycznych. Na wielu zdjęciach są dzieci autorki, co zaczyna przypominać typowe albumy z wakacji. Anna Alboth chce dzielić się z odbiorcami swoimi przeżyciami i przemyśleniami na temat podróżowania z małymi dziećmi. To publikacja dla odbiorców, którym nie wystarcza śledzenie blogów podróżniczych – którzy chcieliby też bardziej klasycznej formy opowiadania o swoich doświadczeniach globtroterskich. Na pytanie, czy warto zabierać dzieci na dalekie podróże, autorka ma tylko jedną odpowiedź.
Podróże z małymi dziećmi to dla niektórych rodziców rzeczywiście wielkie wyzwanie. Ale jak widzę po opisie tejże książki, wszelkie trudności można pokonać. Jestem również ciekawa książki ze względu na zdjęcia.
OdpowiedzUsuń