czwartek, 31 sierpnia 2017

Mirosław Wlekły: Tu byłem. Tony Halik

Agora, Warszawa 2017.

Przygody

Tony Halik to postać-legenda. Mirosław Wlekły proponuje teraz jego biografię, a może dziennikarskie śledztwo prowadzące do oddzielenia mitów od rzeczywistych wydarzeń. W tej obszernej publikacji nie zawsze sam reporter i podróżnik pozostaje w centrum uwagi. Tom podzielony jest na kilka części wyznaczanych przez… zmianę imienia bohatera. To wyraziste dla odbiorców cezury, a i sposób na nadanie dramaturgii biografii. Wlekły rozpoczyna od czasu, jaki Tony Halik spędził z Elżbietą Dzikowską – od Dzikowskiej zyskuje wiele materiałów, opowieści i wspomnień, aż w efekcie zamienia część momentami w relację o samej Dzikowskiej, tylko od czasu do czasu powracając do Halika. Pokazuje tła tworzonych przez tę parę programów, przedstawia rozwój kariery. Skupia się na samych audycjach przyrodniczych, ewentualnie na relacjach towarzyskich. Uświadamia odbiorcom autor, skąd wzięła się popularność bohatera tomu. Tak zaczyna się podróż w coraz bardziej odległą przeszłość. Kolejna część to Tony Halik sprzed czasów z Dzikowską: to miejsce na opowieść o jego małżeństwie czy na same idee podróżowania. Tu najwięcej jest przygód i anegdot, które mogą zainteresować czytelników – ale też najwięcej samego bohatera tomu, nikt nie próbuje go przyćmić, więc Tony Halik przedstawiony jest najobszerniej. Dalsze, szczuplejsze rozdziały to już biograficzne tematy obowiązkowe: lata dzieciństwa (i samo pochodzenie żmudnie i bez anegdot odtwarzane) oraz czasy młodości (plus druga wojna światowa). W tym pierwszym istotne może być polskie pochodzenie bohatera, w tym drugim – zestaw kolejnych mitów do rozwiązania w wyniku śledztwa. Ale największe niespodzianki Mirosław Wlekły szykuje odbiorcom na koniec tomu. Odkrywa fakty, o których Elżbieta Dzikowska na początku nie chciała mówić. A ponieważ porusza też temat nieodzowny ostatnio w przypadku, gdy rzecz dotyczy kogoś, kto w PRL-u dużo podróżował, nie zabraknie i tematów politycznych. Tu nawet autor tomu może zaskoczyć wieloletnią partnerkę Halika.

Czasami autor odwołuje się do motywów, które dopiero niedawno zaczęły wdzierać się do biografii: listów, jakie bohater otrzymywał od fanów czy opinii internautów. Tego typu komentarze niewiele wnoszą do portretu opisywanej postaci, więcej za to mówią o samych komentujących – a to nikomu nie jest potrzebne. „Tu byłem. Tony Halik” to publikacja przemyślana pod względem formy, ale można by z niej bez żalu usunąć konwencjonalne opinie czy komentarze. I tak dobrze, że Wlekły rezygnuje z bardziej rozbudowanych typowych wspomnień, w których każdy mówi to samo i w takim samym stopniu uogólnienia. Parę razy przedstawia naprawdę ciekawe scenki, uświadamia odbiorcom sposób pracy nad programami (motywy aranżowania ujęć to chyba największe rozczarowanie), innym razem odnosi się do niebanalnych charakterystyk (wariat w redakcji). Tony Halik jawi się jako postać jednocześnie egzotyczna i swojska, człowiek, który wprawdzie kreował własny życiorys, ale poza tym przeżył tyle przygód, że i bez ubarwiania wypada jego biografia oryginalnie. Tom „Tu byłem. Tony Halik” wypełniony jest fotografiami (dość rzadko z podróży, chociaż zdarzają się i takie pokazujące bohatera w trakcie pracy). Mirosław Wlekły uzupełnia rynek literatury podróżniczej o publikację biograficzno-reportażową, przypomina postać ważną. Tony Halik w tym ujęciu skusi nie tylko fanów podróżowania i odkrywania nieznanego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz