Akapit Press, Łódź 2017.
Podróż w czasie
Mario zgubił siostrę, co nie byłoby jakimś wielkim problemem, gdyby nie fakt, że zgubił siostrę gdzieś w przeszłości. Na przestrzeni kilkunastu wieków – a może jeszcze wcześniej, gdy w miejscu Torunia była po prostu lechicka osada (w której istnienie nie wszyscy wierzą). Nie sprowadzi Wiki z powrotem za pomocą magicznej sztuczki – musi sam udać się w przeszłość, znaleźć siostrę, skonstruować wehikuł do podróży w czasie (na szczęście brak prądu da się rozwiązać dzięki energii ze słońca, wiatru lub wody) i wrócić z Wiką do zmartwionych rodziców. O ile skonstruować dowolny wynalazek chłopak potrafi, o tyle już wskazanie właściwego momentu na mapie dziejów przerasta jego możliwości. Na szczęście może liczyć na wsparcie rodziców. Jego tata doskonale orientuje się w archiwalnych dokumentach, interesuje się historią. Mama to dociekliwa dziennikarka. Oboje myślą rozsądnie i wyciągają wnioski ze skąpych danych. Im też zależy na tym, żeby uratować Wikę. Jak wysłać list z przeszłości? Najlepiej za pomocą wiadomości w książce. Obecność Wiki w dawnych wiekach musiała zostać jakoś odnotowana. Raczej szyfrem, inaczej czerwonowłosej nastolatki szukałyby bezskutecznie kolejne pokolenia.
Tymczasem Wika pod opieką Łukasza Watzenrode… wpada w poważne tarapaty. Nie interesuje się historią i początkowo nie rozumie nawet, że przeniosła się w czasie. Dowiaduje się, jakie zaszły różnice w obyczajowości. Jeśli ratunek nie nadejdzie, dziewczyna spłonie na stosie. Mario powinien się pospieszyć, ale nie wolno mu popełnić błędu. Sytuacja wydaje się nie do rozwiązania, ale rodzice Wiki rzeczywiście imponują umiejętnością dedukcji. Znajdują nawet sposób dotarcia do pilnie strzeżonej Biblii toruńskiej, w której spodziewają się znaleźć wskazówkę. A Wika poznaje dziesięcioletniego Niko – sugeruje mu coś, co sprawi, że chłopiec zrezygnuje z kupiectwa jako swojej drogi zawodowej i ostatecznie odrzuci też możliwość zostania duchownym.
Niko to przyszły wielki astronom, Mikołaj Kopernik. Sergiusz Pinkwart proponuje dzieciom arcyciekawą opowieść, w którą zgrabnie wplata wiadomości o lokalnych atrakcjach. Dorośli przerzucają się informacjami z historii i danymi o ocalonych z przeszłości skarbach – podają je dość szczegółowo, ale Pinkwart unika tu podręcznikowej monotonii. W końcu wiadomości są potrzebne do śledztwa, to element rozszyfrowywanej stopniowo zagadki. Nikt ich w lekturze nie pominie, żeby nie stracić poszukiwanej wskazówki. Dialogi naszpikowane faktami i tak są dynamiczne dzięki kontekstowi, mocno burzliwemu. Sergiusz Pinkwart buduje intrygę, która nie ma słabych stron. Fakt, że nastolatek bez trudu skonstruuje maszynę do podróży w czasie, przestaje mieć znaczenie przy sensacyjnym rozwoju fabuły. Pinkwart prowadzi opowieść bardzo pewnie, korzysta z logicznych wniosków postaci i genialnie wykorzystuje historyczne wiadomości. Narracją przeskakuje raz do Wiki, która wprowadzi zamęt do rzeczywistości w dawnych czasach, raz do jej rodziców, walczących o odnalezienie dziecka w mrokach dziejów. Tutaj fantastyczna historia wybrzmiewa prawdziwie, a do tego jeszcze wzbogacona jest o dane, które można samodzielnie weryfikować. Pinkwart zwraca uwagę na Toruń i potencjał fabularny miasta, swoją niewielką powieścią zachwyca – rzadko kiedy twórcy usiłujący połączyć rozrywkę i edukację młodych pokoleń uzyskują tak olśniewające efekty. „Mikołaj i dziewczyna z gwiazd” to powieść detektywistyczna, która dostarcza przyjemności poznawczej. Niewielka, niepozorna książka, ale bardzo ważna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz