sobota, 12 sierpnia 2017

Màxim Huerta: Nie opuszczaj mnie. Ne me quite pas

Marginesy, Warszawa 2017.

Bliskość

To opowieść o potrzebie kontaktu z drugim człowiekiem, o bliskości i o szansie na nowe życie. Wszyscy bohaterowie z „Nie opuszczaj mnie” szukają azylu dla siebie, a Màxim Huerta każe im ratować innych, zrzucając odpowiedzialność na wszechwiedzącego narratora. Ludzie są jak bohaterowie powieści, a w powieści ktoś musi cierpieć, żeby komuś innemu się powiodło. Huerta zna reguły tej gry i czasami przypomina je czytelnikom. Wprowadza też postać, która potrafi sprawić, by bajki dobrze się kończyły. Bo przecież wszyscy tu marzą o szczęśliwym zakończeniu i to od pierwszych chwil. „Nie opuszczaj mnie” to prośba, na którą nieliczni mogą sobie pozwolić. Ale w pewnej paryskiej kwiaciarni marzenia się spełniają.

Dominique jest już stary i bogaty w życiową mądrość. Prowadzi kwiaciarnię, rozmawia z kwiatami i idealnie odgaduje potrzeby swoich klientów. Kiedy zaczyna się ta opowieść, stałe bywalczynie kwiaciarni, Mercedes i Tilde, przyjaciółki w podeszłym wieku niepokoją się o losy właściciela, który wyraźnie staje się coraz bardziej niefrasobliwy. Dominique sam dochodzi do wniosku, że potrzebna mu pomoc i wywiesza nietypowe ogłoszenie. Tak w jego życiu pojawia się nowa pracownica i przyszła przyjaciółka, przedstawicielka młodego pokolenia – Violeta. Kobieta potrzebuje nie tylko pracy, ale i zrozumienia, serdeczności czy wsparcia, którego nie dostała w rodzinnym domu. Jest w nieplanowanej ciąży, a poza tym szuka azylu, miejsca, w którym mogłaby nabrać sił do walki z trudną codziennością. Powoli odkrywa rozmaite dziwactwa chlebodawcy i odnajduje się w niezwykłej atmosferze kwiaciarni. I ona zacznie przygotowywać dla klientów to, czego potrzebują, dopisywać wiadomości do ich bilecików i posługiwać się kwiatami jak wiadomościami. W końcu pozna też sekrety Mercedes.

Rozwija autor opowieść o dwóch pokoleniach, które wiele mogą się od siebie nawzajem uczyć. Pokazuje siłę uczuć (nie tylko tych pozytywnych) i potęgę zrozumienia. Mimochodem zapewnia, że wszystko się jakoś ułoży – ale chce też, żeby odbiorcy zrozumieli wagę podejmowanych „na zawsze” decyzji. Wprowadza element sensacyjny, gdy pewnego dnia Mercedes zarzuca swoje codzienne czynności: w jej wieku to sygnał alarmowy dla przyjaciół. Hiszpanki, samotne w Paryżu, trafiają na pomoc częściej niż mogłyby się tego spodziewać. Fabuła w tej książce jest niespieszna, mimo zabiegów dynamizujących wydarzenia – to Dominique nadaje jej rytm. Niespieszność oznacza też w tym wypadku ciągłe zrywanie relacji przez zmiany opowiadających, wtrącenia narratora i całą otoczkę literacką. Autorowi nie zależy na prezentowaniu akcji, woli portretować bohaterów, stawia na statyczność. W zamian proponuje czytelnikom często wplatane w rozmowy złote myśli na temat życia i przemijania. Jest to opowieść mocno melancholijna, ale i tak krzepiąca. Tyle tylko, że długo trzeba będzie czekać na to, co przecież oczywiste. Huerta nie odkrywa wielkich prawd o ludziach, posługuje się tym, co znajome (nawet jeśli niekiedy nieuświadamiane). Pisze w przekonaniu, że zaskoczy – ale na to akurat nie ma szans.

„Nie opuszczaj mnie” to dziwna powieść, trwająca prawie w bezruchu, zbudowana na tym, co już się wydarzyło i teraz tylko kształtuje rzeczywistość postaci. Huerta nie boi się odejść od schematów z bestsellerowych czytadeł, daje odbiorcom opowieść, którą każdy musi przeżyć na swój sposób, wybierając spośród bohaterów tego najważniejszego dla siebie. Jest to tom wpisujący się w nurt literatury kobiecej, a jednak cięższy niż poczytne obyczajówki, także przez decyzje dotyczące formalnych rozwiązań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz