Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.
Ratunek
Aleksander jako nastolatek dość dobrze rokował. Miał się zająć rodową historią i wykryć tajemnice z przeszłości. Konstancja pokładała w nim wielkie nadzieje. Ale teraz Konstancja już nie żyje, a chłopak – młody mężczyzna – przeżywa dość poważne załamanie. Konstancja zostawiła testament, a pewną rodową pamiątkę zapisała w nim Ewie, z zastrzeżeniem, że przez dwa miesiące nie powinna się jej pozbywać. Wprawdzie Ewa to nie jej krewna, ale kobiety czuły się połączone niewytłumaczalną więzią. Od klejnotu wszystko się zaczyna. Ewa odsuwa jednak własne problemy, bo martwi się tym, co dzieje się u Kaliny. Młodsza o całe pokolenie, ale nad wiek rozważna Kalina wybrała opiekę nad rodzinną posiadłością. Nie ma żadnych gości w swoim pensjonacie i coraz trudniej jej związać koniec z końcem, ale nie może zrezygnować: przecież zapewnia pracę kilku osobom, które zastępują jej rodzinę. Kalina na własne życzenie zamyka się w opustoszałym pensjonacie i ucieka od problemów. Ewa chce przemówić jej do rozsądku, a na miejsce zaprasza już Aleksa. Tak zaczyna się relacja obyczajowa połączona z drobiazgami historycznymi i wielkim optymizmem.
Anna J. Szepielak „Francuskim zleceniem” wstrząsnęła rynkiem kobiecej literatury, szybko znalazła wierne grono fanek, które czekały na drugą część opowieści. Czekały dość długo, ale „Francuski klejnot” jest prawdziwą nagrodą za cierpliwość. To książka ładnie dopracowana i sklejająca kilka ciekawych wątków. Sprawy Kaliny i Aleksa mocno leżą Ewie na sercu. Chłopak smutki topi w alkoholu i jest cieniem dawnego siebie: energicznego, żywiołowego i dowcipnego, a przy tym mądrego nastolatka. Kalinę ktoś próbuje zniszczyć. Krewni w miasteczku rozsiewają złośliwe plotki, a w internecie roi się od złośliwych komentarzy na temat pensjonatu i jego właścicielki. Tu potrzeba zdecydowanych działań, ale Kalina nie potrafi i nie chce zareagować. Poza nimi Anna J. Szepielak wprowadza całą galerię postaci, które ucieszą miłośniczki romansów. Pisarz szukający odosobnienia wodzi oczami za gospodynią, jedna z pracownic ma swojego absztyfikanta w mrukliwym i nieśmiałym pomocniku. Ewa zaczyna przejmować rolę Amora i próbuje wskazać młodym i starym drogę do siebie: jej przemyślane komentarze przekonują do działania i wpłyną również na samych czytelników. A po posiadłości chodzi pan duch i wyjada cukier z cukiernic. Jest tu rodowy sekret, jest mnóstwo postaci, którym się kibicuje, jest i dowcip. Autorka nie boi się scen przesadzanych, jednoznacznie wskazujących dobroć bohaterek. Wiadomo, do czego dąży, ale i tak potrafi to zachęcająco opisać. Pokrzepia obrazem pozostającej w stabilnym związku Ewy, chce, by inni też odnaleźli swoje szczęście. Bo „Francuski klejnot” to właśnie powieść o dążeniu do szczęścia – bez względu na nieżyczliwych ludzi w oddali, na bliskich (niekoniecznie rodziny) liczyć można zawsze.
Czasami Szepielak sięga po chwyty z powieści historycznych Joanny Chmielewskiej (pamiętnik, który trzeba odcyfrowywać, podczas gdy wokół toczy się normalne życie i upływ czasu nabiera tempa). To wszystko jednak tu pasuje: i naiwność w ocenianiu ludzi i świata, i zabiegi fabularne, które prowadzą do jednoznacznego finału, i nawet optymizm przesycający absolutnie wszystkie poczynania bohaterów – składa się to na bajkową fabułę, do prześledzenia w ponury dzień i dla relaksu. Anna J. Szepielak nie zawodzi swoich czytelniczek, zabiera je do świata przyjaznego i wypełnionego bezinteresownym dobrem. „Francuski klejnot” to książka, na którą warto było poczekać – rozrywkowa literatura kobieca w znakomitym wydaniu. Można potraktować ją jako wakacyjną ucieczkę od codzienności i znaleźć miły azyl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz