Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.
Wojsko i serce
Kasia Bulicz-Kasprzak znudziła się już tymi opowieściami, w których identyczne bohaterki miały identyczne problemy i próbowały się z nimi uporać w identyczny sposób. Odrzuciła popularne schematy z literatury dla pań i próbuje znaleźć nietypowe zagadnienia warte zaprezentowania, ludzkie dramaty spoza przeanalizowanych wielokrotnie przez autorki bestsellerów.
W nurcie popularnym musi się znaleźć miejsce na poważne dylematy czy wyzwania. „Pójdę do jedynej” to kolejny po cyklu Po sąsiedzku tom łączący literaturę psychologiczną i obyczajową. Bulicz-Kasprzak jedynie rytm wykorzystuje taki, jak sprawdzone w innych książkach nie tylko tego wydawnictwa. Zmienia bohaterów następujących po sobie rozdziałów, prowadząc w ten sposób równoległe relacje.
„Pójdę do jedynej” to książka niby w klimacie kobiecej obyczajówki, ale poświęcona… wojsku. Autorka w dodatku przenosi akcję do lat 70. XX wieku, wtrąca do książki również historię i uwarunkowania polityczne. Ale czytelników kusi dwiema relacjami. Karol to syn milicjanta, chłopak, który lekceważy naukę. Ojciec stawia mu ultimatum, w wyniku którego bohater trafia do wojska. Paweł wie, co to ciężka praca, głód i zimno. Pochodzi ze wsi i wojsko to dla niego szansa na lepsze życie. Stąd może dostać mieszkanie, zawsze też będzie miał pracę i pieniądze. Paweł chciałby założyć rodzinę i deklaracje wojskowego przysłanego „po rząd dusz” brzmią jak prawdziwa szansa dla niego. Jeśli rzeczywistość okaże się zupełnie inna… cóż, to niczyja wina. „Pójdę do jedynej” to opowieść miejscami bezwzględna, ale pokazująca, dokąd ludzi może zaprowadzić pogoń za marzeniami. Do podstawowych motywacji dochodzą i te poboczne – rodzinne konflikty, pierwsze doświadczenia seksualne, presja ze strony otoczenia. Paweł i Karol trafiają do wojska. Tu zaczyna się kompletnie inny świat, pełen rubasznych żartów czy kawałów robionych kolegom, tu wódka leje się strumieniami, a wolność po prostu znika. Koledzy stają się bliżsi niż rodzina, a żony muszą w końcu zrozumieć, że razem z wojskowym poślubiły armię.
Kasia Bulicz-Kasprzak w „Pójdę do jedynej” buduje obraz koszar z anegdot, przedstawia rozbudowane intrygi, jakie bohaterowie obmyślają z nudów i żeby nie funkcjonować do końca w roli ofiar. Wojsko w razie czego to też dobra wymówka. Ale poza sferą mundurów i rozkazów autorka mocno akcentuje warstwę uczuciową. Bohaterowie mają swoje ukochane, ale w związkach nie zawsze układa się tak, jak powinno. Bulicz-Kasprzak bardzo umiejętnie podkreśla moment wdzierania się rutyny do codziennego bycia razem. Tu sytuację utrudnia jeszcze szarość PRL-u. Tyle tylko, że postacie potrafią ze sobą rozmawiać o bolączkach – i wspólnie wypracowywać kompromisy. To zapożyczenie z tomów, w których akcja rozgrywa się dzisiaj. Wojsko wystarcza do zapewnienia sytuacji bez wyjścia, w sferze obyczajowej zwyczajnie trzeba szukać rozwiązań. „Pójdę do jedynej” to opowieść, która ma dwie strony – ale nie zawęża się tylko do Pawła i Karola, rozbudowuje się o ich partnerki i byłe miłości. Na wyobraźnię działa zwłaszcza przypadek Krysi, zwykłej ekspedientki, dziewczyny, która na początku ma swoje marzenia, a później… dostosowuje się do tego, co oferuje jej los.
Jest ta publikacja nietypową obyczajówką, która zaczyna wciągać z czasem, gdy odbiorcy będą przyzwyczajać się do „egzotycznego” tematu. Mimo nawiązywania do wojskowości, autorka kieruje tom do pań – sugeruje to między innymi akcentowanie stanów uczuciowych bohaterów, a i kierunek rozwoju fabuły. „Pójdę do jedynej” udowadnia, że można odejść od standardowych tematów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz