WAM, Kraków 2017.
Romantyczność
Krzysztof Klenczon to postać, którą kojarzą wszyscy zafascynowani big-bitem, rynkiem muzycznym w Polsce lat 60. I wbrew obawom – nie tylko starsze pokolenia. O pamięć o mężu dba Alicja Klenczon, która teraz wspomina muzyka od mniej znanej fanom, rodzinnej strony. W rozmowie z Tomaszem Potkajem przyjmuje konwencję „powieści intymne”. Wycofuje się z budowania biografii – w niej nie znalazłoby się miejsca na rodzinne relacje w takim zakresie, jakiego chciałaby autorka. Odrzuca też analizowanie muzycznych dokonań – i dobrze, bo tu lepiej sprawdzą się fachowcy, zresztą trzeba by pieczołowicie odtwarzać dyskografię czy trasy koncertowe, a to żmudne zajęcie, którego efektu zwykli czytelnicy i tak by nie docenili. W „Historii jednej znajomości” pierwsze miejsce zajmują stosunki rodzinne, to, co niedostępne fanom w synchronicznym odbiorze. Odtwarzanie faktów pojawia się tu wtedy, gdy Alicja Klenczon prezentuje rodzinę męża i szuka szczegółów w dokumentach. Tutaj relacjonuje wiadomości sucho, jakby z konieczności. Inna rzecz, że doskonale orientuje się w rodzinnych koligacjach, zawsze potrafi przedstawić całe drzewo relacji i związków. Przy rodzinie Krzysztofa dużo miejsca poświęca razem z Tomaszem Potkajem swojemu teściowi, z którym czuła się bardzo związana. Cały rozdział dotyczy tu procesu, który miał wpłynąć na rozpad małżeństwa rodziców muzyka. Ale inaczej portretują Czesława Klenczona fragmenty korespondencji z drugiej części tomu. Alicja Klenczon wyraźnie nie chce oskarżać ani oceniać teścia, oddaje więc głos faktom czy dokumentom.
Muzyczna droga Krzysztofa Klenczona zajmuje tu raczej marginalne miejsce. Alicja Klenczon odnosi się z konieczności do rozłamu w Czerwonych Gitarach, do gry w Trzech Koronach i do późniejszych twórczych decyzji, czasami opowiada trochę o trasach albo o konkretnych występach – ale bez specjalnej przyjemności, nie za bardzo lubi analizować tematy zawodowe. Dużo lepiej czuje się przy relacjach towarzyskich – przypomina, jakie kontakty panowały w zespole i w najbliższym kręgu (zwłaszcza przy Czerwonych Gitarach, nawet po rozłamie), prezentuje muzyczne przyjaźnie. Krzysztofa portretuje przez pryzmat znajomych, za sprawą konsekwencji podejmowanych decyzji.
Najważniejszy staje się temat rodziny. Alicja Klenczon opowiada o pierwszych randkach i o relacjach z rodzicami i babcią. Przedstawia kulisy wyjazdu do Stanów, narodziny córek. Mówi o domu – czyli dostarcza fanom wiadomości z najpewniejszego źródła. Krzysztof-artysta jest mniej ważny niż Krzysztof-ukochany. Z perspektywy czasu nie chce opowiadać o konfliktach, woli wierzyć, że to małżeństwo by przetrwało. Ale też nie idealizuje męcząco Krzysztofa, wybiera raczej fakty niż uczucia. W „Historii jednej znajomości” jest miejsce na normalność: to nie wspomnienie o muzyku, a o wspólnym życiu.
Tomasz Potkaj pyta również o sprawy Alicji Klenczon – o jej kolejne małżeństwa, o losy dorosłych dzieci, o fundację. Pozwala rozmówczyni na wygadanie się, przedstawienie własnych doświadczeń i obserwacji. W końcu skoro nakreślone zostały losy pokolenia rodziców, może czytelnicy będą ciekawi, jak ułożyła sobie życie „wdowa po Klenczonie”. Ta książka nie sprawia wrażenia zapychanej na siłę przypadkowymi cytatami czy opiniami z zewnątrz, także zdjęcia z domowego archiwum bardzo tu pasują. Uczucie nasycenia lekturowego płynie z czasowego dystansu: tu ważne są fakty, a nie trudne do uchwycenia tęsknoty. Alicja Klenczon przypomina o swoim mężu i fanom proponuje ciekawy zestaw krótkich opowieści. Rezygnuje z anegdot czy włączania się w spory, pozwala zobaczyć Krzysztofa ze swojej perspektywy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz