niedziela, 16 lipca 2017

Wojciech Widłak: Król Gromoryk i niewidzialna kukułka

Egmont, Warszawa 2017.

Pościg

Król Gromoryk i kot Gaduła – ku uciesze królowej – biegają po pałacowym ogrodzie. Wprawdzie lekarz zalecił bohaterowi trochę ruchu, ale nie przypuszczał chyba, że jego porada zostanie tak zrealizowana. Król jednak nie zastanawia się nad wytycznymi nadwornego medyka. Biega za kotem. A później biega już z kotem, próbując znaleźć drogę powrotną do zamku. Przyda się tu rozróżnianie stron, chociaż co jest z prawej, a co z lewej to kwestia bardzo problematyczna. Przecież wystarczy się odwrócić, żeby sytuacja się natychmiast zmieniła. A jeszcze kiedy naprzeciwko stoi ktoś, kto kierunki – całkiem słusznie – postrzega z własnej perspektywy – bardzo trudno się dogadać. Tomik „Król Gromoryk i niewidzialna kukułka” to bajka przygotowana tak, by wywoływać śmiech dzieci. Wszystko ma tu działać rozrywkowo – i wypadki króla (korona nabija mu guza), i pościgi – niemal slapstickowe – i kłótnie z kotem. Gdyby król Gromoryk martwił się o swój autorytet, miałby nie lada problem. Ale ten bohater wie, że nikt nie śmieje się z jego nieporadności, raczej już z samych przygód. Przygód, które fabularnie nie należą do zbyt rozwiniętych. Wojciech Widłak wymyśla proste opowiadanie pozbawione odgałęzień czy choćby szeregu wyrazistych wydarzeń, tu w ogóle rozwija jedną czynność. Ma nadrzędny cel: udowodnienie dzieciom, że warto nauczyć się nazywać kierunki. Korzyść dodatkowa to rozbawienie kilkulatków – wszechobecny w niewielkiej książeczce komizm ułatwi przyswajanie treści. Przygoda króla Gromoryka nie jest może wyszukana, ale też wystarczająco dobrze podkreśla cel tomiku.

Jak zawsze w serii Czytam główkuję część stron zajmują zadania (tu przygotowane przez Marię Środoń) powiązane z lekturą. Ponieważ tomik „Król Gromoryk i niewidzialna kukułka” mocno akcentuje temat kierunków, zabawy w większości podporządkowane są właśnie rozpoznawaniu stron. Trzeba więc ciągle pokazywać, która ręka króla i królowej narysowanych przodem lub tyłem jest prawa – a która lewa, przyklejać odpowiednich bohaterów z prawej lub lewej strony obrazka, szukać prawych i lewych butów… sporo tu zadań podchwytliwych (przy określaniu stron trzeba wziąć pod uwagę pozycję bohatera), ale po takim treningu dzieciom bez wątpienia będzie łatwiej zapamiętać. Inny rodzaj zadań w tym tomiku polega na określaniu wielkości i uszeregowaniu przedmiotów od największego do najmniejszego lub wskazywaniu trawek i listków tej samej długości (tu maluchy mogą nauczyć się używać nitki do porównywania). Są łamigłówki wkraczające w normalne życie kilkulatka – na przykład opisanie przez kierunki prawo-lewo drogi do przedszkola. Za część zadań maluchy zostaną nawet nagrodzone medalami do przyklejenia w odpowiednich miejscach książeczki, na wszystkich czeka też ukryty w skrzydełku okładki dyplom. Do gier należy wliczyć i całostronicowe labirynty.

Naklejki do zabawy to oczywisty plus w serii, ale warto też podkreślić rolę satyrycznych ilustracji Ewy Poklewskiej-Koziełło w przedstawieniu rzeczywistości króla Gromoryka. Jest tu bardzo kolorowo, a sami bohaterowie prezentują zwykle śmieszne miny. Autorka grafik często dorysowuje w tle mnóstwo dalszoplanowych stworzeń, których w narracji nie ma – ale które bardzo pasują do opowieści (i uzasadniają dokładne oglądanie kolejnych stron). Na serii o królu Gromoryku najmłodsi mogą ćwiczyć czytanie i logiczne myślenie, otrzymają też potężną dawkę rozrywki w dobrym gatunku – są to tomiki dobrze przygotowane do różnych celów, nie tylko edukacyjnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz