Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.
W krainie wyobraźni
Pan Kleks był bohaterem rozbudzającym wyobraźnię dzieci na długo przed tym, zanim historie fantasy zdominowały rynek literatury czwartej w wersji pop. Do dzisiaj stanowi przedmiot badań literaturoznawców i punkt odniesienia dla poszukiwaczy powieściowych atrakcji. Przygód Pana Kleksa nie mogło oczywiście zabraknąć w edycji dzieł zebranych Jana Brzechwy – zajmują cały trzeci tom i oznaczają przeniesienie do krainy fantazji oraz… językowych żartów. Odbiorcy otrzymują tu trzy części – „Akademię Pana Kleksa” – szkolną lekturę trafiającą idealnie w zapotrzebowanie kilkulatków z kolejnych pokoleń, „Podróże Pana Kleksa” spopularyzowane przez film oraz „Tryumf Pana Kleksa”, w którym narrator z pierwszej powieści, Adaś Niezgódka, jest już dorosły i z dalekich wojaży przywozi sobie narzeczoną – aby ostatecznie zamknąć cykl baśniowym happy endem.
Pan Kleks sprawdza, co dzieje się na Księżycu, szuka atramentu, a na „Płetwie Rekina” wykorzystuje własną brodę jako niezawodny kompas. Niezależnie od podejmowanych akurat działań, uczy dzieci, jak korzystać z fantazji. Wielką wagę Pan Kleks przywiązuje do fabuł: nie dość, że przyjaźni się z bohaterami różnych bajek, to bardzo ceni bajarzy, tych, którzy potrafią opowiadać ciekawe historie. Sam zbiera sny, a później i narracje nieznanych ludów, uczy się języków miejscowych, jeśli tylko przybliży go to do celu – to jest – do poznawania kolejnych opowieści. Pan Kleks wie, jaką moc mają bajki – nieprzypadkowo tłumaczy to autor w finale pierwszej książki. A jeśli raz udowodni dzieciom, że fantazja to podstawa dobrych historii, sprawi, że maluchy nigdy nie będą się nudzić. Dzisiaj lekcja Pana Kleksa staje się o wiele bardziej potrzebna, to już walka z powszechnym rozleniwieniem – oddawaniem się we władzę komputerów i telewizorów.
U Pana Kleksa zresztą to maszyna odpowiada za część kataklizmów. Mechaniczna lalka, którą bohater ma zamienić w chłopca, staje się czarnym charakterem zdolnym zniszczyć cały świat – bo pozbawionym serca. Powróci i po „Akademii…” – pojawienie się tej postaci zawsze oznaczać będzie kłopoty, ale bez wyzwań nie udałaby się fabuła. Jan Brzechwa woli akcentować zjawiska absurdalne, niewytłumaczalne na drodze rozumowej – to daje mu twórczą wolność i możliwość zaskakiwania małych czytelników rozwiązaniami nieznanymi w codzienności. W ten sposób otwiera autor dzieci na korzystanie z wyobraźni. Jego pomysły – tak jak narracja – wcale się nie starzeją. Wprawdzie dzisiaj piegi nie są już takim dramatem, by czynić z nich odznakę za wybitne zasługi (i pocieszać piegowatych), ale kolejne motywy z tych historii będą w pełni zrozumiałe dla kilkulatków. Dzieci nie będą przesadnie przejmować się onomastyką – i zabawami lingwistycznymi autora – to próbka możliwości dla starszych i efekt satyrycznych zabaw. W historiach o Panu Kleksie sprawdza się za to kompozycja szkatułkowa – poszczególne opowiastki wtapiane w większą całość mogą funkcjonować samodzielnie. Służą też podsycaniu oczekiwania na opowieść.
Dyskretne pastelowe ilustracje Marianny Sztymy to rozwiązanie w sam raz do zbiorczego wydania. Stanowią dodatek do znakomitej prozy, ale nie zastępują procesu czytania czy przetrawiania treści, mogą być odbierane jako hołd dla bajkopisarza, ale nie próba rywalizacji z ilustratorami poprzednich wydań pojedynczych tomów. Wszystko razem sprawia, że trzecia część „Dzieł wszystkich” Brzechwy staje się publikacją niezwykle wartościową i pożądaną nie tylko przez najmłodszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz