Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.
Skarb i przygoda
„Ballada” o poszukiwaczach przygód to literacki i gatunkowy żart, kolejny oryginalny pomysł na zabawę, która bardzo przypadła do gustu najmłodszym. „Magiczny pierścień” to duża książka – wyszukiwanka Tomasza Minkiewicza. Nietypowa o tyle, że łączy przeglądanie ilustracji z komiksem, a do tego czerpie z wyostrzonych średniowiecznych pieśni, czy raczej dzisiejszych wyobrażeń na temat ówczesnej stylistyki. Minkiewicz bardzo swobodnie operuje nawiązaniami i kontekstami, do kreskówkowej historyjki wprowadzając sporo humoru i wiele zagadek. Każdy rozdział poprzedzony jest kilkuzwrotkowym i nieobojętnym stylistycznie rymowanym wprowadzeniem – to jak komentarz barda, w którego wciela się narrator-prosiak. Bohaterami tej opowieści są nietoperz (będący karykaturą mistrza Yody i raczej nieprzypominający nietoperza), żubr (którego szyszak śmieszy wszystkich bohaterów historii przez podobieństwo do garnka) i wiewiórka (piękność w grupie, z zachowania – ninja). W przygodzie pomaga im magia, różnie rozumiana. Krótkie komiksowe scenki stanowią zapis akcji – tu postacie ruszają na wyprawę. Plany chce im pokrzyżować kurak ciemności, sowa Galus. Ktoś, kto zgubił magiczny pierścień na Potwornej Górze obiecuje nagrodę dla znalazcy – a to wystarcza, by wyruszyć z pomocą. Jednak armia mechanicznych kur to spore wyzwanie. Bohaterowie będą przekradać się ciemnymi tunelami oraz kanałami, użyją balonu przyczepionego do wieży magiczną blokadą i zmierzą się z potworem z Potwornej Góry. Czekają na nich niespodzianki (w rodzaju drapieżnych latających buraków, mało kto by przypuszczał, że pojawi się taki właśnie wróg), ale w końcu drużyna od tego jest drużyną, żeby nigdy się nie poddawać. Są w tym komiksie scenki, które z łatwością odczytywać można jako literackie cytaty, są absurdalne pomysły i zabawy skojarzeniami. Tomasz Minkiewicz karykaturalizuje klasyczne historie awanturnicze, zapewniając dzieciom dużo śmiechu. Bohaterowie przechodzą przez kolejne pułapki i kolejne „poziomy” zadań do wykonania – a najmłodsi im kibicują, śledząc przygody. Ale nie tylko na tym ich zadanie polega. Co pewien czas wtrąca się bard, wprowadzając polecenia dla dzieci. Oznaczone wykrzyknikiem miejsca to rozkładówki z wyszukiwankami starannie wpasowanymi w komiks – nagle – i zupełnie logicznie – zwiększa się przestrzeń kadru, a odbiorcy muszą wskazać na rozkładówce przedmioty potrzebne w dalszej wędrówce. Nie jest to zadanie proste: już znalezienie dziesięciu zielonych jabłek na drzewach w sadzie wymaga dużego skupienia. Nie da się rozwiązać tych zadań błyskawicznie i nawet dorośli mogą mieć z nimi problemy. Pojawiają się tu także – jak w każdej prawdziwej przygodzie – rozkładówki ze skarbami do znalezienia. Są specjalnie oznaczone, więc nie trzeba przerywać lektury, można do nich wrócić po pewnym czasie.
Poszczególne kadry są raczej duże (po cztery „wersy” na stronę) i pozbawione detali w rodzaju tych z komiksów Christy – Tomasz Minkiewicz wypełnia je za to misternymi deseniami, gdy koloruje większe płaszczyzny obrazka. Unika narratorskich wstawek, za to chętnie posługuje się hasłowymi dialogami. Do opowieści wplata liczne żarty, bawi się konwencjami i stara się odświeżyć mocno eksploatowany w ostatnich latach schemat. „Poszukiwacze przygód” to propozycja dla tych, którzy cenią zabawę formą i satyryczne nawiązania do klasyki. Tomasz Minkiewicz znajduje dobre uzasadnienie dla wyszukiwankowych wyznań – wciąga najmłodszych w prostą akcję przypominającą komputerową zręcznościówkę i pozwala im działać razem z bohaterami. A że ci stanowią wyjątkową drużynę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz