PWN, Warszawa 2017.
Po cichu
Dzisiaj akty terrorystyczne są stałym tematem w mediach, mało kto pamięta – pod wpływem obecnych doniesień – dawne ataki. Przemysław Gasztold tymczasem sprawdza wiadomości, które nie miały szans dotrzeć do polskiego społeczeństwa w drugiej połowie XX wieku. Dekoduje powiązania między PRL-em i terrorystami z muzułmańskich ugrupowań. Przedstawia siatki fundamentalistów i ich działalność ze szczególnym uwzględnieniem polskich „wpływów”. Pokazuje przy tym, jak szpiegowskie dane różniły się od oficjalnych komunikatów prezentowanych społeczeństwu. Sięga po niezrealizowane scenariusze ataków, te, którym udało się zapobiec. Podsuwa życiorysy terrorystów, sprawdzając ich powiązania ze służbami w PRL-u. Skupia się na kilku dużych tematach, które z detalami rozpracowuje, przy okazji uświadamiając odbiorcom, o jakich dziedzinach międzynarodowych porozumień nie mogli wiedzieć. Jest to tom, który zawiera materiały na niejedną powieść sensacyjną, political fiction lub apokaliptyczne fantasy – i uzupełnienie zapisków historyków. „Zabójcze układy” to książka kierowana do rzeczywiście zainteresowanych tematem przede wszystkim ze względu na dość trudny język i drobiazgowość. Autor nie próbuje nawet wykorzystywać potencjału fabularnego historii, woli skupiać się na suchych faktach i przytaczaniu szeregu detali. Dyskurs naukowy i beznamiętność to dwa wyznaczniki stylu tej książki.
Oficjalnie terroryzm (więc i zagrożenie terrorystyczne) nie istniał. Gasztold przedstawia jednak kulisy działań szpiegowskich, handel bronią i przemyt, o którym oficjalnie nikt nie mógł wiedzieć. Przynosi jego książka drobiazgowe wyliczenia, autor odczytuje notatki służbowe i wojskowe meldunki, które wykazują obecność terrorystów na terenie kraju i różne formy pomocy udzielane najgroźniejszym przestępcom. Wprowadza jakby podwójną obserwację: sprawdza, jak funkcjonowali w PRL-u terroryści, gdzie mieszkali, ku jakim rozrywkom się skłaniali – i komentuje poczynania szpiegowskie, podąża za tymi, którzy siatkę terrorystyczną starali się rozpracować. W ten sposób zyskuje nie tylko odpowiedź na pytanie, czy terroryści znajdowali się na polskich ziemiach, ale też – ile o ich postępowaniu wiedziały służby specjalnie (międzynarodowe). Zdarza się, że te dwa obrazy zestawia z trzecim: sposobem informowania (lub dezinformacji) opinii publicznej. W „Zabójczych układach” Gasztold pokazuje swobodę działania terrorystów, prezentuje azyl, jaki mogli znaleźć. Próbuje przy tym unikać ocen – i wywoływania emocji wśród czytelników, chociaż dostarcza im materiały sensacyjne.
„Zabójcze układy. Służby PRL i międzynarodowy terroryzm” to książka trudna tak ze względu na temat, jak i na jego realizację. Przemysław Gasztold może naświetlać dawne wydarzenia (jak i działalność służb specjalnych) dzięki dystansowi czasowemu. Jednocześnie pokazuje, jak misternie przygotowywane są działania przestępców – zwykle o krok wyprzedzających służby specjalne. Przedstawia kulisy wielkiej polityki w oddaleniu od dyplomatycznych dokonań czy informacji przekazywanych przez media. I sprawia, że problem terroryzmu rozpatrywać można z innej perspektywy.
Jest ta książka starannie przygotowywana, autor odwołuje się stale do materiałów, do których zwykli czytelnicy nie mieliby dostępu, sprawdza się w archiwach ślady działań. Przy tak wielkiej dbałości o źródła bardzo dziwi, że odwołuje się w pewnym momencie do artykułu z gazety, która szuka sensacji – owszem, temat sam w sobie brzmi sensacyjnie, ale może warto było jednak dotrzeć w tym wypadku do nieco bardziej wiarygodnych źródeł – bo przypisy do bulwarówek lekko w całości zgrzytają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz