Powergraph, Warszawa 2017.
W górze
O ile Felix, Net i Nika mogą sobie podróżować nawet po alternatywnych światach, o tyle ich młodsi koledzy, jedenastoletni Amelia i Kuba (wraz z młodszym rodzeństwem) rzadko ruszają się poza apartamentowiec. Nic dziwnego, skoro w obrębie Zamku dzieje się bardzo dużo. A w „Tajemnicy dębowej korony” Rafał Kosik dodatkowo komentuje aktualne histeryczne wycinanie drzew. Tymczasem to na starym dębie ocalanym przez kolejnych architektów znajduje się kolejna zagadka do rozwiązania.
Dąb u Kosika jest jak cały baśniowy świat. Wystarczy wspiąć się do jego korony, by liście odizolowały od sąsiedzkiego gwaru. Wśród gałęzi znajdują się jednak tajemnicze przedmioty, a nawet – jabłka. Kuba chce odkryć sekret dębu i przekonać się, co jeszcze skrywa korona – zwłaszcza że daje się w niej dojrzeć spróchniałą drabinkę. Do wyprawy trzeba się dobrze przygotować – wspinanie się kilkanaście metrów nad ziemią to nie rozrywka, którą pochwaliliby rodzice. I dlatego przygoda robi się jeszcze bardziej ciekawa. Dąb dla dzieci to obietnica zabawy – i to w kilku wymiarach, bo Amelia na przykład marzy o romantycznym czytaniu książek w hamaku. Niestety nowi sąsiedzi, zwłaszcza bezmyślne matki (ale i moherowa staruszka) uważają, że dąb zagraża bezpieczeństwu mieszkańców, zabiera miejsce na piaskownice i generalnie przeszkadza. Zbierają podpisy pod petycją, by drzewo ściąć. Kosik bardzo dobrze pokazuje typowe populistyczne hasła, pseudoargumenty, które tłum podchwyci równie chętnie, co bezrefleksyjnie. Doprowadza je do karykatury i ośmiesza zwolenników wycinki, pokazując dorosłym zalety posiadania drzewa na dziedzińcu. Dzieci przekonuje szaloną eskapadą i odkryciem na miarę Narnii. Korona dębu to prawdziwe królestwo. Najpierw jednak trzeba tam w ogóle dotrzeć.
W „Tajemnicy dębowej korony” Rafał Kosik rozwija marzenie Mi o własnym nieuczulającym zwierzątku. Już okładka zdradza, że będzie to małpka, Szympanna. Autor z właściwym sobie humorem pozwala bohaterce zdobyć zwierzę – a następnie udowadnia inteligencję Szympy na wiele sposobów. Ta postać zastępuje roboty i wynalazki z FNiN, a jest przy tym równie wdzięczna. Bez niej mali bohaterowie nie poradziliby sobie w trudnych sytuacjach. Szympa wprowadza nastrój beztroski i rozwiązuje sporo problemów. Odsuwa też dzieci od dorosłych – to kolejny temat, który trzeba utrzymać w sekrecie, bo nawet najbardziej wyrozumiali rodzice nie zrozumieliby obecności małpki w domu.
Ciekawie nakreśla też Rafał Kosik postać Emila, chłopca, który mieszka z dziadkiem-wynalazcą, a nie z rodzicami jak „normalni ludzie”. Pokazuje odbiorcom, jak podobna sytuacja może wpłynąć na przyjaźnie lub decyzje o odizolowaniu się. Emil przydaje się też autorowi do piętrzenia kolejnych zagadek. W tej atmosferze trochę rezygnuje Kosik z tematu uczuć między dziećmi, bardziej skupia się na dostarczaniu adrenaliny – i na satyrycznej walce o drzewo. Jak zawsze w serii, tak i tu dba o rozwijanie słownictwa czytelników. Mi prowadzi zeszyt z definicjami co bardziej skomplikowanych wyrazów, odbiorcy wyjaśnienia zyskują w przypisach, więc mogą poznać i utrwalić sobie nowe pojęcia, ale też skorzystać z rozwiązania stosowanego przez Mi. To sprawia, że „Tajemnica dębowej korony” ma walory edukacyjne, ale autor nie jawi się czytelnikom jako nudziarz. Rafał Kosik pisze z humorem i wprowadza własne pomysły, oderwane od mód w prozie dla dzieci. Nie ogląda się na innych, przez co może zaoferować czytelnikom historie nieschematyczne i ciekawe. Wie, jak zachęcić dzieci do czytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz