poniedziałek, 22 maja 2017

Paweł Tkaczyk: Narratologia

PWN, Warszawa 2017.

Precyzja

Wiele już od czasu „Podróży autora” zaistniało na rynku poradników dotyczących kreatywnego pisania – i to dla różnych grup odbiorców. Na nasycony rynek wchodzi Paweł Tkaczyk z „Narratologią” i chociaż ten tytuł mógłby sugerować ucieczkę w sferę teoretycznoliteracką (za to jest bardziej swojski niż storytelling), sam tom uosabia najbardziej pożądane cechy przewodnika dla twórców. Tkaczyk nie zwraca się do pisarzy, a przynajmniej – nie bezpośrednio. Sugeruje, że jego uwagi przydać się mogą twórcom reklam, sprzedawcom, specjalistom od marketingu – czyli tym, którzy słowem zarabiają nierzadko szybciej i lepiej niż pisarze. „Narratologia” to bowiem pozbawiona zbędnych treści lekcja opowiadania historii. Historii, które trzymają w napięciu i mocno zapadają w pamięć, historii, które zaczną się rozprzestrzeniać wśród odbiorców. Słowem – Tkaczyk zna przepis na marketing doskonały. I chociaż tego głośno nie mówi, do twórców, zwłaszcza tych, którzy pisanie traktują jak rzemiosło, trafi równie szybko. Pokazuje, jak zdobyć i utrzymać uwagę odbiorców, jak zbudować opowieść, która zrobi wielkie wrażenie. Nie zasypuje czytelników przykładami z wielkich narracji, za wzór służą mu często baśniowe schematy, miejskie legendy lub krótkie teksty z ogłoszeń internetowych – tylko po to, żeby podtrzymać zainteresowanie, nie zanudzić kolejnymi piętrami struktur opowieści.

„Narratologia” to książka zwięzła, wstęp ma ultrakrótki, zakończenia jest pozbawiona. Autor nie mnoży słów, stawia na konkrety i z matematyczną precyzją analizuje składniki dobrej opowieści. Stawia na schematy i wyliczenia, stara się przyjąć system skryptu, imituje notatki – podaje potrzebny składnik (wyodrębniony graficznie przez wytłuszczenie, ilustracji tu nie ma) i krótką jego charakterystykę. Rezygnuje z promowanych przez zachodnich autorów podsumowań i powtórzeń. Operuje wyrazistymi scenkami wtedy, gdy chce uzmysłowić odbiorcom sensowność porad – ale nie czyni z nich elementu obowiązkowego poszczególnych rozdziałów. Skupia się na opowieści – i powodach, dla których zostaje ona w czytelnikach. Nie zajmuje się warsztatem twórcy ani szukaniem inspiracji, daje za to solidne podstawy do zbudowania pełnej fabuły. Składniki opowieści traktuje jak klocki – daje pewną swobodę w ich doborze, stosowaniu czy modyfikowaniu, ale też uzasadnia sens ich istnienia i znaczenie dla historii. To jak precyzyjne odtwarzanie siatki fabularnej, przepis na opowieść. Wystarczy wziąć tom Tkaczyka, prześledzić wskazówki i… już zyskuje się umiejętność sterowania wyobraźnią mas. Przynajmniej w teorii.

Jest „Narratologia” tomem, który może wywrzeć dobre wrażenie na odbiorcach, zwłaszcza tych ceniących sobie prostotę sformułowań i dyscyplinę myślową. Paweł Tkaczyk sprawia, że nie tylko czytelnicy przejąć mogą rolę autorów, ale i zrozumieć magię przyciągania dobrze skonstruowanych historii. „Narratologia” to szansa na zwiększenie świadomości czytelniczej, a i pokazanie odbiorcom (w tym także publiczności kinowej, teatralnej lub telewizyjnej, fanom reklam i ogłoszeń, czy satyryków…) mechanizmów oddziaływania stosowanych przez twórców. Nie każdy po lekturze zostanie pisarzem lub scenarzystą, ale ci, którzy o takim zawodzie marzą, sięgnąć po tom Tkaczyka muszą. „Narratologia” to stylistyczna asceza przy nasyceniu faktami. Książka matematyczna – pokazująca konstrukcje najlepszych historii. Tkaczyka wyróżnia na rynku zamiłowanie do precyzji – jego uwagi nie rozpuszczają się w natłoku przykładów czy przypomnień. Może i ta publikacja wygląda niepozornie, ale pod względem zawartości to prawdziwy skarb.

1 komentarz:

  1. O rany, bardzo, bardzo dziękuję za tę recenzję :) Czyli można matematycznie pisać o narracjach i to się sprawdza :)

    OdpowiedzUsuń