Jaguar, Warszawa 2017.
Ucieczka
Jak zwykle jest ich dwoje. Wpadają na siebie przypadkiem, podczas imprezy i… zupełnie nieprawidłowo się nawzajem oceniają. Will dzięki diamentowemu kolczykowi w uchu wygląda jak pirat (a już na pewno – jak niegrzeczny chłopiec), co bardzo odpowiada Tii. Tia ma opinię rozrywkowej dziewczyny. Ten mit celowo podtrzymuje, chcąc uniknąć odpowiedzialności i zaangażowania. Rzeczywistość jednak wygląda zupełnie inaczej, Will chce stabilizacji i udowadnia innym swoją wartość, Tia – gdyby tylko chciała – zamieniłaby się bez wysiłku w najlepszą uczennicę i pracownicę. Gra, którą oboje toczą na zewnątrz, na użytek innych, przenosi się też do ich relacji. Jennifer Echols próbuje odejść od stereotypowych nastoletnich powieści; Tia przez cały czas deklaruje, że nie chce mieć chłopaka – i zrywa wszystkie swoje związki. Postępuje inaczej niż większość dziewczyn w jej wieku – w tym bohaterki lektur. Ale w szkole poza próbami orkiestry z Willem łączy ją tytuł Flirtu Roku. Teraz już trzeba podjąć wyzwanie i przynajmniej na użytek innych udawać.
Jest to powieść niezwykła z kilku powodów. Akcję autorka przenosi do upalnej Florydy, wysoka temperatura staje się nie do wytrzymania dla Willa, który przybył z Minnesoty – ale daje też szansę na rozluźnienie obyczajów i wprowadzenie motywów, które z zewnątrz wyglądają na zalążek flirtu. To po pierwsze. Po drugie – Echols odwraca młodzieżowe zasady. Kiedy Tia się zapomina, bez wysiłku zajmuje wysokie lokaty w konkursach, zdobywa najlepsze oceny w testach i staje się prawdziwą podporą w pracy: tu może liczyć na kolejny awans (którego wcale nie chce). Ta dziewczyna tylko gra rozimprezowaną i wyluzowaną – inaczej niż nastolatki, które od nauki i obowiązków stronią w sposób naturalny i w pełni zrozumiały. Automatycznie bohaterka staje się przez to intrygująca – bo inna. Po trzecie – Tia nie walczy o miłość, robi raczej wszystko, żeby zniechęcić Willa do siebie, nawet mimo pożądania, jakie chłopak w niej budzi. Zamiast szukania sposobów na bycie razem, jest tu szukanie sposobów na flirt bez zobowiązań i dalszego ciągu, niczym zamiana ról. Przeszkody dla związku tym razem płyną od środka, paradoksalnie tym trudniejsze są do pokonania. Echols po przeniesieniu akcji do szkoły na Florydzie stawia też na niezwykłość szkolnych zwyczajów – to nadawanie tytułów przez społeczność, ale też specyfika prób, niewielka przestrzeń, w której wszyscy wiedzą o wszystkich. Stopniowo będzie autorka osłaniać sekrety Tii, wyjaśniać jej życiowe decyzje. Pozwoli też na wprowadzanie potrzebnych zmian. „Flirt roku” toczy się dość szybko i w oddaleniu od realiów znanych polskim odbiorczyniom. Jednak jak zwykle to, co najciekawsze, rozgrywać się będzie w sferze uczuć – i to czynnik najważniejszy dla nastolatek.
Jest „Flirt roku” powieścią lekką, mimo że dotyka trudnych spraw – momentami dla odbiorczyń nie do pojęcia. Bywa, że w narracji autorka nie wykorzystuje potencjału historii długo nie pojawia się tu tajemniczy ojciec, więc byłby to kolejny składnik do budowania niepowtarzalnej atmosfery. Trochę za łatwo idzie też przekonanie do wielkich porządków jako sposobu bohaterki na radzenie sobie z problemami. Nastoletnie czytelniczki jednak docenią w pierwszej kolejności fakt, że autorka szuka oryginalnych rozwiązań, próbuje uciekać od schematów, mimo że ten najważniejszy – stanowiący oś opowieści – pozostawia. We „Flircie roku” pojawią się zdecydowane charaktery oraz mocne sytuacje, ale Echols nie chce pewnych granic przekraczać. Jej bohaterowie buntują się tylko na pozór, ale to im wystarcza do manifestowania własnych poglądów. Jest więc „Flirt roku” ciekawą obyczajówką dla tych nastolatek, które owszem, łakną historii o pierwszych miłościach, ale wolałyby uniknąć sentymentalnych i łzawych tonów. Jennifer Echols też takich nie ceni, pisze z pomysłem i wyczuciem młodzieżowych tematów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz