wtorek, 2 maja 2017

Alice Pantermüller: Pamiętnik Zuzy-łobuzy. Misja specjalna

Jaguar, Warszawa 2017.

Ochrona zwierząt

Zuza razem ze swoją przyjaciółką Zośką ma do przygotowania oryginalny szkolny projekt. Dzieci będą malować ogrodzenie i wspólnie wymyśliły, by przedstawić na nim zwierzęta – gatunki zagrożone wyginięciem. W ten sposób zgromadzą sporo wiadomości i w skali mikro zaangażują się w ratowanie przyrody. To wszystkim się podoba (mimo że wiąże się wciąż z nauką i odrabianiem zadań). Gatunki zagrożone wyginięciem bywają naprawdę śmieszne, bo jest wśród nich i diabeł tasmański, i panda, a nawet… żółw. Zuza, która bez przerwy potyka się o żółwia Wacka, postanawia więc zająć się tym właśnie tematem, a gdy trzeba przygotować prezentację – zabiera Wacka do szkoły. Najważniejsze są jednak prace nad malowanymi wizerunkami zwierząt. Bohaterki przekonują się, jak trudno realistycznie przedstawić wybrane stworzenia, rywalizują z klasową pięknością – zadzierającą nosa Bereniką, a do tego ktoś uporczywie niszczy ich prace, zachlapując je… białą farbą. Albo nie farbą. Chociaż Zuza i Zośka wszystkiego najgorszego (i takiego też losu malowidła) życzą rywalce, to je spotyka przykrość. Nie mogą jednak zamartwiać się w nieskończoność – zbliżają się urodziny Zuzy, a wtedy cała rodzina (i Zośka) wybiorą się do zoo. Dla przyjaciółek to szansa, żeby sprawdzić, czy zwierzętom nie dzieje się krzywda, a poza tym – żeby pouczyć pracowników w kwestii opieki nad zagrożonymi gatunkami. Jak to wypadnie – można sobie wyobrazić.

Autorka tego cyklu stawia na śmiech masowej publiczności, chociaż widać też, że próbuje małych czytelników czegoś nauczyć. Wybiera zatem temat nośny i taki, który uprawdopodobni wrzucane mimochodem do narracji wiadomości. To nie pełne notki o zwierzętach, a ciekawostki wplatane jakby od niechcenia i przy okazji wygłupów. Bo tych będzie jak zwykle sporo – od kłótni, czy nietoperze istnieją naprawdę, czy to tylko pomysły z horrorów o Draculi, po ucieczkę namalowanego żółwia przed grą na czarodziejskim indyjskim flecie. Autorka sięga po rubaszny humor (kupy kruków, które brudzą nawet fryzurę i ubranie opiekuna szkolnego) i po wypadki z pędzlem i farbami – w tym prym wiedzie Zośka, która bez przerwy brudzi niechcący siebie i otoczenie. Dzieci fantazjują albo o zemście na nauczycielce, kiedy ta wprowadza zbędne ich zdaniem nakazy i zakazy, i o wrzuceniu zdechłego szczura do torebki Bereniki. Zuza i Zośka nie są przesadnie grzeczne, co ma do nich przekonać czytelników obu płci i zaprosić do dynamicznej lektury.

Nie ma tu zresztą przesadnie dużo czytania, bo tekst bez przerwy jest wzbogacany o drobne rysuneczki wzorowane na emoticonach lub większe ilustracje poglądowe. Kiedy wprowadzana jest jakaś postać lub zwierzę – otrzymuje już na poziomie wersu swoją graficzną miniaturkę. Zuza, snując opowieść, wciąż dokłada do niej wyjaśnienia rysunkowe, dzięki czemu czytelnicy nie muszą się specjalnie angażować w śledzenie opisów (doprowadzonych do minimum), wystarczy szybka lektura. „Pamiętnik Zuzy-łobuzy. Misja specjalna” to przecież powieść komiksowa w stylu pop, czyli z zaznaczanymi akcentami zdaniowymi i emocjami postaci. Zuza jest żywiołem, którego nie da się okiełznać, można tylko śledzić jej wariactwa dla rozrywki. Małym odbiorcom spodoba się „niegrzeczność” tej bohaterki i wcielanie w życie kolejnych pomysłów, które czasami mają nieoczekiwane konsekwencje. To przede wszystkim tomik stworzony dla śmiechu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz