Akapit Press, Łódź 2017.
Śmiech spod czapki
Książka, która o nic nie walczy – poza beztroskim śmiechem, spodoba się dzieciom i ich rodzicom. Książka, która ma szansę szybko stać się ulubioną lekturą maluchów – a wszystko przez wesołe mrówki. Bohdan Butenko należy do tych twórców, którzy nie muszą pouczać i podporządkowywać się pedagogicznym trendom. Stawia na czysty absurd i niewytłumaczalne zjawiska tylko po to, żeby rozśmieszać – a wychodzi mu to znajomicie. „Wesoły kaszkiecik” to prosta historia, w której trudno będzie powstrzymać się od chichotu. Do tego Zyzio, bohater tomiku, to typowe niegrzeczne dziecko, które pluje (landrynkami), niszczy (płoty) i robi, na co ma ochotę. Przyjeżdża na wakacje do Babusi i Dziadusia, ale za nic ma ich przestrogi i wskazówki. I tak wszystko zrobi po swojemu, znajdując dla siebie furtkę choćby w językowym kształcie zastrzeżeń. Dziaduś zna już dobrze możliwości tego chłopaka i daleki jest od zachwytów czy rozczulania się nad nim, nawet nie cieszy się z wizyty Zyzia – co powinno zresztą ucieszyć samego bohatera: nadopiekuńczością i czułościami ze strony dziadków maluchy czasem mogą być zmęczone, zwłaszcza gdy próbują swoich sił w samodzielności.
I oto Zyzio, który bez żadnego celu plącze się po okolicy, łamiąc (albo nie łamiąc, to dopiero ciekawostka!) zakazy dorosłych, znajduje w lesie mnóstwo śmiejących się do rozpuku mrówek. Tak Bohdan Butenko wprowadza czytelników w nieco szalony świat wyobraźni. Mrówki to dopiero początek. Ale śmieją się za sprawą wesołego kaszkieciku, nakrycia głowy, które ktoś porzucił w lesie. Zyzio próbuje znaleźć właściciela czapki i przy okazji testuje moc kaszkieciku na kolejnych napotykanych zwierzętach (z czasem i na ludziach). Kaszkiecik nie zawodzi – za każdym razem wyzwala śmiech. A ten śmiech, jak wiadomo, jest zaraźliwy. O to autorowi chodzi przede wszystkim – żeby udowodnić odbiorcom działanie śmiechu. Trudno przy tym tomiku zachować powagę, nawet dorosłym. Dzieci skojarzą lekturę z czymś wyjątkowo przyjemnym. Wszyscy przekonają się, że śmiech ma terapeutyczną moc. Przekonają się podczas czytania, ale i dzięki końcowemu zaleceniu – Bohdan Butenko na odbiorców działa sprytnie. Najpierw udowadnia, że beztroski śmiech przyniesie same korzyści – każdy poczuje się lepiej, śledząc przygody Zyzia i bohaterów spod kaszkieciku, potem tylko autor podpowiada, jak ów stan podtrzymać. Recepta jest prosta i do natychmiastowego zastosowania przez każdego. Butenko przypomina, co jest źródłem szczęścia. Jest się czym zachwycać.
Autor przez cały czas zachowuje niepowagę. Drwi sobie już na etapie doboru słów czy nazw do prześmiewczej narracji, drwi w rytmie zdań, później dowcipy wplata w akcję – a humor sytuacyjny staje się tu bezkompromisowy, niegrzeczny jak Zyzio –z wprowadzaniem motywu pracowników szpitala psychiatrycznego włącznie. Butenko nie zamierza ugłaskiwać historii, wtłaczać jej w ramy mód i powszechnie akceptowanych narracji – i bardzo dobrze. Dowcip przewija się tu i przez nieprzezroczysty tekst, i przez dynamiczne rysunki. Te drugie mogą sprawić, że dorośli sięgną po książeczkę, żeby przypomnieć sobie dawne propozycje tego autora. Butenko wciąż cieszy – i wciąż pokazuje, jak mistrzowsko operować absurdem. „Wesoły kaszkiecik” to książka, która tylko z pozoru niczego nie chce uzyskać – w istocie akcentuje znaczenie humoru i pogody dycha w codziennym życiu. Pojawia się na rynku w momencie, gdy autorzy – nawet ci najbardziej doceniani – prześcigają się w morałach i pouczeniach. Pokazuje, że można zupełnie inaczej traktować małych czytelników, przypomina, że dzieciom potrzebna jest rozrywka. I chociaż „Wesoły kaszkiecik” nie narzuca choćby wzorów dobrego wychowania, nie zmusza do analizowania faktów czy myślenia, a jego przeznaczeniem jest rozśmieszanie – wszyscy powinni się z tym tomikiem zapoznać. Niech na ulicach zaroi się od czerwonych kaszkiecików. Od razu wszystkim zrobi się przyjemniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz