niedziela, 7 maja 2017

Bonnie-Sue Hitchcock: Zapach domów innych ludzi

Jaguar, Warszawa 2017.

Niechciani

Mieszkańcy Alaski nie lubią o sobie mówić. Jeśli ktoś chce poznać istotę ich kultury czy zwyczajów, powinien tam mieszkać. Alaska rzadko przebija się do historii z nurtu pop – wymaga bezwzględnej szczerości, a w zamian daje niewiele, jest surowa i smutna. To na Alasce mieszka czworo bohaterów książki „Zapach domów innych ludzi” Bonnie-Sue Hitchcock. Młodzi ludzie w drugiej połowie XX wieku borykają się z problemami niby bliskimi dzisiejszym zwykłym nastolatkom, a jednak za sprawą kontekstu egzotycznymi. Ruth, Dora, Alyce i Hank stają się postaciami przeprowadzającymi odbiorców przez mroczne dzieje ich rodzin. Ruth, która straciła rodziców, wychowywana jest przez surową i okrutną babcię – w obrazku tej kobiety spotykają się zaściankowość i okrucieństwo w imię źle pojętej skromności. Babcia, wzorem złych macoch z baśni, potrafi zamienić życie dziewczyny w piekło. Ale Ruth sama też robi sobie krzywdę – wpada w ramiona nieodpowiedzialnego chłopaka, zachodzi w niechcianą ciążę i musi zmierzyć się ze znacznie poważniejszymi kłopotami niż utrata marzeń z dziecięcych lat. Dora w oczach innych ma szczęście, wygrywa nawet na loterii. Ale i w jej domu źle się dzieje, ojciec-alkoholik znęca się nad rodziną i pozbawia nadziei na lepszą przyszłość. I ta dziewczyna jest skazana tylko na własny spryt. Hank razem z braćmi chciałby wydostać się ze strasznego miejsca, zakrada się więc na kuter rybacki. Marzy o oglądaniu orek – wierzy, że pod taką postacią powróci, by się nim opiekować, jego tata. Trafia na dorosłych, którzy rozumieją niedziecięcą potrzebę ucieczki i walkę o dojrzałość. Sam też może zawalczyć o szczęście, gdy pozna dziewczynę. Alyce z kolei chciałaby tańczyć, ale jako dobra córka pomaga ojcu w łowieniu i oprawianiu ryb. Kontrast między delikatnością jej pragnień a codziennymi obowiązkami jest ogromny, ale bohaterka ma rozwinięte poczucie odpowiedzialności. Nie chciałaby nikogo zawieść, nawet za cenę rezygnacji z własnej wizji przyszłości. Na Alasce te życiorysy splatają się ze sobą i rozdzielają. W niewielkiej społeczności trudno o anonimowość (nastolatki mieszkają po sąsiedzku), zresztą świadomość problemów innych ludzi pogłębiłaby jeszcze dramat.

Bonnie-Sue Hitchcock nie chce tworzyć pełnowymiarowej powieści, wygodniej jej przeskakiwać między wątkami rozbudowanymi o kolejne fakty w miarę upływu czasu. Pierwotnie zresztą – o czym mówi w wywiadzie – tom składał się z 21 opowiadań, motywów, które ograniczyła do czterech postaci z korzyścią dla fabuły. „Zapach domów innych ludzi” jest książką znacznie różną od typowych powieści dla nastolatek. Nie ma tu przede wszystkim niewinności i beztroski, postacie dojrzewają jeszcze zanim będą na to gotowe – muszą stawiać czoła kolejnym problemom. Od najmłodszych lat przyzwyczajone są do obecności krwi zwierząt, do śmierci, do braku czułości czy do bezwzględnego posłuszeństwa. Zderzają się z różnicami kulturowymi – i to w najbliższym otoczeniu. Mogą sprawdzić, jak wierzenia i osądy całych pokoleń wpływają na późniejsze wybory – to, co dla jednych jest tragedią nie do przejścia, dla innych może być zwiastunem szczęścia. Hitchcock próbuje nakreślić atmosferę wyrzeczeń i komplikacji – ale bez wyrzutów, akceptuje ten świat: nawet jeśli Alaska nie może być azylem, jest małą ojczyzną, jedyną znaną.

Dotrze autorka do tych czytelników, którzy nie lubią powtarzania schematów i popularnych w poczytnych powieściach rozwiązań. Znajduje własne powody dla opowiedzenia tych historii, nie przejmuje się specjalnie hermetycznością środowiska – wie, że to stanie się jej atutem. „Zapach domów innych ludzi” to książka trudna i miejscami nieprzyjemna, napisana ze świadomością niejednorodnych ocen z różnych perspektyw. Nie ma tu miejsca dla słabych albo naiwnych, chociaż każda z postaci na swój sposób się obnaża, wpuszczając odbiorców do codzienności nie do pozazdroszczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz