piątek, 14 kwietnia 2017

Signe Johansen: Hygge na szczęście

Burda, Warszawa 2017.

Życie w przyjemności

Małe słówko hygge robi ostatnio wielką karierę zwłaszcza wśród zwolenników nurtu slow-life i szukających szczęśliwości – jako przepisu na coś, co nie daje się zmierzyć. W „Hygge na szczęście” Signe Johansen decyduje się przedstawić swój sposób na radość istnienia – w odwołaniu do narodowych tradycji, ale również i do rodzinnych zwyczajów, docenianych po latach. Moda na hygge to okazja do podzielenia się zachwytami – i do pochwalenia się osobistym sukcesem, jakim jest zadowolenie z codzienności. Ale tom nie musi być traktowany wyłącznie jako poradnik. Przyda się też wszystkim miłośnikom publikacji lifestyle’owych czy poszukiwaczom inspiracji w codziennym życiu. Dla części będzie relaksującą lekturą (chociaż dość męcząca mała czcionka niejednego odstraszy – warto by w przyszłości wybrać coś bardziej przyjaznego dla wzroku, chyba że edytorom zależało na zachowaniu poczucia tajemnicy). Jeśli trudności techniczne okażą się do przejścia, można cieszyć się prostotą wskazówek i łatwością wcielania ich w życie.

Hygge jako słowo jest według lingwistów nieprzetłumaczalne. Signe Johansen chce jak najlepiej przedstawić jego definicję. Odwołuje się w tym celu do własnych wspomnień i odkryć opartych o działania rodziców. Przekonuje do zdrowego trybu życia – przestawienia się na dobrą kuchnię, zachowywania umiaru we wszystkim, spacerów na świeżym powietrzu, ograniczenia konsumpcyjnych zapędów. Pokazuje, jak traktować innych ludzi, jak projektować wnętrza w duchu hygge, podaje zestaw przepisów na różne przysmaki, przypomina o znaczeniu sportów. Uczy wsłuchiwania się w siebie i rozpoznawania własnych potrzeb – a część z tych potrzeb zwyczajnie sugeruje, jako zgodne z duchem hygge. Wiadomo, że tą filozofią nikomu nien zaszkodzi – może co najwyżej ograniczyć negatywne strony rozwoju cywilizacyjnego. Człowiek stosujący zasady hygge znajdzie równowagę między pracą a życiem rodzinnym (a w kwestii wyboru pracy kierować się będzie własnymi pasjami, nie zarobkami), polubi spędzanie czasu na świeżym powietrzu i aktywny wypoczynek, poszuka przyjaciół, nauczy się gotować dla przyjemności… W hygge nie ma komplikacji ani wielkich nakładów finansowych, zmian można dokonywać stopniowo i bezboleśnie.

Johansen dzieli się z czytelnikami własnymi przemyśleniami. Wie już, jaką popularnością hygge się cieszy, przedstawia się więc jako dobra przewodniczka po tych zwyczajach. Mnogość rodzinnych opowieści ma ją jeszcze uwiarygodnić w oczach czytelników – zamienia też poradnik w formę pamiętnika, o wiele ciekawszą w lekturze. Wprowadza od czasu do czasu przejrzyste schematy, wnioski i wyliczenia, ale pozwala też odbiorcom wyciągać samodzielne wnioski na bazie udostępnianych materiałów. Promuje zdrowy tryb życia bez straszenia chorobami cywilizacyjnymi czy szkodami dla środowiska: tu człowiek ma zadbać o siebie i najbliższe otoczenie – to nie obowiązek, a przyjemność – a wtedy świat zmieni się na lepsze. Hygge w zasadzie odstraszać może tylko przeciwników wszelakich społecznych mód – szkody nie narobi.

Pięknie wydany (poza rozmiarem czcionki) tom wypełniony jest zdjęciami, które oddają ideę slow-life. Przy przepisach to artystyczne zdjęcia produktowe, innym razem – podpowiedzi aranżacji wnętrz, ale i kadry z archiwum autorki – jako wsparcie argumentacji lub potwierdzenie wskazówek. „Hygge na szczęście” to publikacja dla szukających inspiracji lub impulsu do zmian – hygge sprawdzi się, przynajmniej w niektórych przejawach, nie tylko w krajach skandynawskich. Alternatywa dla american dream opanowuje świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz