sobota, 15 kwietnia 2017

Gabriela Mistral: Śpiąca Królewna

Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.

Klasyka

„Śpiąca królewna” to kolejna znana baśń opowiedziana na nowo przez noblistkę Gabrielę Mistral pod koniec lat 20 ubiegłego wieku. Nie ma tu, jak w wypadku „Czerwonego Kapturka”, przełamywania zasad dziecięcych opowieści, a zabiegi nowatorskie, przełomowe czy po prostu ciekawe odnotowuje autor komentarza krytycznego zamieszczonego na końcu tomiku. „Śpiąca Królewna” to historia, którą maluchom przedstawiać można bez zastrzeżeń – trochę jako odskocznię od disneyowskich wersji baśni i odejście od cukierkowej estetyki lub nawiązań do prostoty kreskówek. Gabriela Mistral tym razem bowiem wybiera napuszoną literackość, tekstowy przepych – prymat narracji nad fabułą.

Bajka jest rymowana, a Krystyna Rodowska dba o to, by wiernie powtarzać oryginał, rezygnuje często z dokładnych współbrzmień, zamiast tego albo powtarza samogłoski, albo sugeruje bliskość artykulacyjną głosek. Bywa też, że całkiem z rymów rezygnuje, pozostawiając rytm i podział na wersy jako wyznacznik wierszowości. Kiedy pamięta się o grafomańskim wrażeniu, jakie wywołać może nieumiejętność rymowania – pozostaje tylko cieszyć się decyzją. Gabriela Mistral małych czytelników zabiera do świata powszechnie znanego – dość długo szkicuje sceny ze świętowania narodzin dziecka, które w przyszłości zapadnie w długi sen, precyzyjnie oddaje postawy wróżek. W kulminacyjnym momencie w sen zapada cały świat, łącznie z narratorką, co stanowi subtelny motyw komiczny. Tak, jak długo królewna zasypia, tak rozkłada autorka w czasie działania odważnego młodzieńca, który przybywa ją obudzić.

Mnóstwo jest w tomiku przymiotników i obrazowych porównań. Słowa zyskują tutaj nie tylko kształt – funkcjonują synestezyjnie, akcentują cechy przedmiotów – jasność, miękkość, fakturę, kolor, bez względu na moment w opowieści – jedyne zmiany dotyczą nastroju wzbudzanego przez opisy, tonów minorowych lub powszechnej radości – ale w ramach tomiku Mistral – a za nią Rodowska – nie chce zmieniać formy ani próbować mniej barokowych popisów literackich. Taki znajduje sposób na nakreślenie znanej historii – fabuła jest wtórna, więc szansa na nadanie jej indywidualności kryje się właśnie w formie. Lawiruje Gabriela Mistral między historiami dla dzieci i literaturą piękną, napusza objętość – ma do dyspozycji zaledwie kilka wydarzeń, które rozrastają się dzięki spiętrzeniom epitetów. Tak toczy się opowieść klasyczna pod każdym względem – a i „bezpieczna” z punktu widzenia przewrażliwionych rodziców.

Carmen Cardemil wprowadza ilustracje zdecydowanie smutne i artystyczne, chociaż momentami próbuje w nich zasugerować również bliskość dziecięcego świata (na przykład kołowrotki to narysowane kredkami kółka, a postacie mają rozczochrane włosy). Łączy różne techniki ilustrowania, najbardziej w oczy rzucają się gazetowe kolaże. Kontury tworzy z wielokrotnie powtarzanych kresek, które w dodatku sugerują istnienie prostych linii pomocniczych (twarze zawsze komponowane są na planie krzyża – oczy tworzą jedną linię, nos i usta – drugą, prostopadłą). Cardemil rezygnuje też z żywych barw, woli zgaszone i często ciemne. Różni się tym od wielu ilustratorów tworzących dla najmłodszych – ale jest też świadoma, że tylko tak może zwrócić na siebie uwagę i zapaść w pamięć tym odbiorcom, którzy szukają wydań oryginalnych i autorskich, a nie powielania modnych akurat schematów. Jest więc „Śpiąca Królewna” tomikiem nie tylko dla dzieci – i edytorską ciekawostką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz