Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.
Bity i bajty
W „Szalonej historii komputerów” opracowanie graficzne, chociaż sensowne i nawiązujące do grafik z dawnych komputerów czy gier („Minecraft”) dla części odbiorców będzie najlepszą zachętą do czytania, a dla drugiej części – nieco odstraszaczem. Bo „spikselowane” rysunki to jedno, ale już takie litery czyta się trochę gorzej niż zwykłe. Tyle że tom nie został przeznaczony do „powieściowego” trybu lektury. Można go odczytywać po kawałku, zarzucić linearność (przeskakując po tematach, sugeruje to zresztą sam autor, wprowadzając odsyłacze do odległych stron i rozdziałów), można też śledzić po kolei – ale niezbyt szybko. A to dlatego, że Marcin Kozioł do wiedzy teoretycznej i zestawu ciekawostek dołącza też zadania praktyczne, które rozbudzają wyobraźnię i umiejętności potrzebne w wielu dziedzinach, nie tylko informatyczne (system dwójkowy). Zachęca do zapoznania się ze „sztuką” ASCII – i do kodowania wiadomości dla kolegów (raz szyfry zaznacza się pisakiem na drukowanych paskach, innym razem – tworzy się wiadomości dźwiękowe, do przesłania telefonem). To da małym odbiorcom wrażenie uczestniczenia w czymś niezwykłym – a może też stać się początkiem informatycznych zainteresowań. Programowaniem Marcin Kozioł się nie zajmuje. Pokazuje za to czytelnikom, jak w ogóle mogło dojść do powstania komputerów.
Znajdą się w tej książce przeróżne maszyny, które w końcu musiały doprowadzić do wymyślenia komputerów – i ludzie zwani komputerami. Znajdzie się „poprzednik” internetu czy ekranu dotykowego („pióro świetlne”). Kozioł sięga po liczne ciekawostki, uświadamiając dzieciom, od jak dawna ludzie próbowali zbudować komputer – i w jakich celach. Co ciekawe, całkowicie pomija temat gier, jakby nie chciał odciągać maluchów od bardziej pasjonujących (i ważniejszych w procesie rozwoju czy edukacji) tematów. Odnosi się za to do zagadnień znanych dzisiejszym ojcom: przedstawia komputery z końca XX wieku, zachęcając dzieci do sprawdzenia, czy ich rodzice byli fanami C64, Atari czy Amigi. Tłumaczy różnice w układzie klawiatur w różnych krajach. Robi wszystko, by najmłodsi odbiorcy zrozumieli, co było przed powszechnie dzisiaj dostępnymi elektronicznymi gadżetami. Podróż w przeszłość to wzmianka na temat pierwszych czasopism dla maniaków komputerowych, ale i analiza podstaw (czym różni się bajt od bitu i jakich nośników używało się na przestrzeni lat). Wiadomości uzbiera się tutaj sporo, a każda z nich może przyczynić się do rozwoju nowych zainteresowań – i to na poważnie. Przy okazji Marcin Kozioł też zachęca dzieci do ćwiczenia logicznego myślenia lub matematyki. Autorowi („Docent Pięć Procent”) towarzyszy w opowieściach pies (πes), pikselowaty stworek dodający do tekstu akcenty humorystyczne.
Nie ma szans znudzić dzieci ta publikacja. Marcin Kozioł na każdy temat przeznacza zwykle jedną stronę (książka ma duży format, ale też duży druk i wiele rysunków), a potrafi wydobywać z informacji to, co dzieci zaintryguje. Do tego tom został przygotowany i do praktyk multimedialnych. Co pewien czas uważni odkryją kody, które trzeba wpisać na podanych stronach, żeby uzyskać dostęp do dalszych ciekawostek. To kolejny czynnik dla dzieci atrakcyjny – rodzaj wiadomości tylko dla wybranych. W końcu pozycja poświęcona komputerom nie może być w całości analogowa. Udało się autorowi połączyć temat i formę tak, by stanowiły spójny podręcznik dla najmłodszych. To może być zalążek ciekawej serii – i powód, dla którego najmłodsi zainteresują się informatyką. Kozioł przy tym zaspokaja głód wiedzy, odpowiada na pytanie, co było wcześniej – i pozwala dobrze się bawić razem z bohaterami tomu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz