czwartek, 2 lutego 2017

Bartosz Janiszewski: Grzesiuk. Król życia

Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.

Bard

Stanisław Grzesiuk doczekał się swojej biografii i chociaż na początku tomu Bartosz Janiszewski trochę za bardzo liczy na internetowe źródła (nawet motto do książki znajduje na forum), później już równoważy je w przypisach z klasycznymi materiałami. Dba o to, żeby przedstawiać również kontekst działań Grzesiuka: odnotowuje niepisane kodeksy honorowe czerniakowskich ulic i zasady, dzięki którym złodziej mógł mieszkać przez ścianę ze stróżem prawa. Warszawska codzienność sprzed wojny przydaje się później do sportretowania charakteru Grzesiuka – i powodów różnych jego zachowań, reakcji czy postaw. W tej książce autor stawia na prawdziwość. Prezentuje życie „barda stolicy” – ale nie skupia się wyłącznie na twórczości. Co więcej – twórczość odsuwa w czasie. Zajmuje się za to osobowością (i autentyzmem) Grzesiuka, próbuje uchwycić niepowtarzalność tego człowieka. Nie walczy z legendą, chociaż dba o sprawdzanie i weryfikowanie anegdotowych wątków.

Najpierw zajmuje się Janiszewski przestrzenią, w której wychowywał się Stanisław Grzesiuk: domem rodzinnym, ale i obyczajowością, mentalnością ludzi, kwestią honoru w dzielnicy biedy. Są tu szkolne wygłupy i znaczenie ferajny. Perspektyw dla dzieciaków – niewiele. Ale Janiszewski nie uderza w cierpiętnicze tony, sięga raczej po wizję sympatycznych cwaniaczków, którzy nigdy się nie załamują, poradzą sobie w każdej sytuacji, a do tego naprawdę dają się lubić. Ten świat przebija się do opowieści i staje się tłem dla legendy. Osobną część historii stanowią lata wojny – wielka miłość do femme fatale, kombinowanie, by przeżyć, humor ratujący życie i – obozy koncentracyjne. Tu bardzo przydają się wcześniejsze – naświetlające charakter Grzesiuka – konteksty. Łatwiej zrozumieć decyzje Grzesiuka i jego poglądy z czasów po wojnie. Stopniowo uwidacznia się też kontrast między dawnym, martyrologicznym i bohaterskim pisaniem o wojnie – a relacjami Grzesiuka, który uznaje tylko prawdę, bez niepotrzebnych interpretacji. Po wojnie przychodzi czas na portretowanie pisarza – ale autor nie zapomina i o jego życiu rodzinnym, i o chorobie (zresztą od ostatniego pożegnania chorego Grzesiuka z kolegami z ferajny rozpoczyna się książka). Bardzo mało miejsca poświęca Janiszewski narodzinom „gwiazdy” – pierwszym radiowym audycjom czy występom na scenie. Interesują go tylko momenty przełomowe, te, w których Grzesiuk dowiedział się, jak to jest stawać w blasku reflektorów, a odbiorcy poznali „barda Warszawy” – na inne już się nie rozdrabnia. Nieco łaskawiej spogląda na początki pisarskiej kariery – tu fabularyzuje niemal sytuacje, które właściwie nie miały prawa się zdarzyć.

Mimo że późno dochodzi Janiszewski do analiz twórczej (publicznej) działalności Grzesiuka, od początku podkreśla niezwykłość postaci i podsuwa odbiorcom całe opowiadania jako literackie komentarze do przeżyć. Uczestniczy we wskrzeszaniu legendy. Udowadnia czytelnikom, że chociaż świat się zmienił, Stanisław Grzesiuk do końca posługiwał się kodeksem moralnym i wartościami z najmłodszych lat. Nie dawał sobie narzucić obcych poglądów, potrafił walczyć o swoje ideały. Zresztą autor sam trochę idealizuje tę postać przez wzgląd na dokonania czy doświadczenia. W efekcie sięganie po alkohol staje się tylko uzupełnieniem wizerunku, a nie skazą na nim. Janiszewski czerpie wiadomości na temat Grzesiuka nie tylko z artykułów prasowych i jego książek autobiograficznych – zyskuje też komentarze bliskich, co sprawia, że nie musi się martwić o interpretacje wydarzeń. Tom „Król życia” jest całkiem zgrabnie napisany i wypełniony zdjęciami – a przesycony atmosferą Warszawy, której już nie ma. Obok sylwetki Grzesiuka to bowiem przeszłość (obyczajowa) stanowi tu najważniejszy punkt dla czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz