Agora, Warszawa 2017.
Ze szczytu
Opowieści alpinistów cieszą się coraz większym powodzeniem na „zwyczajnym” rynku literatury faktu. To z jednej strony sposób na autopromocję i przyciągnięcie uwagi sponsorów, zainteresowanie ludzi sportem ekstremalnym, który nigdy nie zdobędzie takiej popularności jak na przykład piłka nożna. Z drugiej natomiast – okazja do podzielenia się wrażeniami i doświadczeniami, możliwość przedstawienia własnych interpretacji czy poglądów na sprawy, które skłócają środowisko wspinaczy i prowokują nagonkę mediów. Teraz po raz pierwszy – dzięki ghostowi Dominikowi Szczepańskiemu – głos zabiera Adam Bielecki, wspinacz, którego osiągnięć przypominać nikomu nie trzeba.
Bielecki w literaturze górskiej nie będzie dokonywał przewrotów, przynajmniej nie tym razem. Zdaje za to relację ze swoich kolejnych wypraw, nie tylko na ośmiotysięczniki. W tej książce znajduje miejsce na opowiedzenie o początkach – w tym spotkaniach ze swoimi idolami i pierwszych krokach w górach. Nie zajmuje się dokładnym analizowaniem własnej biografii, wspomina za to o pomocy ojca czy o spotkaniach z siostrą na górskich szlakach, odnosi się też do kwestii zarobkowego zabierania chętnych w wysokie góry – bo to motyw, który często wywołuje krytykę w środowisku. Kiedy już zaczyna brać udział w „prawdziwych” wyprawach, przekazuje czytelnikom emocje związane z drogą na szczyt, trudności czy… organizację zadań w ekipie i nastroje w samej wyprawie. Skupia się zwykle na sprawach przyjemnych – przynajmniej w sferze międzyludzkiej, bo jeśli chodzi o trudności aklimatyzacyjne, nie szczędzi niemiłych szczegółów. Opowiada o sprzęcie i doborze odpowiedniej odzieży. Jeszcze raz mierzy się z wyzwaniami, jakie śmiałkom stawia góra. Czasami prezentuje sytuacje niebezpieczne lub takie, w których głos rozsądku ściera się z ambicjami. Przedstawia też relację z wejścia na Broad Peak, wyprawy, która dla części uczestników zakończyła się tragicznie. To również moment na wspomnienie wspinaczy, którzy na zawsze pozostali w górach – a których Bielecki cenił i z którymi się przyjaźnił. O kontuzjach i wypadkach napomyka rzadko. Za to napawa się pięknem gór lub przedstawia zagrożenia i odkrycia na kolejnych trasach. „Spod zamarzniętych powiek” to książka o miłości do wspinania się – przede wszystkim dla fanów gatunku, ale Szczepański zadbał o to, by była zrozumiała (pod kątem przeżyć) i dla laików, kibiców alpinizmu. Pomaga odbiorcom zrozumieć pasję.
Adam Bielecki od starszego pokolenia wspinaczy różni się za sprawą dokumentowania wypraw. Dysponuje ogromną liczbą imponujących zdjęć oraz krótkich filmików, wiele w tej książce prezentuje (filmiki przez kody QR w odpowiednich miejscach opowieści na marginesie). To fotografie górskich szczytów, ale i alpinistów na ścianach, selfie po przejściu trudnego odcinka i mnóstwo zdjęć pokazujących, z jakimi wyzwaniami mierzą się wspinacze. Zdjęcia w „Spod zamarzniętych powiek” idealnie uzupełniają opisy – i stanowią ważny element książki, nie będą traktowane wyłącznie jako ozdobnik czy wypełniacz miejsca, bo każde zaspokaja ciekawość lub budzi silne emocje.
„Spod zamarzniętych powiek” to publikacja dla wszystkich, którzy lubią literaturę górską. Adam Bielecki przekazuje tu miłość do alpinizmu i naświetla problemy, z którymi borykają się wspinacze. Porusza tematy, które rzadko się w podobnych tomach pojawiają (śmieci w górach!) i pomaga zrozumieć pasję zdobywania szczytów oraz sens samej wspinaczki. Jest „Spod zamarzniętych powiek” trochę opowieścią o zrealizowanym marzeniu, rejestrem wyjątkowo barwnej życiowej przygody i podsumowaniem pewnego etapu w egzystencji autora – jest też świetną lekturą dla wszystkich ceniących sobie mocne wrażenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz