Egmont, Warszawa 2016.
Marzenie
Co z tego, że Hania jest doświadczoną starszą siostrą i po prostu wie lepiej. Co z tego, skoro Smrodek nie wierzy statystykom, za to ma nadzieję, że spełni się jego świąteczne życzenie. Hania listę prezentów dla Świętego Mikołaja spisuje na papierze toaletowym, bo tylko on jest na tyle długi, żeby zmieścić wszystkie liczne pomysły. Smrodek ma za to tylko jedno marzenie: śnieg. I nieważne, że w Wirginii śnieg nie padał już od stu lat. Jeśli Smrodek spotka Jacka Mroza, nowego listonosza, wszystko może się zdarzyć. Przecież zbliża się Boże Narodzenie, a to czas cudów – przynajmniej w oczach najmłodszych. Święta ze śniegiem – tylko tego chce Smrodek.
Tomik „Hania Humorek i Smrodek. Świetne święta” dotyczy czasu, który maluchy bardzo lubią. Bohaterowie w szkole Hani przygotowują przegląd świątecznych zwyczajów, pozdrowień i kolęd, w domu też atmosfera staje się bardziej uroczysta. Dla Smrodka tym razem to wszystko nie ma znaczenia: chłopiec zamyka się na myśli o śniegu. Pragnie go tak bardzo, że w szkolnym przedstawieniu zamiast roli myszki gra… dendryt gwiazdowy: przebiera się za płatek śniegu. Hania, początkowo dość sceptycznie nastawiona do obsesji brata, chce nawet zmniejszyć jego rozczarowanie w świąteczny poranek: przed snem wycina mnóstwo płatków śniegu, którymi ozdabia dom. To ma być namiastka wymarzonego przez Smrodka śniegu. Ale przecież to Boże Narodzenie i nikt nie powinien czuć się nieszczęśliwy, zwłaszcza dzieci.
Megan McDonald sięga do motywów charakterystycznych dla bajek o tematyce okołoświątecznej, ale stawia przy tym na uniwersalność. Odnosi się do tradycji z różnych krajów – dzieci w szkole uczą się między innymi o świętach na Hawajach – autorka nie ogranicza się zatem do najbardziej charakterystycznych, stereotypowych zagadnień, próbuje otworzyć dzieci na ciekawostki z różnych stron świata. Do tego rezygnuje z komercji. Chociaż Hania wymyśla listę prezentów, Smrodek nie marzy o tym, co da się kupić. Autorka pokazuje najmłodszym, że szczęście to nie zawsze radość z nowej zabawki. Wprowadza do tomiku odrobinę magii i tajemniczości – za sprawą Jacka Mroza (którego wygląd, nawet w uniformie listonosza, przywodzi na myśl Świętego Mikołaja, mimo że na początku nikt tego głośno nie powie). W tomiku znalazło się też dużo miejsca na dowcipy w stylu Hani Humorek – zwłaszcza przekomarzanek słownych. To zabiegi, które rozśmieszą tylko najmłodszych, ale w końcu właśnie do tej grupy wiekowej książka jest kierowana. Bohaterów i czytelników rozbawią żarty w stylu jak nazywa się żona pana Mroza, albo przejęzyczenia Hani, która zamiast „dendryt” mówi „drut”. Nie są to dowcipy wysokiej klasy, na szczęście McDonald proponuje też szereg innych, zwłaszcza – sytuacyjnych. Żeby dzieciom lepiej czytało się tę opowieść, autorka wprowadza co jakiś czas do narracji onomatopeje (dziwnie Aldona Możdżyńska rozwiązuje niektóre z nich – hałas to w jej ujęciu „łupu-cupu”, a wystarczyłoby zrobić z tego „łubu-dubu”, żeby nie wypadło niezręcznie). Przygody Hani Humorek i Smrodka to lektura, jaką dzieci mogą czytać samodzielnie, bez pomocy rodziców. Maluchom w końcu dostarczy rozrywki i tylko do nich jest kierowana. „Świetne święta” to opowieść przygotowana na bożonarodzeniowy czas, ale dopasowana do całej serii – więc fani rodziny Humorków się na niej nie zawiodą.
Peter H. Reynolds ozdabia przygody dzieci w swoim komiksowo-humorystycznym stylu – dba zwłaszcza o miny bohaterów i o akcentowanie dowcipów (na przykład listy na papierze toaletowym – w wersji tekstowej ma ona mieć „pięć kilometrów”, w rysunkowej zajmuje też sporo miejsca). W atmosferę świąt wprowadzają motywy z płatków śniegu na marginesach – kontrast stanowią dzieci w hawajskich wieńcach i pod sztuczną palmą. „Hania Humorek i Smrodek. Świetne święta” to publikacja, która przypomina dzieciom o istocie magii świąt – ale bez odwoływania się do religii czy komercji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz