Zysk i S-ka, Poznań 2016.
Wojna młodych
Tematy wojenne w literaturze dla najmłodszych są zawsze trudne do zrealizowania – autorzy muszą najpierw znaleźć odpowiednią poetykę, wybrać sposób mówienia o okrutnej rzeczywistości – od tego zależy później zakres poruszanych kwestii, a i wpływ na młodych czytelników. W „Wielkiej wojnie z czarną flagą” Wiktor Zawada odnosi się bezpośrednio do świata dzieci i sprawdza, jak czas okupacji wpływa na najmłodsze pokolenie. Kaktusy z Zielonej ulicy to grupa przyjaciół, dawniej skupionych w drużynie harcerskiej. Te dzieci przyciągają przygody – ale bohaterowie mają też silnie wpojone kodeksy wartości, przekonania, co jest dobre, a czego należy się wystrzegać. Grupa honorowych chłopaków (i siostra jednego z nich) wie, że zabawa się skończyła. Ale w czasie wojny też potrzebna jest namiastka normalności – to, co dawniej mogło przynieść harcerstwo, teraz zamienia się w nielegalną – i niebezpieczną – rozrywkę, traktowaną bardzo serio.
Komplikacje w największym stopniu dotykają Romka Modraka. Jego ojciec postanawia – dla ochrony własnego interesu – opowiedzieć się po stronie Niemców. Romek ma wstąpić do Hitlerjugend, co oznacza sprzeniewierzenie się dawnym ideałom, a i zwrócenie przeciwko kolegom z podwórka. Zwłaszcza że w pierwszej akcji bierze udział w zrabowaniu butów tacie kolegi. Romek to postać o słabej psychice, ale nawet gdyby chciał, nie da rady przeciwstawić się ani ojcu, ani diabolicznemu przywódcy oddziału HJ. Zmuszany do coraz to nowych podłości wobec dawnych „swoich” przeżywa coraz głębszy kryzys.
Kaktusy to ekipa, której trudno nie polubić. Mają swoje wady i czasami bywają nieznośni, ale w tej powieści muszą budzić sympatię. Są sprytni, honorowi i waleczni, odważni i skłonni do wielkich czynów – ale też momentami niefrasobliwi, nie chcą myśleć o dalekosiężnych konsekwencjach wybryków. Przeżywają w pierwszej kolejności wielką przygodę, jak kontynuację harcerskich zabaw. Na własną rękę próbują wymierzać sprawiedliwość i „walczyć” swoimi – skromnymi – środkami. Czarna flaga, czyli oddział Hitlerjugend, to dla nich najlepszy przeciwnik – budzący lęk, ale i zapewniający kolejne wyzwania. Wojenna akcja pozostaje tu bardzo często zawężona do ulicy Zielonej i do starć między grupami chłopaków. Stopniowo dziecięce wybryki zaczynają jednak wybrzmiewać coraz bardziej poważnie. Autor wprowadza walkę na śmierć i życie. I tym „Wielka wojna z czarną flagą” będzie się odróżniać od awanturniczych przygodówek. Tu nie ma taryfy ulgowej, a nawet świadomość, jak być powinno, nie pomoże. Okrucieństwo wojny widać nawet w mikroświecie dzieci.
Wiktor Zawada czytany dzisiaj wybrzmiewa w warstwie tekstu trochę archaicznie. Slang z dialogów, kiedyś dość rzetelnie oddających realia podwórkowych przekomarzanek, obecnie wypada jak klasyczna literatura. Młodzi odbiorcy nie będą mieli problemu ze zrozumieniem treści – ale już z przekonaniem się do kreacji językowych postaci raczej tak. Dzięki warstwie stylistycznej Zawada od razu wtrąca odbiorców w realny kontekst opowieści – wypada bardziej prawdziwie niż autorzy, którzy wojnę chcą przedstawiać w fabułach z dzisiejszej perspektywy. „Wielka wojna z czarną flagą” staje się wówczas rodzajem świadectwa czasów (i zwyczajów). Odmienność językowa zapewnia egzotykę, ale jest też czynnikiem nieco osłabiającym najbardziej dramatyczne punkty książki. Wiktor Zawada w obszernym tekście zajął się wieloma wojennymi tematami z perspektywy kształtowania się młodych charakterów. Chociaż młodych czytelników zainteresuje przede wszystkim akcja, sfera psychologiczna jest tu również bardzo istotna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz