Iskry, Warszawa 2016.
Poszukiwanie
Najpierw „Wilk” miał być uzupełnieniem znanej twórczości Marka Hłaski, teraz na rynku pojawia się kolejny tom gromadzący odnalezione w archiwach juwenilne całostki, opowiadania, których wprawdzie Hłasko nie przeznaczył do druku, ale których też nie wyrzucił, być może traktując je jako zbiór pomysłów czy wprawek przed opowiadaniem bardziej rozbudowanych historii. Tom „Najlepsze lata naszego życia” zawiera między innymi dwie wersje fragmentów „Wilka”, co stanowi wartościowe dla ciekawych warsztatu autora dopełnienie poprzedniego tomu, ale i uczciwe podejście do czytelników śledzących niepublikowane teksty; zestaw opowiadań i miniatur oraz – w aneksie – scenariusz filmowy, utwór, który również rozpatrywać trzeba pod kątem literackim, bo autor olbrzymią wagę przywiązuje do opisów i komentarzy, które odzwierciedlenie mogą znaleźć tylko w obrazie. „Najlepsze lata naszego życia”, juwenilia, które po raz pierwszy ujrzały teraz światło dzienne, to przede wszystkim publikacja dla literaturoznawców oraz fanów Hłaski. Krytyczne opracowanie zapewnia odbiorcom nie tylko dostęp do „mapy” prezentowanych miejsc, ale i do zmian, poprawek czy intertekstów sugerowanych przez autora. W ten sposób lektura zmienia znaczenie – nawet przypadkowi odbiorcy zamiast śledzić fabuły czy kreacje bohaterów zajmą się analizowaniem warsztatu i gier z obowiązującą stylistyką.
Z jednej strony pociągają Hłaskę tematy upodlenia ludzi – postacie mierzą się z brakiem pracy (co przynosi naturalnie i brak akceptacji ze strony bliskich), uzależnieniem od alkoholu czy wchodzeniem w szemrane towarzystwo. Tu niemal każdy mężczyzna to typ wyrachowanego cwaniaka, a każda kobieta – istota pozbawiona zasad moralnych. W okrutny i brudny świat wtrąceni zostają ci jeszcze niezepsuci, idealiści, którzy ośmielają się marzyć i cierpią przez swoją naiwność. Tu siedmiolatka chce zostać w przyszłości „dziewczynką”, jak jej mama, a ukochana stawiana na piedestale i traktowana jak bóstwo pójdzie do łóżka z pierwszym lepszym facetem bez większych ceregieli. Świat Marka Hłaski to zestaw rozczarowań – ale i nadziei mimo wszystko. To podejście wręcz niezrozumiałe, ale jedyne, które nie pozwala się ostatecznie załamać. Galeria tak konstruowanych postaci zderzana jest zwłaszcza w pierwszych opowiadaniach z wymogami poetyki socrealizmu. Bohaterowie od czasu do czasu wygłaszają tyrady na temat służenia krajowi, tego, że warto budować a nie niszczyć, że przed młodymi wreszcie otwierają się liczne możliwości działania. Papierowe wywody skontrastowane z „niską” egzystencją postaci dają efektowny kontrast. „Najlepsze lata naszego życia” pokazują fałsz takiego zestawienia – nie da się pogodzić naturalizowania dialogów i charakterów z krzepiąco-porywającymi morałami. Hłasko próbuje znaleźć swoją pisarską drogę z wykorzystaniem dostępnych środków, wczesne opowiadania są jak zapis poszukiwań, pisarski dziennik złożony z próbek.
W „Najlepszych latach naszego życia” widać też rozbieżność między stylistyką dialogów oraz opisów. W tych pierwszych Marek Hłasko redukuje tekst, odziera wypowiedzi ze zbędnych słów, kolokwializmami zastępuje literackość. Dba o to, by rozmowy pobrzmiewały autentycznie (co oczywiście po latach staje się sztuczne w lekturze). Z kolei w opisach daje upust pasji pisania, stara się zwracać uwagę na rozmaite drobiazgi. Zarzuca czytelników szczegółami nieistotnymi dla dramaturgii tekstu, ale budującymi przestrzeń akcji. Dzięki juweniliom sprawdzać można kierunki pracy nad warsztatem i próby znalezienia własnego stylu. To tom, który uzupełnia twórczość Marka Hłaski, pozwala zajrzeć do szuflady pisarza i przekonać się, jakie rozwiązania w późniejszych utworach zachował, a jakie odrzucił. Nie da się zatem czytać ani analizować „Najlepszych lat naszego życia” w zwykły sposób – to w końcu teksty, które przez autora nie zostały zaprezentowane szerszej publiczności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz