Świat Książki, Warszawa 2016.
Mozaika z piór
Warto było czekać. Vanessa Diffenbaugh w swojej nowej powieści w pierwszych akapitach przyciąga do siebie czytelników i już nie wypuszcza. „Nie prosiliśmy o skrzydła” to książka, która ma w sobie niezwykłość – w fabule i w narracji – ale i w kreacjach postaci. Składa się bowiem z charakterów wolnych od stereotypów. Jeśli matka – to bez instynktu, niepotrafiąca opiekować się dziećmi, jeśli ojciec, który po latach dowiedział się, że ma dziecko – to od razu wskakujący w rolę przyjaciela i powiernika sekretów. Ale jeśli miłość, to idealna, mimo licznych przeszkód. Diffenbaugh rezygnuje jednak z sielanki, odwołując się do ciemnych społecznych tematów. Bohaterowie mieszkają w ubogiej dzielnicy, są potomkami imigrantów i z powodu biedy nie mają szans na lepsze życie. Stykają się więc z przemocą i dojrzewają do decyzji mocno kontrowersyjnych.
Letty ma dwoje dzieci: nastoletniego Aleksa i sześcioletnią Lunę. Kiedy jej rodzice postanawiają wrócić do Meksyku, Letty musi po raz pierwszy w życiu stać się matką – zadbać o swoje pociechy. Dopiero teraz zauważa, jakie niebezpieczeństwa czyhają na potomstwo i opracowuje plan wydostania się ze złej dzielnicy oraz zapewnienia dzieciom lepszej przyszłości. Tymczasem Aleks przeżywa pierwszą miłość: jego ukochana, Yesenia, nie dość, że ze względu na przepisy imigracyjne boryka się z rozmaitymi trudnościami (i wiecznym strachem o matkę), w dzieciństwie została okaleczona przez ojca i teraz staje się łatwym celem drwin rówieśników. Aleks wymyśla sposób, jak ją uratować, tyle że dobre intencje to nie wszystko. Diffenbaugh rozkręca akcję stopniowo, aż dochodzi do momentu, w którym już wiadomo, co musi się stać. Zanim to jednak nastąpi, udaje jej się wzbudzić sympatię do bohaterów.
Chociaż w powieści dla dorosłych uwaga powinna koncentrować się na samej Letty, jako ważnej dorosłej postaci, to Aleks trafia do odbiorców bardziej. U niego stykają się trzy tematy: pierwsza miłość, rozwijanie zainteresowań naukowych i odzyskanie ojca. Letty musi „tylko” dorosnąć do roli matki i zapewnić swoim pociechom stabilizację. Pod pozorami przyglądania się nietypowej rodzinie autorka zaczyna mówić o ważnych sprawach społecznych. Pokazuje temat nierównych szans już na starcie: nawet najbardziej utalentowane dzieci nie pokonają uprzedzeń i utrudnień wobec „obcych”. Potomkowie imigrantów nie mogą nigdzie czuć się jak u siebie, nie wiadomo też, czy bardziej niszczy ich przemoc fizyczna, na którą nie ma rady, czy też brak perspektyw w dziedzinie rozwoju. Autorka nie bawi się w publicystkę, pozwala, żeby takie prawdy dotarły do czytelników w trakcie lektury – i przez sympatyzowanie z pokrzywdzonymi. Aleks to dziecko-geniusz, Yesenia natomiast okazuje się niezastąpiona jeśli chodzi o ocenę stanów emocjonalnych i mądrość życiową. Ci bohaterowie odwracają uwagę od dylematów Letty i od nadmiaru kandydatów do jej serca – dla autorki największą wrażliwość mają do zaoferowania czytelnikom nastolatki. „Nie prosiliśmy o skrzydła” w taki sposób zyskuje na świeżości spojrzenia, staje się obyczajówką, która wabi oryginalną fabułą. Vanessa Diffenbaugh dostarcza czytelnikom mocnych przeżyć i pokazuje, czym jest miłość, kiedy nie objawia się w słowach a w czynach.
Ta powieść wygrywa twórczym podejściem do zagadnienia zmian w życiu, nawiązywaniem do motywów rzadkich w literaturze rozrywkowej, ale też odejściem od fabularnych powtórzeń. Diffenbaugh układa przedziwną opowieść jak mozaikę z piór, daje okazję przyjrzenia się nietypowym losom postaci, które muszą zawalczyć o siebie. „Nie prosiliśmy o skrzydła” to publikacja, która do tej autorki jeszcze bardziej przywiązuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz