Czerwony Konik, Kraków 2016.
Zabawa z wujkiem
Prosiaczek z Czerwonego Konika jest postacią, która rośnie wraz z czytelnikami i chociaż jego przygody układają się w serię, same książeczki serii nie przypominają, różnią się formatami i sposobem wydania. Nikomu – a zwłaszcza docelowej grupie odbiorców – nie będzie to przeszkadzało, skoro Prosiaczek zaangażuje dzieci w swoje zabawy. Za każdym razem dzieje się tu coś innego. Tomik „Prosiaczek i pojazdy” jest naturalną konsekwencją wychowywania synów (o czym zresztą autorka i wydawczyni przypominają na czwartej stronie okładki). Prostym chwytem zapewnia sobie Ola Woldańska-Płocińska uwagę dzieci. „Prosiaczek i pojazdy” to ukłon w stronę zainteresowań kilkulatków, nawet tych niechętnych książkom. A ponieważ wujek zabiera Prosiaczka na cały dzień do sklepu z zabawkami, dzieci będą zachwycone.
Sklep z zabawkami to idealny pomysł na uniknięcie ponurego poranka. Bohater przekonuje się na własnej skórze, że nie należy ulegać złym nastrojom, bo zawsze może zdarzyć się coś przyjemnego. Wujek to już zapowiedź kolejnych przyjemności: to nie rodzic, może sobie pozwolić nawet na dziecięce wybryki, a i na szczodrość (żaden wujek nie odmówi przecież bratankowi czy siostrzeńcowi zabawki – a że Prosiaczek niczego nie żąda, niespodzianka będzie jeszcze bardziej przyjemna). W tomiku „Prosiaczek i pojazdy” wujek bawi się tak samo dobrze jak Prosiaczek. Obaj znajdują się w swoim żywiole, sięgają po kolejne pojazdy i wykorzystują ich potencjał do wspólnych wygłupów (na hak dźwigu można próbować łapać sprzedawców). Wkroczenie do dziecięcego świata oznacza tu łamanie zwykłych codziennych zasad. Wujek i Prosiaczek nie muszą przejmować się innymi: nikt z kupujących ani sprzedawców nie zwraca im uwagi. Mogą zatarasować pociągiem drzwi wejściowe, a drabiną wozu strażackiego zarysować sufit – wszystko mieści się w konwencji bajki, należy do sielankowego świata dzieci. Gdyby Prosiaczek (czy jakikolwiek maluch) wyobrażał sobie idealny pobyt z wujkiem w świecie zabawek, tak właśnie by przeżywał swoją przygodę – bez psujących rozrywkę postaci, które nie potrafią się bawić. Wujek jest dobrym kompanem, podrzuca najciekawsze pomysły i sprawia, że Prosiaczek nie ma czasu, by znudzić się konkretną zabawką. Nie stoi z boku, sam aranżuje zabawy. To dorosły, który nie stracił umiejętności bycia dzieckiem, a dla maluchów zamieni się to w czynnik komiczny (efekt nieoczekiwanej zamiany ról). Woldańska-Płocińska oczywiście ilustruje też swój tomik, więc może jeszcze bardziej niż w tekście uwypuklić charakter wujka (i komizm scenek). Prosiaczek i wujek na każdej rozkładówce robią coś innego, a słowna narracja zdradza tylko część wydarzeń. Maluchy poza słuchaniem książki czytanej przez dorosłych (starsze rodzeństwo mogłoby mieć problem z liternictwem) będą od razu oglądać obrazki i dowiadywać się więcej na temat charakteru samych zabaw. Woldańska-Płocińska ilustruje w swoim stylu, z prostymi kształtami i komputerowymi płaszczyznami koloru. Tu ozdobnikiem ma być również tekst – autorka operuje urozmaiconymi fontami, co pozwala nie tylko na rozkład akcentów zdaniowych, ale i na wyodrębnienie z opowieści nazw kolejnych pojazdów. W ten sposób publikacja zyskuje jeszcze charakter edukacyjny. W książeczce „Prosiaczek i pojazdy” warstwa graficzna przypomina jeszcze o domowych zabawkach – kieruje odbiorców z powrotem do samochodzików i kolejek. Ola Woldańska-Płocińska zapewnia sobie zaangażowanie maluchów w tomik – i nie pozwala zapomnieć o postaci, która w Czerwonym Koniku co pewien czas powraca. Połączenie bohatera znanego już od paru lat z tematem ważnym dla dzieci to przepis na sukces.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz