niedziela, 4 grudnia 2016

Michael Seth Starr: Ringo

SQN, Kraków 2016.

Gwiazda

„Ringo” to nieautoryzowana biografia, książka o jednym z Beatlesów. Jej bohater, kiedy dowiedział się o zamiarach autora, zdecydowanie odciął się od powstającej publikacji – ale Michael Seth Starr nie przejął się tym zbytnio: i tak wykonał olbrzymią archiwizacyjną pracę, nawet bez udziału bohatera był w stanie stworzyć niebanalną opowieść pełną ciekawostek. Starr, którego z Beatlesem łączy przypadkowa zbieżność mian, potrafi opowiadać z zaangażowaniem, a i bez uciekania się do zbyt łatwych ocen. Nie sugeruje ich czytelnikom, raczej prowadzi przez życiorysowe meandry sławy.

Na początku autor przekonuje, że „Ringo” nie będzie narracją o Beatlesach: takich publikacji powstało i powstaje już przecież wiele, tym razem uwaga odbiorców ma zostać skierowana na perkusistę. Obietnicę Starr wypełnia, chociaż niekoniecznie w stu procentach: kiedy akurat w codzienności Ringo nie dzieje się nic absorbującego, sprawdza, co w tym czasie przygotowywał zespół. Drugie zastrzeżenie, które Michael Seth Starr przywołuje na początku tomu, dotyczy oceny czy charakterystyki gry bohatera. Starr nie chce zajmować się techniką perkusisty: nie ma do tego narzędzi ani kompetencji. A jednak udaje mu się powrócić do tematu i zaakcentować między innymi to, co sprawiło, że Ringo znalazł naśladowców. Od czasu do czasu zwraca uwagę na sposób gry, wyzwania dla bohatera tomu czy jego ulubione przejścia. Sięga też po opinie muzyków – na końcu tomu przytacza kilka komentarzy bardziej profesjonalnych, chociaż i nie hermetycznych dla zwykłego czytelnika. Dobrze, że wbrew zapowiedziom odnosi się do tego tematu – udowadnia tym samym, że potrafi wyszukiwać wiadomości o muzyku i analizować dane, a następnie je przekazywać. Wtapia zdobyte informacje starannie w historię, nie tworzy osobnych tematyzowanych rozdziałów. Rytm tej książce nadaje życie perkusisty, co oznacza, że Michael Seth Starr wybiera prostą relację, a nie komentarze. Usiłuje zachować obiektywny ton, nie podejmuje się ocen ani dodatkowych uwag, chce, żeby czytelnikom zostały same fakty.

Książka dzieli się w naturalny sposób na dwie części, pierwsza dotyczy czasu największej popularności Beatlesów od dołączenia Ringo do zespołu. Tu Starr opowiada o docieraniu się grupy, o przyjaźniach, konfliktach i koncertach, podczas których piszczące fanki zagłuszają dźwięki dochodzące ze sceny. Nie zabraknie też opowieści o perkusji Ringo. Z czasem autor opuszcza świat Beatlesów: próby wskrzeszania zespołu nie mogą się powieść. Każdy z członków ekipy zajmuje się już własnymi interesami. Ringo zaczyna fascynować się branżą filmową (co zaczęło się jeszcze w czasach Beatlesów). Ma rozmaite pomysły na samorealizację, nie odcina kuponów od dawnej sławy.

Michael Seth Starr także odnosi się – co w standardowych biografiach niekoniecznie oczywiste – do życia prywatnego bohatera tomu. Zestawia jego codzienność ze sprawami rodzinnymi pozostałych Beatlesów, ale też z konieczności dokonuje przeglądu faktów z zewnątrz: może się opierać tylko na tym, co znane i gdzieś już w dowolnej formie opublikowane, bo nie uzyska od Ringo żadnych komentarzy. Nie daje po sobie poznać, że brakuje mu wiedzy z najpewniejszego źródła, umiejętnie układa opowieść tak, żeby czytelnicy nie zauważali tego braku. Autor rezygnuje też z typowych w poppublikacjach wypełniaczy, ogranicza mozaiki cytatów – owszem, przytacza wypowiedzi z różnych źródeł, ale tylko jako uzupełnienie czy ilustrację własnych słów, nigdy zamiast właściwej historii. Bardzo poważnie traktuje zadanie napisania biografii eks-Beatlesa, szanuje fanów i zdaje sobie sprawę z mnogości beatlesowskich publikacji na rynku. Wie, że aby wytrzymać konkurencję, musi wybrać rzetelność. A Ringo jako bohater tomu okazuje się całkiem wdzięcznym tematem. Do tego trudno nie nucić przy lekturze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz