Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.
Konstruktorzy
Wydawało się, że w „Jak zbudować motocykl” Martin Sodomka wspiął się na szczyt wyzwań w literaturze dla dzieci, ale nie – przyszła teraz kolej na większe utrudnienie i naturalną kontynuację pomysłu na serię. „Jak zbudować samochód” to tomik dla dzieci zafascynowanych techniką i chcących jak najwięcej wiedzieć o konstrukcji pojazdów. W tej książeczce spotykają się z małymi bohaterami: utykający na jedną łapkę szczur, płochliwy ale rezolutny wróbel i żaba konstruują samochód. Część grupy została właśnie odepchnięta przez bandę, część dołącza na zasadach barteru i ze zrozumiałej ciekawości – chętnie pomogą w pracach, jeśli efekt działań stanie się wspólną własnością. O porażce nikt tu nie myśli.
W zasadzie budowanie samochodu od początku powiązane jest z sukcesem, a to oznacza, że pojawią się i zagrożenia w postaci zazdrosnych wrogów. Przyjaciele zastanawiają się nawet, czy nie poprosić o ochronę członka mafii, ale wiedzą, że za taką przysługę musieliby słono zapłacić. Wolą pozostać niezależni i samodzielni, a poczucie zagrożenia tylko doda smaczku książce. Martin Sodomka przenosi akcję do 1964 roku, nie chce komplikować opowieści elektroniką. Bohaterowie mogą zbudować samochód jak najbardziej klasyczny: chodzi w końcu o to, by od podszewki poznali konstrukcję takiego pojazdu. Sami są ciekawi, co z tego wyniknie, więc atmosfera oczekiwania udzieli się też odbiorcom. Martin Sodomka tym razem zrezygnował z komplikowania obyczajowej warstwy narracji. Do codzienności postaci odwołuje się tylko wtedy, gdy trzeba do ekipy wprowadzić kogoś nowego (to konieczne, by zyskać dostęp do brakujących części), lub aby dać nauczkę „lepszym”, którzy na początku tomiku źle odnoszą się do kulawego szczurka. Poza tym skupia się na budowaniu samochodu, zaczynając od pierwszej ramy. Bohaterowie dzielnie pracują, wspomagając się podręcznikami i własną wiedzą. Wyklepują nawet karoserię z blachy i malują samochód. Przygotowują wszystko: przednie zawieszenie, hamulce, układ kierowniczy czy silnik. Dyskutują przy tym zawzięcie, a z ich rozmów można łatwo wywnioskować, co i do czego jest potrzebne w konstrukcji pojazdu. Mali odbiorcy sprawdzają, jak powstaje wehikuł i czemu służą kolejne części. Bajkowość zastąpiona zostaje techniką, tu nie ma miejsca na improwizacje – już na pierwszym etapie budowania samochodu pojawią się otwory mocowania karoserii. Martin Sodomka poważnie traktuje edukowanie dzieci, co widać w tekście oraz w rysunkach. „Jak zbudować samochód” to picture book.
Szczególnie skupia się Sodomka na kreśleniu kolejnych części, z których powstanie samochód. Gdyby nie bajkowi bohaterowie krzątający się wokół, można by pomyśleć, że to poradnik dla konstruktorów. Autor tym razem rezygnuje ze skomplikowanych technicznych wyjaśnień, które zresztą w „Jak zbudować motocykl” najmniej pasowały do wieku czytelników. Tu pozostaje przy podpisach do rysunków, uczy, jak nazywają się konkretne części potrzebne do zbudowania samochodu. Pozostawia więc dzieciom dwie uzupełniające się wzajemnie drogi lektury: jedna to śledzenie ukierunkowanego tekstu, druga – oglądanie ilustracji i studiowanie podpisów przy realistycznych rysunkach. Nie zajmuje się już Sodomka tak drobiazgowo wyjaśnianiem, jak co działa. Pozwala za to dzieciom dotrzeć do części pierwszych samochodu i przekonać się, na czym polega taka konstrukcja. Z pewnością „Jak zbudować samochód” nie jest lekturą dla wszystkich, ale małym fanom motoryzacji (i ich ojcom) przypaść do gustu musi. Martin Sodomka bardzo poważnie traktuje młodych odbiorców, a to podejście, które zaprocentuje, zwłaszcza że autor nie ma na rynku konkurencji w dziedzinie historyjek technicznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz