PWN, Warszawa 2016.
Rysunkowe kulinaria
Przybywa na rynku książek kucharskich czy zbiorów przepisów okraszonych artystycznymi fotografiami. Tematyzacja już nie wystarczy, żeby odnaleźć swoje miejsce na tak wypełnionych półkach księgarskich, więc Joanna Furgalińska szuka innego sposobu na zaistnienie w świadomości czytelników: proponuje kucharską książkę obrazkową dla tych, którzy chcą powrotu do najbardziej tradycyjnych smaków, a nie lubią dzisiejszych eksperymentów z egzotycznymi składnikami czy półproduktami. Tak powstaje tom „Polska kuchnia. Rozsmakuj się w tradycji”.
Okładką „Polskiej kuchni” Joanna Furgalińska nawiązuje do publikacji dla pań domu z drugiej połowy XX wieku. Nakrycie obiadowe: talerz, widelec, łyżka i nóż zapowiadają, że nie będzie tu udziwnień rodem z wykwintnych restauracji (i przerażającego nadmiaru sztućców oraz naczyń). W tle – charakterystyczna dla ceratowych kuchennych obrusów kratka. Swojsko, domowo i bez ekstrawagancji. Do tego chwytliwe hasło zdradzające treść i założenia książki: „Zobacz, zrób, zjedz”. Do tego autorka dąży. „Polska kuchnia to bowiem nietypowy dla gatunku picture book. Furgalińska daje mu inny niż w książkach o gotowaniu schemat. Najpierw odwraca kolejność – składniki podawane są na dole każdej strony, na poziomej belce (nie w charakterystycznym słupku!) i przedstawiane w dwóch uzupełniających się wersjach, rysunkowej ikonki i podpisu (dookreślającego ilość składnika; a w przypadku przypraw – zawartość naczynia). Od czasu do czasu, na przykład przy mięsie z zająca, autorka dodaje w podpisie, o jaką część chodzi – przeważnie jednak skupia się tylko na wadze lub liczbie sztuk. Nie podaje ani liczby porcji, które wyjdą z sugerowanych składników, ani wszechobecnych ostatnio danych z zakresu kaloryczności potrawy, czasu przygotowania czy stopnia skomplikowania. Wychodzi z założenia, że dawniej kucharzono bez takich uwag i wszystko jakoś się udawało, nie ma więc co się przejmować sztucznymi ograniczeniami.
Większą część strony zajmuje rysunkowy sposób przygotowania potrawy. Na górnej belce pojawia się nazwa (znów bez udziwnień i kulinarnej „poezji”: to na przykład krokiety z mięsem, zupa ogórkowa czy ptysie z bitą śmietaną, konkretnie, rzeczowo i najprościej jak się da). Proces przygotowywania na pierwszy rzut oka wydaje się chaotyczny: to mnóstwo malutkich rysunków przedstawiających składniki – i naczyń oraz narzędzi potrzebnych na danym etapie. Część składników nad garnkiem, część przy mikserze, pod wałkiem, przy kopystce… Wątpliwości właściwie nie ma. Kolejne działania autorka numeruje (porządek zachowuje również dzięki strzałkom). Do tego dokłada też krótkie opisy, żeby nie pozostawiać czytelnikom wątpliwości (jeśli komuś nie udało się odszyfrować jakiegoś składnika dania, tu też znajdzie rozwiązanie swojego problemu). Joanna Furgalińska bawi się rysunkami, wytwarza kolorowy chaos, który może uprzyjemnić proces gotowania. Proponuje coś innego, więc zwraca na siebie uwagę.
Zachowany został tu układ jak w klasycznych książkach kucharskich – podział na zupy, dania z mąki i ziemniaków, potrawy mięsne i z ryb, na desery czy napoje. Autorka powraca do smaków znanych każdemu z dzieciństwa, próbuje przywrócić zainteresowanie polską kuchnią i nakłonić odbiorców do samodzielnych poszukiwań w tej kwestii. Przynosi alternatywę dla pizz i kebabów, nawiązuje do uniwersalnych polskich potraw z dala od mód. W dobie pogoni za nowinkami stara się być klasykiem w treści książki, eksperymentuje za to, i to całkiem udanie, z jej formą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz