Rebis, Poznań 2016.
Smaki
Gotujący blogerzy to zjawisko coraz częściej obecne na ladach księgarskich. Ci, którzy zdobywają popularność w internecie za sprawą swoich refleksji połączonych z przepisami, mają wierne grono odbiorców, grono, któremu zmiana medium na tradycyjną książkę nie przeszkodzi. Czytelnicy blogów staną się klientami – działają jak fani – więc nie ma co się dziwić, że kulinarni blogerzy podbijają teraz rynek wydawniczy. Jedynym problemem staje się znalezienie wyróżnika, motywu, który wybije publikację ponad inne.
Zosia Cudny proponuje odbiorcom już drugą książkę, „Razem w kuchni”. Dla niej takim wyznacznikiem – magnesem na odbiorców – będzie gotowanie z dzieckiem. Przeważnie taki motyw zakłada liczne uproszczenia, ale Zosia Cudny wcale nie zamierza ułatwiać nikomu zadania ani infantylizować treści. Próbuje uzmysłowić czytelnikom, że wspólne gotowanie to szansa na poszerzenie jadłospisu. Do tego autorka skłania się ku kulinarnym modom – ogranicza słodycze i gluten, proponuje własne wersje przekąsek (chociaż trudno będzie raczej przekonać dzieci do chipsów z liści). Tu maluchy mogą zostać włączone w świat dorosłych pod względem posiłków – i wziąć udział choćby w mieszaniu składników. Trzeba do tego trochę wyrozumiałości i cierpliwości, ale wspólnie spędzony w kuchni czas zaprocentuje. Zosia Cudny nie podporządkowuje gotowania dzieciom – w niektórych przepisach sygnalizuje, jak jej zaangażować do pomocy, ale nie ma też obowiązku włączania ich do prac. Autorka unika jednoznacznego adresowania książki i skorzystać z niej mogą również rodzice, których pociechy garną się do pomagania w kucharzeniu.
„Razem w kuchni” to książka, która przynosi po kilka receptur na różne okazje: kilka przepisów na pożywne śniadania, na zupy czy na przyjęcia urodzinowe, przekąski na podwieczorek, napoje, dania obiadowe czy desery. Zosia Cudny odnosi się do powracających mód (nowy sposób na owsiankę) lub podsuwa zdrowsze wersje smakołyków. Raz wywoła apetyt na szarlotkę z papierówek, a raz przyrządzi pierożki z wołowiną z ciasta francuskiego – nie ma ograniczeń.
Indywidualizuje autorka książkę w drobnych wprowadzeniach. Przed każdym przepisem stara się uchwycić nastrój chwili, zaproponować okołoliterackie refleksje o charakterze osobistym. Wskazuje, kiedy korzysta z danego przepisu lub z czym kojarzy jej się potrawa, opowiada, co lubi i przy czym przyda się pomoc małych kucharzy. Podsuwa dodatki i odnosi się do własnych wspomnień. Wszystko po to, by nawiązać nić porozumienia z odbiorcami, wciągnąć ich do swojego świata i zapewnić atmosferę familiarności. Te krótkie wstawki nie są zbyt konkretne i można by się bez nich obejść, ale Zosia Cudny buduje nimi charakter tomu, stosuje je w celach autoprezentacji. To niby zachęta do wypróbowania przepisów.
I tu już szaleństw narracyjnych nie będzie. Składniki podawane są na marginesie i z dużą dokładnością. W sposobie przyrządzenia autorka stosuje podział na dość rozbudowane punkty – kolejne etapy działania. Każdy przepis opatrzony jest artystyczną fotografią gotowego produktu, a na zdjęciach pojawia się też dziecko przy radosnym pomaganiu (pochłonięte pracą), koty czy psy. W ten sposób blogerka może podkreślać „naturalność” swoich podpowiedzi, przypominać, że gotowanie powinno zbliżać domowników i dostarczać satysfakcji. Tom został wydany albumowo (ma nawet wszytą zakładkę) i zasila półki z kulinarnymi publikacjami według indywidualnych wyborów i upodobań. „Razem w kuchni” to zestaw przepisów, a i zachęta do wspólnego działania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz