czwartek, 24 listopada 2016

Susan Herbert: Galeria kotów. Historia sztuki z pazurem

Media Rodzina, Poznań 2016.

Muzeum

Nie trzeba podchodzić do dzieł sztuki z pietyzmem, przekonuje Susan Herbert. Stworzona przez nią galeria kotów, chociaż rozrastać się może już tylko dzięki naśladowcom i fanom, bawi i pokazuje, czym zachwycalibyśmy się w muzeach w alternatywnym świecie. Dialog z historią sztuki to parodystyczna opowieść o kotach – w sam raz dla kociarzy i tych wszystkich, którzy mają uczulenie na powagę i patos. Susan Herbert sięga po najbardziej znane, kojarzone przez wszystkich obrazy (i słynne sceny filmowe), żeby zastąpić sylwetki ludzkie na nich – kocimi. Tak powstaje „Historia sztuki z pazurem”, chociaż trochę szkoda, że koty trafiają tu do malowideł, ale już nie do podpisów i tytułów – warto było rozszerzyć zabawę i o ten aspekt, może mniej czytelny (minimalnie) byłby adres pierwowzoru, za to rozrywka dużo większa – zwłaszcza że i tak pierwowzory po prostu się zna.

W „Galerii kotów” nie ma kompletnie miejsca dla ludzi. Koty zajmują pierwszy plan i zastępują postacie z tła, co jest o tyle ważne, że gdy uwagę przykuje najbardziej istotny bohater, pozostali wyłaniają się po czasie, jako niezbędne i naturalne uzupełnienie. Susan Herbert nie zastanawia się, jak wyglądałby świat mieszany, kocio-ludzki, choćby i z zamianą ról. Tu ludzie po prostu znikają, nie ma ich w starożytności (sarkofag Tutanchamona) ani w mitologii, nie ma ich na freskach i mozaikach z bazylik, nie ma ludzi w średniowiecznych księgach, na malarskich autoportretach, na scenkach biblijnych, malarskich erotykach czy nawiązaniach do dzieł literackich. Ludzie nie istnieją – boskie i mitologiczne istoty tworzone są na podobieństwo kotów, koty wypełniają całe sale i pojawiają się nawet jako gipsowe pomniki. A przy tym całym przejściu na kocią rzeczywistość bohaterowie pozostają ludźmi w strojach i postawach czy zachowaniach. Autorka zmienia im tylko ciała, nie ingeruje w dodatki. To wyśmianie antropocentryzmu, bo koty w ludzkich kontekstach zawsze te konteksty ośmieszają i deprecjonują. Herbert żartuje sobie z napuszoności, wprowadza komizm jako broń przeciwko nadmiernej powadze i ucina wszelkie krytyczne spory na temat kolejnych dzieł. Koty pozwalają na rozrywkę bez uczonych analiz czy opowiadania się za konkretnym kierunkiem w sztuce, po prostu są i to wystarcza. Dodatkowo śmiech pojawia się jako efekt absurdalnych skojarzeń – można sobie wyobrazić „Damę z gronostajem” w kociej wersji (kolejny argument za łączeniem światów!). W drugiej części tomu koty zastępują sławnych aktorów w sławnych scenach i znów wyśmianiu ulegają ludzkie emocje. To, co budzi zachwyt, grozę lub pożądanie, w kociej wersji zupełnie się zmienia. Aktorka może przedefiniować osiągnięcia kultury masowej, zapytać o możliwości tworzenia i granice ludzkiego poznania. Koty zapewniają świeże spojrzenie, przypominają też o sile parodii i pastiszu.

„Galeria kotów” to album, który stoi w opozycji do prawdziwych książek o malarstwie. Koty stają się w tym wypadku władcami świata, bez nich żadna historia i żaden kadr nie może się obejść. Autorka pokazuje, że zabawa stylami malarskimi (w mniejszym stopniu) i tematami to sposób na inteligentny humor. Przez temat nie wyklucza nawet najmłodszych odbiorców – dla dzieci przygodą może okazać się wyszukiwanie oryginałów i porównywanie ich z pomysłami Herbert. Susan Herbert dokonuje szybkiego przeglądu dzieł, zaprasza na błyskawiczną wycieczkę po kocim muzeum. Może w ten sposób zachęcać do zwiedzania galerii i interesowania się sztuką, ale równie dobrze może po prostu dostarczyć rozrywki i przypomnieć, że zabawa to także wartość. „Historia sztuki z pazurem” to przede wszystkim wariacje na temat znanych wszystkim dzieł i kadrów – coś dla miłośników kotów i koneserów absurdu.

1 komentarz: