PWN, Warszawa 2016.
Psi lekarz
Chociaż autorzy tego tomu podkreślają, że nie było do tej pory na rynku tomu poświęconego dogoterapii, ich monografia stanowić może zalążek, punkt wyjścia dla zainteresowanych tematem. „Dogoterapia” bowiem ma wszelkie schematyczne cechy przeciętnej pracy naukowej, pozbawiona jest narracyjnych szlifów i tych przykładów, które ubarwiłyby całość i przyniosły uznanie szerszej publiczności. Kasper Sipowicz, Edyta Najbert i Tadeusz Pietras stanowczo zbyt dużo miejsca poświęcają na definicje i ustalenia dotyczące pojęć podstawowych (w wersji naukowej niepotrzebnie zaciemniają one obraz całości), za to przy najważniejszym zagadnieniu uciekają w ogólniki i klasyfikacje. Wymyka się im istota badań, jakby nie potrafili sobie poradzić z opracowaniem tematu i czuli się ograniczani koniecznością przekazywania podstaw. Tymczasem czytelnikom przydałoby się właściwie bardziej szczegółowe rozwijanie pojedynczych motywów, analizy a nie synteza. Nie pojedyncze akapity poświęcone psom dla niewidomych i dla niesłyszących, a całe rozdział okraszone obrazowymi przykładami. Nie podział zajęć czy rodzajów dogoterapii w jednym wyliczeniu – a całe scenariusze. „Dogoterapia” i tak jest pozycją boleśnie krótką. W dodatku nie zaspokoi ciekawości zwykłych czytelników, bo autorzy najczęściej szukają jak najkrótszej drogi do wniosków. odnosi się wrażenie, że bardzo długo się ten tom zaczyna. Zamiast przejść do sedna, autorzy tomu prezentują historię udomawiania psa, obraz tego zwierzęcia w religiach (coś, co zasługiwałoby zaledwie na wzmiankę, zajmuje cały rozdział) czy… dyscypliny w ramach pedagogiki specjalnej. Być może są to kwestie, które odbiorcy powinni poznać – ale można je było z powodzeniem przenieść do przypisów i zająć się właściwym tematem, porządkować osiągnięcia w ramach początków dogoterapii nie chronologicznie (bo to zbyt luźno powiązane odkrycia), a tematycznie. Wystartować od pierwszych przypadków ratunkowej współpracy psa i człowieka. Przyjrzeć się zasadom szkolenia (bo to zostało w formie szczątkowej). Mniej statystyk, a więcej wyciągania wniosków. Owszem, ma ta publikacja cechy opracowania naukowego, ale zupełnie nie została dostrojona do potrzeb rynku. Autorzy starają się unikać narracyjnego wysiłku: albo uciekają w wyliczenia, albo referują stan badań, przykłady traktują jak zło konieczne, podobnie jak detale. Koncentrują się na dogoterapii jako na zjawisku, ale pomijają jej części składowe, czyli całą relację człowieka i psa. Psy traktuje się tu niemal przedmiotowo. Należałoby pomyśleć przy takiej książce o tych, którzy z dogoterapii mogliby i chcieli skorzystać: tu muszą przedzierać się przez stosy niepotrzebnych informacji, za to potrzebnych mogą nie znaleźć – ta dysproporcja przeszkadza w lekturze nawet bardziej niż suchy styl dysertacji. Plusem w tej sytuacji może być imponująca i wielojęzyczna bibliografia – ale przecież zainteresowani tematem w pierwszej kolejności sięgać będą po „Dogoterapię” i tu powinni znaleźć wyczerpujące odpowiedzi na swoje pytania.
Sięganie do podstaw i opracowywanie wyłącznie ich przy jednoczesnej tendencji do pomijania jednostkowych przypadków to wyznacznik „Dogoterapii”. Sipowicz, Najbert i Pietras zwracają uwagę na to, co w dogoterapii jeszcze niedokładnie omówione, co warto zmienić lub rozwinąć – ale ich publikacja to zaledwie szkic, przedwstęp do prawdziwej monografii, która uwzględniałaby różnorodność pracy z czworonożnym lekarzem-terapeutą, nawet kosztem podsumowań historycznych czy definicyjnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz