piątek, 4 listopada 2016

Sarah Britton: My New Roots. Inspirujące przepisy kuchni roślinnej na każdą porę roku

Marginesy, Warszawa 2016.

Smaki

Nie trzeba kierować się modami żywieniowymi, żeby czerpać kulinarną przyjemność z podpowiedzi Sarah Britton, blogerki i autorki fotografii. „My New Roots” to zestaw stu przepisów z kuchni roślinnej – również dla wegan i bezglutenowców, a do tego piękny album z apetycznymi zdjęciami. I chociaż kilka składników będzie do dostania tylko w specjalistycznych sklepach (u autorki to czasami „lepsze sklepy spożywcze”) i warto przyjrzeć się podpowiedziom i eksperymentom w menu. Na pewno zwolennicy zdrowego żywienia pokochają Britton nie tylko za przepisy, ale i za przekazywanie tajników procesu wymyślania potraw. Autorka co jakiś czas przypomina sobie danie z konkretnego regionu (czy kuchni świata) i zainspirowana smakiem, tworzy jego zdrową wersję. Zamiast bekonu proponuje „kokosowy bekon” (kiedy trzeba odwzorować smak mięsa), mleko zastępuje mleczkiem z orzechów, a zamiast brownie podsuwa „blondie” z surowych składników. Ma własną wersję sushi i kanapki z tuńczykiem (bez tuńczyka). Bardzo rzadko sięga po ser czy jajka, z reguły wykorzystuje warzywa i przyprawy, ale tak pomysłowo, że wielu odbiorców zechce przynajmniej sprawdzić, jak smakują wegetariańskie posiłki.

Sarah Britton nie ogranicza się do przepisów. Przede wszystkim dzieli tom na pory roku i pogodowe „etapy” (ma to związek z dostępnością świeżych składników). Każda pora roku zyskuje swój jadłospis – zbiór dań na różne okazje. Są tu propozycje śniadań, przekąsek na drugie śniadanie, dań na obiad oraz deserów. Po kilka propozycji to w sam raz, żeby odkryć bogactwo kuchni roślinnej. Autorka w dodatku podsuwa pomysły potraw, którymi można się zajadać do woli i właściwie bez wyrzutów sumienia, co ucieszy smakoszy. Nie ma tu obsesyjnego liczenia kalorii, jest cieszenie się wykwintnymi smakami. Prawie każdy przepis autorka opatruje krótkim osobistym komentarzem. Przyznaje się, jak doszło do wymyślenia potrawy (co może też zainspirować do działań kulinarnych czytelników), dlaczego konkretną potrawę lubi, albo – kiedy się na nią decyduje. To rodzaj zachęty do wypróbowania przepisu, a i „odczarowanie” kuchni roślinnej. Britton nie jest fanatyczką, nie zachęca do radykalnych zmian (nawet ostrzega przed nieznanym, choćby przed smakiem prażonej kaszy), raczej apetycznie opisuje pomysły i inspiracje. Do tego zachwyca się dostępnymi składnikami: potrafi akcentować kolor, zapach, świeżość lub niebanalne połączenia smaków. Nie musi pisać dużo, ale to, co proponuje, wystarczy do rozbudzenia ciekawości (i apetytów). Poza przepisem mieszczą się też dane dotyczące wartości odżywczych lub prozdrowotnych świeżych warzyw. Nie zamienia autorka książki w poradnik ziołolecznictwa, ale podpowiada, co pozwoli uniknąć przeziębienia, a co zmniejsza ryzyko raka. Część odbiorców może tymi wskazówkami kierować się przy decyzjach.

Ta książka może być kulinarną inspiracją i źródłem przepisów na oryginalne, smaczne i pełnowartościowe potrawy. Bywa również albumem, bo autorka dba o to, by gotowe dania cieszyły oczy. I w ten sposób zachęca do próbowania w kuchni czegoś nowego. „My New Roots” to publikacja kusząca z różnych powodów. Fakt, że autorka zgrabnie wykorzystuje modę na zdrowe odżywianie się nie umniejsza rangi książki. Britton jedynie sugeruje, co przygotowywać, żeby w pełni rozkoszować się smakami i wykorzystywać skarby natury. Nie próbuje nachalnie przekonywać do zmian żywieniowych. Ta książka zrobić to może za nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz