niedziela, 20 listopada 2016

Joanna Jagiełło: Zielone martensy

Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.

Samotność

Książki nagradzane w konkursie literackim im. Astrid Lindgren jakiś czas temu wydawał Stentor. Teraz publikacje wyłonione przez jury przedstawia dzieciom Nasza Księgarnia, a to oznacza, że wartościowe historie mają większą szansę na dotarcie do szerokiego grona odbiorców. A że zwycięzcami często są autorzy i tak już znani czytelnikom, nie ma wątpliwości, że warto po ich propozycje sięgnąć. W „Zielonych martensach” Joanny Jagiełło pojawia się motyw eurosierot, dzieci, których rodzice wyjeżdżają do innych krajów w celach zarobkowych. Tak jest przynajmniej, gdy patrzy się na sytuację Feliksa i Wiki z zewnątrz, bo sami bohaterowie nie są wtajemniczeni w zjawisko (ani w jego rozmiar). Wiedzą tylko, że mama opiekuje się w Niemczech starszymi ludźmi – co nie jest do końca prawdą, bo zarabia jako sprzątaczka – i że nie ma jej, gdy jest najbardziej potrzebna. Dziećmi opiekuje się babcia, ale gdy zachoruje, Feliks musi szybko przejąć obowiązki dorosłych – zadbać o dom i młodszą siostrę, nie narobić sobie problemów w szkole i jeszcze zająć się babcią. Feliks chodzi do drugiej klasy gimnazjum i jest introwertykiem, ale smak przyjaźni poznaje dzięki młodszej o rok Opcie.

Opta ma nadwagę i niezmierne pokłady optymizmu. Chociaż jej mama zmarła, a tata angażuje się w związki bez przyszłości z dużo młodszymi paniami, Opta zawsze próbuje być szczęśliwa. Nie przejmuje się nawet docinkami koleżanek: ubiera się w lumpeksach i dumnie prezentuje własny styl. Opta jest wolnością – i receptą dla Feliksa, bo w trudnych chwilach zawsze staje przy nim. Opta to najlepsze, co mogło się zdarzyć Feliksowi w momencie, gdy babcia choruje, a matka nie zamierza przyjeżdżać do dzieci.

Jest jeszcze Wika, dziesięciolatka bardzo podatna na wpływy. Razem z przyjaciółkami zaczepia obcych, marzy o modnych przedmiotach tylko dlatego, że są modne i nie rozumie, że mogłaby jakoś pomóc Feliksowi. Wika wplątuje się w najgroźniejszą sytuację, a Joanna Jagiełło przemyca w książce ważną przestrogę dla małych odbiorców: najłatwiej wpaść w pułapkę, gdy jest się zrozpaczonym i osamotnionym. Wika może i powinna budzić litość, ale jest zbyt samolubna, żeby tak na odbiorców działać.

W „Zielonych martensach” ta trójka na przemian prowadzi opowieści. Feliks przedstawia sytuację w domu, Opta – w swoim (oboje grawitują ku sobie, więc i motyw pierwszej miłości z czasem się ujawni). a Wika – scenki z fałszywymi przyjaciółkami. Każde z bohaterów inaczej przeżywa brak matki i konieczność dorośnięcia, każde też inaczej radzi sobie z sytuacją. Autorka podkreśla, że nawet najbardziej zaradne dzieci potrzebują uwagi i czułości: Feliks w milczeniu cierpi, bo wie, że choćby najbardziej się starał, nie usłyszy od matki pochwały. Joanna Jagiełło porusza tu delikatne tematy z wielką wprawą, na pierwszym planie jest atrakcyjna dla młodych czytelników opowieść, a psychologiczne interpretacje to dodatek do fabuły. Autorka przekonująco odnotowuje potrzeby bohaterów i wie, jak zapewnić sobie uwagę odbiorców. Wywołuje skrajnie różne emocje – pojawi się tu i złość na matkę, i wzruszenie, i podziw (w przypadku odpowiedzialności Feliksa), strach i szczęście. „Zielone martensy” to powieść dość krótka, do szybkiej lektury – ale z głębokimi i ważnymi znaczeniami. Jagiełło prowadzi akcję tak, że problemy bohaterów, chociaż ogromne, nie przygnębiają, ale zachęcają do działania. Uświadamia, że w najtrudniejszej sytuacji można sobie poradzić dzięki determinacji i odwadze. Prezentuje siłę postaci, które w normalnych warunkach nie podejrzewałyby siebie o podobną wytrzymałość. „Zielone martensy”, powieść, która zdobyła drugą nagrodę w swojej kategorii, przynosi odbiorcom sporo tematów do przemyśleń, ale zapewnia też i rozrywkę. To ważna i mądra książka.

1 komentarz:

  1. Tak, zgadzam się, książka zdecydowanie warta uwagi, bardzo pouczająca. Również serdecznie polecam!

    OdpowiedzUsuń