niedziela, 6 listopada 2016

Jarosław Borszewicz: Pomroki

Iskry, Warszawa 2016.

Precyzja

Duet Zezowaty jest idealnie szary, przynajmniej dopóki ktoś nie dostrzeże jego codziennych zetknięć z absurdami – bezbłędnie wyłapywanymi puentami. W „Pomrokach”, pośmiertnie wydanym tomie Jarosława Borszewicza, autor olśniewa równie silnie jak w „Mrokach”, wręcz oślepia odbiorców bardzo licznymi żartami, idealnie wpasowanymi w niewesołą egzystencję. Bohater (według noty na czwartej stronie okładki „podmiot liryczny”, co pasuje do niezwykłej jak na powieść tonacji) odnotowuje w krótkich, jednoakapitowych scenkach fragmenty rozmów, przeżycia i przemyślenia, nonsensy (i sensy głęboko skrywane). Uwielbia odsłaniać nieoczekiwane finały, riposty, zderzenia z błyskotliwością albo… szaleństwem. A to oznacza, że czytelnicy co krok stykają się ze zgrabnie przedstawionymi punktami kulminacyjnymi.

W „Pomrokach” Duet Zezowaty co pewien czas wpada na wampa Monikę (i raczej nie są to przypadkowe spotkania, chociaż Duet akurat na pewno ich nie planuje). Łatwo wpaść w sidła tej femme fatale, wydaje się ona szczególnie niebezpieczna dla tych, którzy nie potrafią przejrzeć kobiecych sztuczek i gierek. Monika wprawnie posługuje się tą bronią, tyle że przy Duecie Zezowatym strategia dobra na wielu mężczyzn przestaje mieć rację bytu. Duet myśli inaczej niż ogół społeczeństwa: nawet nie to, że unika sideł – on ich zwyczajnie nie dostrzega i omija, szczęśliwym trafem. Poza tym mieszka teraz u niego Marysia, dziwaczka o fascynującej osobowości. Marysia gwarantuje zabawę i filozoficzne przemyślenia, Marysia potrzebuje opieki, jest bezbronna w swoich lękach, nadaje rzeczywistości zupełnie nowy wymiar. I przy rozmaitych uciążliwościach to jednak Marysia staje się lepszą towarzyszką życia niż chimeryczna i niebezpieczna Monika.

Duet Zezowaty skleja opowieść z detali. Jedne historyjki zawierają krótkie dialogi z Marysią, inne – rozmowy zasłyszane w dorożce. Bohater jest mistrzem puentowania, trudno nawet wyobrazić sobie tom, w którym tak często występowałyby trafne podsumowania. Klasyczną relację każdy odbiorca tworzy sobie sam, na podstawie podrzucanych informacji. Duet stawia na lapidarność. Przekonuje go zwłaszcza kontrast między przedstawianą filozofią życiową i działaniami. Może pokazywać nonsensy, ale potrafi też nakłonić do zastanowienia się nad życiem.

Są „Pomroki” powieścią nietypową i w formie, i w treści. Jarosław Borszewicz przenosi czytelników do dziwnie urządzonego i bardzo tymczasowego świata, przeszkadza w ucieczce do normalności, a jednocześnie bardzo tę normalność między wierszami eksponuje. Jest autorem precyzyjnym, umie zadawać niewygodne pytania. Bardzo oddala się od stereotypów – proponuje czytelnikom grę z bohaterami. Czasami zresztą sam zajmuje się zabawami lingwistycznymi, są tu na przykład ślady poezji konkretnej. Szczątkowe akapity brzmią jak wyimki z dziennika, tyle że mocniejsze, przygotowane jak samodzielne utwory. „Pomroki” pod tym względem są lekturą, do jakiej trzeba się przekonać – kiedy to już nastąpi, świat Borszewicza pochłonie odbiorców bez reszty.

Powieść z poetycką jakością i charaktery wiernie odwzorowywane z najciekawszych psychologicznych głębin. Borszewicz nie ma czasu na rozwlekłe opowiadanie, musi idealnie wyłapać prezentowany moment i wprowadzić czytelnika do rzeczywistości, jakiej ten się nie spodziewał. W „Pomrokach” Duet Zezowaty prowadzi zintensyfikowane obserwacje i ucieka przed niebezpieczną szarością, nawet jeśli jemu samemu wydaje się inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz