sobota, 5 listopada 2016

J. Ryan Stradal: Smak chili, smak życia

Bukowy Las, Wrocław 2016.

Uczta

W powieści „Smak chili, smak życia” wszystko musi być ekstremalne i doprowadzone aż do nierealizmu, ale w tej narracji, którą stosuje J. Ryan Stradal sprawdza się takie rozwiązanie idealnie. Perfekcjonizm charakterów postaci nie przekreśla ich naturalności, przynajmniej w tym otoczeniu. Ale najwięcej radości przynosi autor… odejściem od literackich schematów i pomysłów najczęściej nasuwających się podczas konstruowania życiorysów. Eva od samego początku nie będzie zwyczajna: najpierw porzuca ją matka, a ojciec – zmanierowany smakosz – zamierza karmić przysmakami nie dla niemowląt. Potem sytuacja rodzinna Evy komplikuje się znacznie bardziej i kiedy autor prezentuje ją jako młodą dziewczynę, czytelnicy wiedzieć będą na jej temat więcej niż ona sama. Ale Eva ma już w życiu cel: gotuje. Gotuje tak, że może zastępować najlepszych szefów kuchni, a klienci restauracji nie dostrzegają różnicy. Tom „Smak chili, smak życia” prezentuje dziwną dla zwykłych odbiorców rzeczywistość. Bohaterka doskonale wie, co wyróżnia ją z tłumu. Wytycza sobie nieujawniane innym cele i konsekwentnie do nich dąży. Kiedy już wkroczy na ścieżkę kariery, znika z oczu odbiorców – ustępuje pola innym, których życie również krąży wśród smaków, chociaż może nie z taką intensywnością. Stradal nie przyspiesza akcji, ale pozwala zmienić punkt widzenia i samą ocenę bohaterki.

Jest ta powieść wzorowana na kulinarnych obyczajówkach – nie w budowie osi fabularnej, ale w chwaleniu się przepisami. Autor co pewien czas podprowadza bohaterów pod rozmowę o potrawie, która zmienia ich życie, uprzyjemnia relaks albo ma znaczenie w budowaniu relacji towarzyskich. Wtedy wzbudza zainteresowanie gotujących czytelników i od razu podaje im przepis, by mogli uszczknąć coś ze świata Evy. W odróżnieniu od schematycznych powieści dla pań, naprawdę umiejętnie kształtuje historię, nie wymusza scenek, by móc przekazać recepturę – i nie rozbija nią narracji, bez przepisów tom byłby równie atrakcyjny. Sprawia to takie wrażenie, jakby Stradal dostrzegł modę w literaturze rozrywkowej dla pań i spróbował swoich sił w tej dziedzinie, ale jednocześnie znał słabości tego typu czytadeł, więc to, co najgorsze, zmodyfikował. Nie traci przez to związków z gatunkiem, a proponuje inną jakość. Pozwoli czytać „Smak chili, smak życia” ze smakiem nie tylko paniom domu. Może też zaimponować inteligentnymi rozwiązaniami. Jego historia nie ma wprawdzie wiele wspólnego ze zwyczajnym życiem, ale też nie o to chodzi.

Egzystencja Evy to oś fabularna tomu, ale autor znajduje całkiem dużo miejsca na rozwijanie pobocznych wątków. Sprawia, że czytelnicy przywiązują się do bohaterki za sprawą jej nietypowych umiejętności – i odrywa od wszechobecnych tematów. Rezygnuje z tego, co najłatwiej wzrusza, ale w zamian szykuje emocjonalną huśtawkę w nieoczekiwanych momentach. „Smak chili, smak życia” to powieść, która może się spodobać najbardziej wymagającym czytelnikom za sprawą wewnętrznego rynku i kreacji postaci. J. Ryan Stradal ze znawstwem wykorzystał to, co w poczytnych obyczajówkach najlepsze i najbardziej pożądane, całość wzbogacając i przenosząc na wyższą półkę. Ta opowieść budzi ciekawość już od pierwszych scenek, oparta jest na intrygującym pomyśle i dobrze zrealizowana. Trzeba przyznać Stradalowi, że pisze smakowicie – nie tylko w kulinarnych fragmentach. Dodać do tego należy sycące opisy i precyzyjnie kreowaną powieściową rzeczywistość. Stradal udowadnia, że można wzorować się na słabych czy schematycznych pomysłach i stworzyć coś dużo lepszego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz