Egmont, Warszawa 2016.
Odkrycie
Anny Czerwińskiej-Rydel nie trzeba już nikomu przedstawiać, to autorka, która dała się poznać małym odbiorcom dzięki ciekawym biografiom. Teraz trafia do serii Czytam sobie Egmontu na… poziom pierwszy, tomikiem „Planety pana Mikołaja. O wielkim astronomie”. To oznacza, że w bardzo krótkim tekście (do dwustu wyrazów) musi zawrzeć istotę astronomicznego odkrycia i naszkicować dzieciom sylwetkę Mikołaja Kopernika. Anna Czerwińska-Rydel wie, jak przyciągnąć dzieci do lektury – i tym razem się nie myli. Obce jej są standardowe biograficzne i nudne notki. Woli na potrzeby opowieści pokazać drogę do ważnego spostrzeżenia – bez nadmiaru przytłaczających i nudnych faktów, za to z nieco poetyckim rytmem i zmieniającymi się nastrojami. Czerwińska-Rydel chce tylko, żeby maluchy zapamiętały to, co najważniejsze, na pogłębienie tematu przyjdzie czas później. I mimo licznych ograniczeń formalnych, koniecznych uproszczeń i celów edukacyjnych odnosi duży sukces. „Planety pana Mikołaja” to nie prosta czytanka, o której zapomina się natychmiast po przeczytaniu, ale bardzo ciekawy picture book – nawet jeśli z rolą użytkową, to sprawdzający się jako interesująca lektura. To ważne, bo dzieci, które uczą się czytać, potrzebują tak właśnie napisanych książeczek – wciągających, nawet jeśli to czytanki ćwiczeniowe. „Planety pana Mikołaja” to modelowy przykład takiej publikacji i po raz kolejny Czerwińska-Rydel pokaże „fabularny” potencjał życiorysów i biografii.
Tu wszystko prowadzi do odkrycia, że najważniejsze są obroty. I mały Mikołaj, i pan Mikołaj, i nawet jako staruszek, fascynuje się obrotami. Obroty jajka wirującego wokół własnej osi, obroty w tańcu. Wszędzie obroty, to zapowiedź zrozumienia natury planet. Mikołaj uwielbia obserwować. Tak jak astronomowie. W odróżnieniu od chłopca tata Mikołaja nie zna się na obserwacjach, jest kupcem. Ale Mikołaja nic nie zraża. Jako dorosły dokona przełomu. Anna Czerwińska-Rydel rezygnuje ze skomplikowanych tłumaczeń, woli sygnały inności, wystarczające, żeby zaintrygować, a – żeby nikogo nie zniechęcić do sztuki czytania. Umiejętnie odwołuje się do zwyczajności bohatera, pokazuje chwile spędzane z rodzicami i w szkole, tworzy ładną ramę do całej opowieści, a obroty zamienia w ciekawy refren. Prowadzi narrację melodyjnie, momentami niemal wiruje się razem z nią. W końcu to opowieść o obrotach. Oczywiście wymogi serii są w pewnych momentach nie do przejścia – zakazanym słowem jest tu na przykład „słońce” (bo na pierwszym poziomie serii używać można tylko 23 podstawowych liter, więc „ń” nie ma prawa się pojawić). Jak opisać odkrycie Kopernika bez „słońca”? Autorka zamienia je na słonko. Niby w dziecięcej lekturze uprawomocnione, a jednak budzi wątpliwości – przecież „astronom” czy „teoria” mimo braku trudnych głosek to wyrazy bardziej skomplikowane niż znane najmłodszym „słońce”. Od reguły jednak nie może być wyjątków, a autorka i tak znakomicie sobie w narracji radzi.
Przygodę Mikołaja Kopernika zilustrowała Katarzyna Bajerowicz, bezbłędnie udało jej się połączyć sugerowanie dawnych czasów (nie tylko kolorystyka, ale i same naczynia, stroje czy fryzury) z metaforyką (wiry pojawiające się w tle i nadające obrazkom dynamiki) oraz kosmosem. Te ilustracje są inne niż najczęściej spotykane w książeczkach – a przez to bardzo ciekawe. O „Planetach pana Mikołaja” dzieci nie zapomną zbyt szybko także ze względu na warstwę graficzną. Jest to książeczka, która uczy najmłodszych czytania, ale dostarcza im też ważnych wiadomości. W konstrukcji tomiku widać doświadczenie Anny Czerwińskiej-Rydel w szukaniu atrakcyjnych punktów biografii bohaterów. Taki tomik podsunąć można maluchom ciekawym świata, lubiącym zadawać pytania. Znajdą tu bajkowe opracowanie tematu, o którym wszyscy wiedzieć powinni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz