sobota, 15 października 2016

Zofia Stanecka: Fredek i jeden do pary

Egmont, Warszawa 2016.

Przyjaciel

„Fredek i jeden do pary” to publikacja, która ma niezbyt rozbudowaną fabułę, chociaż Zofia Stanecka stara się urozmaicić opowieść dzięki przeskokom między bohaterami. Zaczyna się jak w historii fantasy, w świecie Fryderyka Epsilona Dwudziestego. Tu mnóstwo jest narzędzi o niewiadomym przeznaczeniu i przedmiotów, które zafascynują małych majsterkowiczów. Fredek przygotowuje się do ważnego kosmicznego lotu – a to oznacza, że zaraz przeżyje przygodę. W tym samym czasie mała Jagoda kłóci się ze starszymi braćmi o kanapkę i dowiaduje się, że nie ma pary. Parę tworzą mama i tata, parę stanowią bliźniacy, a dziewczynka została bez wsparcia. Taką informacją mogłaby się doprowadzić do łez, ale w dobrym momencie na wysypisko śmieci przybywa Fredek, który zawsze wie, co należy zrobić, żeby odegnać smutki. Takiej pary można tylko pozazdrościć.

Seria Czytam główkuję, kolejny znakomity projekt Egmontu, wprowadza dzieci w świat nauki i bajek. To „Więcej niż czytanie” – poza zaangażowaniem najmłodszych w minifabułki autorzy przemycają też szereg zagadek, zadań i wiadomości oraz zabaw. Robi się jasne, dlaczego nie należy przesadnie rozwijać fabuły. To tylko jedna z możliwości rozrywki, wcale nie najbardziej atrakcyjna. Owszem, Stanecka potrafi zainteresować dzieci akcją. Zwłaszcza że w kreacjach postaci porusza tematy znane odbiorcom z ich własnych doświadczeń czy z najbliższego otoczenia. Mimo bajkowego stylu przywołuje echa zwyczajności. Dostrzega to, co dzieci uznać mogą za niesprawiedliwe czy krzywdzące, zwraca uwagę na silne emocje, zwykle przez dorosłych ignorowane i bagatelizowane. W samej historyjce wie, kiedy dodać element bajkowości, a kiedy wprowadzić motywy obyczajowe – nic dziwnego, że nadaje się jako autorka opowiadań w serii. Dzięki talentowi do zauważania istotnych dla dzieci spraw oraz dzięki wyobraźni – zapewnia najmłodszym historyjki atrakcyjne. Do tego stopnia, że maluchy mogą na nich ćwiczyć czytanie i poszerzać słownictwo. Bo Stanecka nie infantylizuje tekstu, poważnie traktuje swoich odbiorców. Na początku nawet zarzuca czytelników dziwnymi i trudnymi wyrazami, podnosi poprzeczkę czytającym – pokazuje, że w nich wierzy.

Historia Epsilona i Jagody to jedno. Ale na dole każdej rozkładówki pojawiają się zadania dla dzieci. Zadania rodem ze zbiorków łamigłówek, ale po pierwsze – powiązane z fabułą i z akcji wypływające, a po drugie – wprowadzające już do zadań matematycznych. Będzie tu liczenie, będzie łączenie w pary, porządkowanie, określanie kolejności – wszystko po to, żeby najmłodszym matematykę skojarzyć z beztroską zabawą albo z ciekawostkami. Dodawanie może przecież zamienić się w szyfr do kolorowanki według wzoru, albo pobudzać wyobraźnię. Zadania przygotowała tu Maria Środoń – i wykazała się dużą kreatywnością. Te ćwiczenia angażują maluchy, są drobnym rozwinięciem bajki, więc funkcjonują zupełnie inaczej niż typowe łamigłówki. Odwracają uwagę dzieci od żmudnego jeszcze czasami procesu czytania, uczą stosowania miar i czytania wskaźników. Są tu nawet motywy dotyczące segregacji śmieci – autorki próbują zainspirować dzieci do robienia porządku w najbliższym otoczeniu (choć to akurat ma najmniejszą szansę powodzenia spośród wszystkich motywów). Do uzupełniania tomiku używa się dołączonych tu naklejek, co jeszcze podsyca atmosferę zabawy. „Fredek i jeden do pary” z ilustracjami Marty Szudygi to publikacja dla ciekawych świata dzieci. Pomaga przygotować maluchy do szkolnych obowiązków i urozmaica codzienne czynności – rzuca nowe światło na proste zajęcia. Prezentowane tu zadania uczą logicznego myślenia i rozwiązywania problemów w twórczy sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz