Egmont, Warszawa 2016.
Kolorowanie
Historyjka o Dory, małej przyjaciółce rybki Nemo, doczekała się kilku różnych książkowych gadżetów. Jednym z nich jest „Wielki zeszyt filmowy”, wielki – nie tylko z nazwy, ale i formatem. Dzieci po raz kolejny poznają tu scenariuszową opowieść, chociaż z większą liczbą szczegółów niż w przypadku klasycznych historyjek. To, co przedtem potraktowane było skrótowo, teraz może ujawniać nowe znaczenia i wypadki – „Wielki zeszyt filmowy” stanowi zatem także uzupełnienie tomików „Gdzie jest Dory” i „Złota księga”. Oczywiście część motywów się powtarza: Dory cierpi na zaniki pamięci, ale kiedy pojawia się w jej głowie myśl o rodzicach, postanawia wyruszyć w podróż. Przemierza ocean dzięki żółwiowi, trafia na stację badawczą, na której spotyka ośmiornicę Hanka i nura Becię oraz rekina wielorybiego, czyli swoją dawną przyjaciółkę. Tu akcja trochę się zagęszcza, bo twórcy tomiku wzbogacają ją o zadania dla dzieci – więc trochę rozbijają klasyczny bieg wydarzeń i taką narrację.
„Wielki zeszyt filmowy” rozpoczyna się bardzo atrakcyjnie dla najmłodszych odbiorców, bo – naklejkami. Pierwsza strona to cztery naklejki pocztówkowego formatu, druga to zestaw drobnych, z bohaterami filmów. Tu najczęściej pojawiają się, rzecz jasna, Marlin, Nemo, Dory i jej rodzice – w różnych zestawieniach i z różnymi komicznymi minami. A ponieważ nie ma w tomiku zagadek wymagających uzupełnienia naklejkami, to prezent, który dzieci dowolnie sobie zagospodarują. Później zaczyna się właściwa historia – z odrobinę modyfikowaną w stosunku do innych tomików o Dory narracją, tak, żeby odbiorcy wszystkich części mogli i teraz zagłębić się w historię. W „Wielkim zeszycie filmowym” nie będzie – co zrozumiałe – fabularnych przekształceń, ale historia różni się w detalach od innych. Najważniejsze jednak polega na wyznaczeniu roli dzieciom. Maluchy śledzą relację o przygodach Dory w tekście (krótkim i z ograniczanymi opisami) oraz na dużych i bajecznie kolorowych ilustracjach. Co pewien czas jednak miejsce bajkowych kadrów zajmują kreskówkowe kontury postaci. Tekst się wówczas nie urywa, ale zaczyna stanowić podpowiedź co do charakteru przedstawianej graficznie sytuacji. Po przeczytaniu fragmentu tekstu dzieci dowiedzą się, jak potraktować rysunek. Teraz muszą nadać mu kolory. Kolorowanie tak dużych płaszczyzn to prawdziwe wyzwanie. Do tego należy pamiętać o baśniowych kolorach w całym tomiku: stworzenie takich pejzaży i scenek wymaga umiejętności i wyobraźni. Dzieci mogą przyjrzeć się ubarwieniu bohaterów, ale pytanie, czy uda im się to powtórzyć w kolorowankach. To dobra zabawa, ale i ćwiczenie na spostrzegawczość.
W ogóle chociaż autorzy podsuwają małym odbiorcom wielkoformatowe rysunki do pokolorowania, oddalają skojarzenia z tradycyjnymi kolorowankami. Strony zadaniowe nie funkcjonują tu przecież osobno, stanowią logiczną kontynuację historii. Nigdy nie wiadomo, w jakim momencie się ich spodziewać – pojawiają się nagle i bez ustalonego rytmu. To zmienia lekturę w zabawę i jest kolejnym sposobem na twórcze wykorzystanie mechanizmów rynkowych. Historyjka o Dory w kolejnej odsłonie również przyciągnie najmłodszych – nawet tych, dla których filmowa fabuła wolna jest od tajemnic. „Wielki zeszyt filmowy” zachęca do obejrzenia kinowego hitu, ale pozwala też dzieciom sprawdzić się w budowaniu magicznych światów. To udane połączenie reklamy i rozrywki, sposób na dotarcie do odpowiedniej grupy odbiorców. Przygody Dory jako temat kolorowanki nie rozczarują żadnego malucha, a łączą się też z tradycyjnym picture bookiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz