wtorek, 26 lipca 2016

Zofia Stanecka: Basia i przyjaciele. Anielka

Egmont, Warszawa 2016.

Czekanie

„Anielka”, tomik w serii Basia i przyjaciele, to trochę opowieść o smutku, trochę o tęsknocie. Anielka w książkach o Basi dała się poznać jako dziecko przejmujące styl życia i przekonania rodziców, dość bezrefleksyjnie, ale trudno byłoby rozbudowanych analiz oczekiwać po kilkulatce. Tym razem Anielka nie wzdryga się na widok słodyczy (choć motyw zdrowej kuchni w tle się przewija). Zofia Stanecka eksponuje za to sposób kilkulatki na radzenie sobie ze stresem. Kiedy Anielce jest źle – zaczyna sobie podśpiewywać i „wyłącza się” na otoczenie. Nawet najlżejsze przeczucie nadchodzącej przykrości zamienia w nucenie pod nosem. To dla obserwatora z zewnątrz może być nieco dziwaczne. Nie dla Basi, bo Basia już polubiła Anielkę i zaakceptowała – z jej wszystkimi dziwactwami.

Teraz Anielka czeka. Czeka na spotkanie z tatą, który się spóźni. Mama dziewczynki o tym wie, widzi też nadzieję dziecka – wymyśla więc kolejne rozrywki i przyjemności, żeby odwrócić uwagę Anielki i przeczekać do spotkania bez zbędnych niepokojów. Anielka może z Basią przygotowywać smaczne potrawy lub zawrzeć braterstwo farby po wspólnym malowaniu. Mało tego: może nawet zaprosić Basię na wspólne nocowanie. Wtedy okaże się, że i dziarska Basia czegoś się boi. „Anielka” pozwala najmłodszym odkrywać uczucia, do których trudno się nawet przyznać. Pokaże, że czasami można pozwolić sobie na łzy, ale nie warto poddawać się rozpaczy, jeśli coś nie idzie zgodnie z planem.

Zofia Stanecka bardzo precyzyjnie odmalowuje przeżycia z codzienności małych bohaterek. Przyjaciółki rozumieją się bez słów, zapewniają sobie wsparcie i razem lepiej znoszą przeciwności losu. Ale Zofia Stanecka nie pozwala im się nad sobą rozczulać. Angażuje obie dziewczynki w niekończącą się wspólną zabawę, zapewnia im szereg przyjemności tym większych, że wspólnych (i często maluchom zakazanych: w końcu mama Anielki nie ma nic przeciwko bałaganieniu przy malowaniu).

Anielka jest inna niż znane Basi dzieci – i tę inność autorka dosyć przekonująco podkreśla. Anielka potrafi bawić się sama, po cichu i bez drogich zabawek (słucha deszczu czy łapie zajączki ze światła), nie śledzi mody (w zakresie dziecięcych zachcianek), a kiedy jest jej źle – po prostu milknie (a potem zaczyna nucić). To przeciwieństwo rozwrzeszczanych i rozkapryszonych dzieci. Anielka jest wrażliwa, refleksyjna i cicha, często nie umie wyrazić słowami tego, co odczuwa – nie znaczy to jednak, że pozostaje obojętna. Na przykładzie tej dziewczynki Zofia Stanecka może przypomnieć dzieciom, że dorośli czasami mają swoje zawodowe wyzwania – i z tego powodu nie udaje im się dotrzymywać obietnic, nie znaczy to jednak, że przestają kochać swoje pociechy czy – że je odrzucają. Rodzicom z kolei w prosty sposób tłumaczy, że nawet najspokojniejsze dzieci potrzebują uwagi, zrozumienia i stabilizacji. Nie wszyscy walczą o swoje jak Basia.

Zofia Stanecka mądrze rozwija podserię kierowaną (w teorii) do nieco starszych czytelników niż fani Basi. W praktyce trafi do swoich stałych odbiorców i do tych, którzy potrzebują analizy stanu uczuć. Zapewnia wygodną obyczajową relację z życia kilkulatków – trafioną w punkt i cenną również z punktu widzenia dorosłych. Rozwija tu umiejętność obserwacji dzieci, pomaga im w dookreślaniu odczuć, ale zapewnia też historyjkę dobrą do czytania (i do oglądania, dzięki ilustracjom Marianny Oklejak). Dla najmłodszych zetknięcie z Anielką może też być cenną lekcją o innych zachowaniach, wzorach czy modelach rodzin. „Anielka” to książeczka o silnym wydźwięku emocjonalnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz