Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.
Odpoczynek
Nicky Pellegrino powraca, a to oznacza, że czytelniczki znów otrzymają obyczajówkę inną niż poprzednie. Bo ta autorka, nie oglądając się na literackie mody, kreuje własne (włoskie) światy bez kompleksów. W nowej scenerii nawet stare scenariusze działają inaczej. Teraz na pierwszy plan wysuwa się Addolorata, Dolly. Dolly właśnie otrzymała druzgoczącą recenzję swojej restauracji: znany krytyk kulinarny nie pozostawia na niej suchej nitki, co dość rozgniewało byłego właściciela, ojca kobiety. Dolly wyraźnie potrzebuje chwili przerwy i spojrzenia z dystansu na swoją codzienność, udaje się więc na samotny urlop do Wenecji. Z dala od rozkapryszonej nastoletniej córki, z dala od wiecznie narzekającego męża i z dala od myśli o pracy próbuje odkryć, co ją uszczęśliwi.
Wenecja na początku obca i dość wrogo nastawiona do turystów, staje się dla Dolly niemal domem. Kobieta odkrywa milongi – spotkania taneczne – i pod okiem przystojnego Włocha uczy się tanga. Opiekę roztacza nad nią również Coco, sympatyczna, choć i apodyktyczna starsza pani, dawniej i teraz obiekt uwielbienia wielu mężczyzn. To Coco pokazuje Dolly, jak chłonąć życie: każe jej zmienić sposób ubierania się, umożliwia przedłużenie wakacji i uczy czerpania przyjemności z wielu zwykłych chwil. Dzięki Coco Dolly na nowo odkrywa małe radości. Ale Wenecja jest też pełna zagadek. Tu powietrze gęstnieje od namiętności i od niewytłumaczalnych zjawisk. Życzliwi jednym ludzie wrogo nastawiają się do innych, przeszłość mąci aktualne szczęście. We Włoszech można się zakochać, ale jeśli nie będzie się ostrożnym, łatwo tylko powiększyć listę problemów. Tyle że zachowawczość znów kłóci się z czerpaniem z życia pełnymi garściami. Addolorata pozostawia za sobą przyziemne problemy, udaje jej się odsunąć od własnego życia, nawet gdy dzieje się coś, co mogłoby przerwać wypoczynek. Uczy się odkrywania swoich potrzeb i próbuje spisać listę rzeczy, które dają jej szczęście. To bardzo trudne, bo bohaterka nie chce podpierać się schematami.
Wenecja w wydaniu Nicky Pellegrino to namiętność i taniec. Tak, jak inne bestsellerowe autorki rozpływają się nad tematami kulinarnymi, Dolly uczy się języka ciała podczas wielu obserwacji tanga. Autorka w ten właśnie sposób chce rozbudzać zmysły czytelniczek – i bardzo dobrze jej się to udaje, taniec opisuje niemal apetycznie, tak, że odbiorczynie choćby pomyślą o wypróbowaniu takiej formy spędzania czasu. „Weneckie lato” to mówienie o poszukiwaniu bliskości, ale inaczej niż do tej pory. Pellegrino dobrze czuje emocje swojej bohaterki, co sprawia, że łatwiej uwierzyć w fabułę i cieszyć się akcją. Dla czytelniczek spragnionych tajemnic jest tu cały szereg sekretów z dawnych lat. Dolly potrzebuje czasu, żeby rozszyfrować dziwne zachowania byłych przyjaciółek i swoich obecnych – potencjalnych – rywalek. We Włoszech namiętności pojawiają się w każdej dziedzinie życia.
„Weneckie lato” to powieść, która potwierdza mocną pozycję Nicky Pellegrino na rynku literatury dla pań. Autorka lubuje się w zabawach uczuciami, każde bohaterce przewartościować życie, a czytelniczki uczy spełniania odważnych marzeń. Wskazówki intertekstualne wprawdzie niszczy dosłownością: w posłowiu przedstawia całą listę inspirujących lektur – ale to drogowskaz dla odbiorczyń, które zechcą iść w ślady bohaterki i szukać sposobu na szczęście. Owszem, bywa Pellegrino mocno naiwna, ale to płynie z przekonania o upodobaniach grupy docelowej – i z samej konstrukcji powieści. „Weneckie lato” czyta się przyjemnie, bo też i jako lektura relaksująca zostało stworzone. Ucieczka od zwykłego życia pozwala inaczej potraktować przytłaczające problemy, odrzucić rutynę i znaleźć nowe metody pokonywania kłopotów. Niezależnie od udanej fabuły to kolejne atuty tej powieści i kreacji bohaterki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz