piątek, 15 lipca 2016

Piotr Hołod: Wojtek i Rudy w tarapatach

Egmont, Warszawa 2016.

W szkole i na podwórku

Bardzo cieszy, że dzięki konkursowi na komiks udało się wyłonić w Polsce kilku wartych uwagi twórców. Co prawda na razie w wyłanianych pracach nie ma przebłysków genialności, ale jednak zapewniają rozwój rynku tematycznego i pozwalają twórcom rozwijać swoje umiejętności – a to, być może, doprowadzi w końcu do odkrywczych komiksów. Zwykle ukazują się zeszyty nagrodzonych duetów a nawet trójek autorskich, na wzór zachodni, gdy stronę graficzną rozbija się na rysunki oraz kolory. Piotr Hołod działa sam i już to dla niektórych może być wystarczającą rekomendacją czy reklamą. „Wojtek i Rudy w tarapatach” to zestaw krótkich historyjek o dwójce dzieciaków. Wojtek to nosorożec, Rudy jest reniferem, ale nikomu to nie przeszkadza, skoro ich codzienność do złudzenia przypomina ludzką. Bohaterowie spędzają ze sobą czas – i bezbłędnie potrafią wypunktować każdą ironię losu, uświadamiając jej istnienie młodym odbiorcom. W stylu Hołod przybliża się do cyklu Sisters, ale tomik zgrabnie wykorzystuje też jako… portfolio.

Wojtek i Rudy w codzienności to scenki ze szkoły i z podwórka, lekcje i wyobraźnia, spotkania towarzyskie i zwykłe zabawy. Bohaterowie raz siedzą na karuzeli, raz dziwią się na lekcjach wuefu, chodzą do kina, urządzają bitwę na śnieżki, demaskują kobiece sztuczki… Każda historyjka to osobny – niezależny od innych – temat, dobrze puentowany. Hołod czasami wykracza poza jedną stronę (chociaż przeważnie taka objętość wystarcza mu do opowiedzenia zgrabnej przygody). Nie indywidualizuje bohaterów – chociaż zewnętrznie Wojtek i Rudy to dwa odrębne gatunki, ich zachowania, słowa i reakcje nie wprowadzają dodatkowych podziałów. Mogliby z powodzeniem zamieniać się rolami, bo autor też nie wykorzystuje ich wyglądu do tworzenia skeczopodobnych sytuacji. Zajmuje się za to tematami doskonale znanymi dzieciom i nastolatkom – wyostrza je i ubarwia przez bajkowe grafiki (również „nastoletnie” w kresce).

W ogóle Piotr Hołod wydaje się interesującym autorem przez zmiany na przestrzeni kolejnych opowieści. Ma swój styl – możliwy do zaobserwowania na większości obrazków z codzienności Wojtka i Rudego. Ale kiedy wkracza w świat wyobraźni postaci, snów, zabawnych metamorfoz – zawsze wtedy, gdy rzeczywistość komiksu ma być zastąpiona przez fabułę drugiego stopnia – bawi się różnymi możliwościami rysowania. Kraniec świata czy mroki przeszłości to zmiany już na poziomie grafiki – co daje ciekawy efekt. Hołod podstawowe historyjki o Wojtku i Rudym rysuje bardzo prosto. Wychodzi z założenia, że tytułowi bohaterowie są już z wyglądu wystarczająco „dziwni”, żeby jeszcze przyćmiewać ich kontekstem kadrów. Dlatego też z tła eliminuje wszelkie detale (co z kolei przywodzi na myśl przygody Tintina), skupia się na pierwszym planie. Tym samym uwagę odbiorców przenosi już na sam dowcip – dlatego też dobrze się tu sprawdzają krótkie formy.

„Wojtek i Rudy w tarapatach” to nawiązanie do najsłynniejszych komiksów z dziecięcymi bohaterami, chociaż tu dziecięcość nie jest tak bardzo eksponowana, stanowi raczej punkt odniesienia i dopowiedzenie do charakterystyk. Wojtek i Rudy trwają jeszcze w codzienności dzieci, ale już z dążeniem do bycia nastolatkami, trafią więc do zbliżonych wiekiem odbiorców. Piotr Hołod ma szansę zostać zapamiętany – bo potrafi bawić się tematami i wie, co zainteresuje odbiorców z jego grupy docelowej. Może Wojtek i Rudy nie są zbyt charakterystyczni – ale to bohaterowie, którzy dostarczą sporo śmiechu i rozrywki bez rubasznych żartów czy wszechobecnych w twórczości dla dzieci morałów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz