Akapit Press, Łódź 2016.
Klasa
Zielona Nikola chce pozostać indywidualnością, nie rozumie, dlaczego miałaby się dostosowywać do mód w grupie czy opinii większości. Wszystkie dziewczynki ubierają się na różowo, Nikola lubi zielony i nie pozwala stłamsić swojej osobowości nawet w tak małym zakresie. Jej indywidualizm ujawnia słabość rówieśniczek – odrzucają Nikolę i przypisują jej wymyślone wady. Na przykład tę, że zadziera nosa, bo przyjechała z Norwegii. Nie pierwszy raz w twórczości Marty Fox pojawia się temat docierania się w nowej klasie, chociaż tu dotyczy dzieci, a nie nastolatków. „Zielona Nikola” to zestaw prostych opowiadań, scenek z klasy. Autorka raz chce uczyć znaczeń wybranych frazeologizmów, raz – prawidłowych reakcji i zachowań. Jest tu na przykład dziecko szczypane przez panią, a także temat ekshibicjonisty (pana, który „macha siusiakiem”). Do tego dołącza zabawy (gra w podchody), historyjki o zwierzętach i zwykłą obyczajową codzienność. „Zielona Nikola” ma być dla najmłodszych dobrą lekturą, ale również przewodnikiem. Marta Fox wskazuje dziecięce problemy, reguły postępowania w grupie rówieśników, a także przemiany w ocenianiu kolegów. Na początku Zielona Nikola jest przez dzieci odrzucana, po jakimś czasie zyskuje aprobatę grupy. Autorka przypomina, by nie wyciągać pochopnych wniosków i najpierw poznać drugiego człowieka. W „Zielonej Nikoli” akcja rozkłada się na krótkie rozdziały do samodzielnego czytania przez dzieci, które dopiero się tego uczą. Autorka sięga po różne tematy, każdy – emocjonujący dla odbiorców, każdy zapewniający zestaw silnych przeżyć w pigułce. Dzięki odwołaniom do klasy może Fox równolegle szkicować kilka zagadnień z codzienności odbiorców: w końcu dziecięcy bohaterowie nie muszą podporządkowywać się żadnym regułom, mają do załatwienia swoje sprawy.
W charakterystyczny sposób Marta Fox zawsze prowadzi narrację. Wszyscy jej bohaterowie, bez względu na to, z których książek, posługują się logoreicznym stylem, przegadanym i nieprzezroczystym. Tu trochę mniej jest to widoczne, ale kiedy postacie dochodzą do głosu, w zupełnie niedziecięcej formie wyrażać mogą swoje spostrzeżenia i uwagi. Dobrze, że nie wygłaszają ich bez przerwy, bo do końca straciliby wiarygodność. Jednak Marta Fox musi też wplatać do opowieści pedagogiczne wskazówki, w tym jej niezbyt naturalny rytm tej prozy pomaga. „Zielona Nikola” ma przecież także pomagać dzieciom odnaleźć się w dzisiejszym świecie.
Nie jest to zwyczajny zestaw opowiadań. W tematach – jak najbardziej typowy. Ale po każdej historyjce pojawia się zestaw zadań dla odbiorców. Może to być prośba o opisanie ulubionego zwierzątka lub obowiązków w domu, próba wyjaśniania własnymi słowami wybranego wyrażenia. Zdarzają się też dziwniejsze wyzwania, choćby opisanie czyjegoś sekretu (dla dorosłych to szansa na dowiedzenie się o problemie dzieci, ale jak tłumaczy to dziecku, czym właściwie jest sekret?). Marta Fox nawiązuje do zabaw podwórkowych i ulubionych rozrywek dzieci, tworzy scenariusze sprawdzające, czy odbiorcy wiedzą, jak się zachować w określonych sytuacjach. Każde polecenie kończy się słowami „napisz, narysuj”, kilkoma linijkami (w trzy lunie, czyli dla najmłodszych), oraz ramką na rysunek. I tu uwaga: książka została wydana na papierze kredowym, więc „podstawowe” narzędzia maluchów – kredki ołówkowe i wieczne pióra – się tu nie sprawdzą, pozornie proste zadania zamieniają się w szereg twórczych eksperymentów.
„Zielona Nikola” jest tomikiem prostym, ilustrowanym (dość rzadko) przez Tomasza Domańskiego – a skoro nie ma w nim zbyt wielu rysunków, dzieci z chęcią dodadzą swoje. Marta Fox angażuje maluchy w opowiastki czerpiące ze zwyczajnego życia – wszystko razem składa się na ważny tomik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz