niedziela, 3 lipca 2016

Agnieszka Osiecka: Neponset

Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.

Cierpienie

Fani Agnieszki Osieckiej tomem „Neponset” zawiedzeni być nie mogą: to powieść, która na rynku dotąd nie zaistniała. Napisana na przełomie lat 70. i 80. wyraźnie przegrywa z „Białą bluzką” – a porównań nie da się uniknąć, o czym zaraz. Przegrywa – a przecież i tak zapewnia wysoki poziom lektury i nie rozczarowuje. Osiecka wybiera tu lubianą przez siebie formę, pozornego dziennika, rozsypanych codziennych i mało ważnych wydarzeń, w których zakodowuje się charakterystyka bohaterki. „Neponset” to pozorna normalność, normalność, którą przesyca smutek i rezygnacja. A wszystko przez wycięcie serca. Marta taką operację przeszła jakiś czas temu – to zjawisko częste w twórczości Agnieszki Osieckiej, metaforyczne, choć przez bohaterkę traktowane bardzo dosłownie: wszystkiemu winien mężczyzna. Wycięcie serca nie chroni bohaterki przed tęsknotą. Ten mężczyzna wciąż przewija się przez jej myśli. Kobieta przypomina Elę z „Białej bluzki”, tworzonej zgodnie z najczęstszymi pomysłami autorki – typowej dla Osieckiej, za to egzotycznej w literaturze i życiu bohaterki.

Marta jest żebraczką. Unika nudy, potrafi zorganizować sobie czas, chadza na darmowe odczyty i właściwie pozostaje w ciągłym ruchu, ale to nie zmniejsza jej nostalgii, czy nawet niemal fizycznego bólu za tamtym mężczyzną. Stara się z całej siły o nim zapomnieć i przez to bez przerwy ma go w myślach. Agnieszka Osiecka zwyczajność celowo roztapia w niezwyczajności. Imituje dziennik, by móc pokazać, jak nieszczęśliwa miłość wpływa na rutynowe czynności. A przecież już sam wybór zawodu dla bohaterki jest dość egzotyczny i pozostawia duże pole do popisu. Do tego Osiecka dodaje początki choroby psychicznej Marty, żeby jeszcze bardziej wyautować ją ze społeczeństwa, gdyby miłosne rozterki nie wystarczały. Później, u Elżbiety, ten motyw rozbuduje się tak, by nim zasłynąć. Tu jeszcze jest subtelny i testowany.

Bohaterka Agnieszki Osieckiej jest zagubiona, ale we własnym „pamiętniku”, dla siebie samej, próbuje odgrywać twardzielkę. Dowodem na to może być przewijająca się gdzieniegdzie dyskretna ironia – Marta nie jest cierpiętnicą, od czasu do czasu posługuje się humorem, wyjątkowo precyzyjnym, ale nienachalnym, tym, z którego autorka słynie. Inteligentne dowcipy przesycają książkę i ujawniają się w niespodziewanych momentach. To zjawisko rzadko spotykane w historiach o niespełnieniu. Marta przecież coraz bardziej osuwa się w przepaść stworzoną z własnych beznadziei, rozczarowań i porażek. Bez optymistycznych tonów rozgrywa się „Neponset".

A że to niewielka objętościowo powieść, wydawnictwo próbuje nadać książce objętości. Najpierw pojawia się wywiad redaktorki tomu z Magdą Czapińską (w zwielokrotnionej roli: koleżanki Osieckiej, specjalistki z dziedziny psychologii, ale i poetki). Ów wywiad odbiorcy znać mogą z tomu „Koleżanka”, lecz trzeba przyznać, że tu bardzo dobrze się sprawdza jako komentarz do powieści. Znalazły się tu i wzmianki o nieudanych związkach czy miłosnych rozczarowaniach Osieckiej, o chorobie oraz o różnych relacjach towarzyskich. Żeby jeszcze lepiej przygotować czytelników do lektury – chociaż trudno sobie nawet wyobrazić, że po „Neponset” sięga ktoś przypadkowy – Karolina Feldberg-Sendecka tworzy biograficzne posłowie, przedstawiając te tematy, które mogą wpłynąć na interpretowanie powieści. Obficie Feldberg-Sendecka cytuje dzienniki Osieckiej, ułatwiając czytanie tym, którzy nie zagłębiali się dotąd w życiorysowe szczegóły. W przypadku historii imitującej dziennik i czerpiącej z prawdziwych przeżyć, taka postawa jest jak najbardziej uzasadniona. Jest zatem „Neponset” książką przygotowaną z myślą także o przypadkowych odbiorcach, stworzoną tak, by lepiej dawało się poznać twórczość Agnieszki Osieckiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz